czwartek, 18 lutego 2016

Z pierwszym pocałunkiem albo miłość się kończy albo zaczyna, ale nie dzisiaj o tym. Dzisiaj dzień zakochania - 14 luty. Dzisiaj można zetknąć się z artykułami o zakochaniu, prawie wszystkie portale rozpisują się o tym wspaniałym chemicznym uczuciu. Ja postanowiłam napisać o zakochaniu trochę z innej beczki. Zakochanie – projekcja cech na partnera Jest wiele powodów, dla których mężczyzna i kobieta biorą ze sobą ślub. Pierwszy i stereotypowy to taki, że mężczyzna zakochuje się w kobiecie lub odwrotnie, a ukochana osoba odwzajemnia to uczucie. Z biegiem czasu zakochanie przeradza się w miłość, która daje odwagę połączenia się na zawsze. Tak zazwyczaj jest ale nie zawsze. Opiszę zakochanie trochę z innej beczki. Zdarza się, że zakochani dokonują projekcji wielu swoich nieuświadomionych cech na partnera. Zakochujemy się w człowieku, który ma w sobie coś, co jest również we mnie, ale co w sobie zaniedbałem. Podziwiając coś u kogoś, mamy nadzieję, że sami będziemy mieli w tym jakiś udział. Bardzo ważne jest, żeby po etapie zakochania uwolnić się od projekcji i urzeczywistnić w sobie samym to, co jest przedmiotem fascynacji w drugim człowieku. Bo zakochanie to fascynacja drugą osobą! Zrzucenie projekcji jest istotne, bo tylko wtedy będzie szansa, na zbudowanie miłość. „Zakochanie uzależnia od innego człowieka. Miłość czyni wolnym. Wielu ludzi zaniedbuje uczynienie kroku prowadzącego od zakochania do miłości. Gdy zakochanie się kończy, rozpada się związek” Co jeszcze jest niebezpieczne w zakochiwaniu Partnerzy nieświadomie powtarzają w związkach swoją przeszłość. Mężczyzna, którego łączy silna więź z matką, nieświadomie szuka kobiety, która będzie mu ją przypominać. Kobieta, która straciła ojca i zawsze za nim tęskniła, szukać będzie mężczyzny, który będzie namiastką jej ojca. Kobieta, która ma niskie poczucie własnej wartości, podświadomie szuka silnego mężczyzny. Jest zafascynowana jego siłą i pewnością siebie. To daje jej oparcie, ale tylko do czasu. Mężczyzna, który nigdy nie zaznał poczucia bezpieczeństwa, szuka kobiety która nim się zaopiekuję. Kobiety, ktora będzie dawać o on brać. Mężczyzna o niskim poczuciu wartości poszukuje kobiety, która będzie go podziwiać. To mu pochlebia. Chciałby doświadczać tego podziwu przez całe życie, ale tylko do czasu. Z psychologicznego punktu widzenia, wygląda to tak, że idziemy śladem tych odniesionych w dzieciństwie psychicznych urazów, których sobie nie uświadamiamy! Do czego to prowadzi? Do tego, że nieświadomie szukamy zatem matki, która będzie nas ranić tak samo, jak czyniła to prawdziwa matka. Albo szukamy ojca, który traktuje nas tak samo mało poważnie, jak nasz prawdziwy ojciec, gdy byliśmy dziećmi. Niestety, wielu ludzi zatrzymuje się na poziomie powtarzania przeszłości. Nie dostrzega tego, że ich życiem stale kierują wzory wyniesione z dzieciństwa. Przypisują oni winę innym, zamiast pójść drogą wspólnego rozwoju z partnerem. Nieświadome poszukiwanie wzorców z dzieciństwa w parterach jest błędnym kołem i pułapką naszej kruchej wrażliwej psychiki. Niektóre kobiety zakochują się w mężczyznach, którzy są chwiejni emocjonalnie. Dlaczego? bo taką chwiejność emocjonalną doświadczyły w dzieciństwie. Wydaje im się, że kochają partnera, a tak naprawdę kochają tą chwiejność emocjonalną, czyli cierpienie. Uświadomienie sobie tego to pierwsza droga do wolności! Kobieta, która ma niskie poczucie własnej wartości, szuka silnego mężczyzny ponieważ jest zafascynowana jego siłą i pewnością siebie. Dopiero po upływie dłuższego czasu zauważa, że rzekoma pewność siebie jej męża jest jedynie odwrotną stroną jego ogromnej niepewności oraz nieumiejętności okazywania uczuć i przyznawania się do własnych słabości. Na początku kobieta ta żyje, korzystając z pewności mężczyzny. Stopniowo jednak czuje się coraz bardziej skrępowana i chciałaby uciec z więzienia, do którego udała się dobrowolnie, choć nieświadomie. W sytuacji kiedy mężczyzna który nie zaznała w dzieciństwie poczucia bezpieczeństwa, będzie szukał partnerki która mu to zapewni. Na początku będą oboje szczęśliwi, ale do czasu bo przecież nikt na dłuższą metę nie może występować w roli dającego. Kobieta nie może zawsze tylko dawać, chciałaby także dostawać. I również mężczyźnie nie wystarczy na dłuższą metę doświadczanie od swojej kobiety tylko matczynych uczuć ciepła i bezpieczeństwa. Okaże się, że chciałby, żeby była ona także partnerką, kobietą która będzie od niego wymagać. Mężczyzna, który znajduje kobietę, która go podziwia chciałby doświadczać tego podziwu przez całe życie. Już po kilku latach zauważa jednak, że jego kobieta również go krytykuje i widzi jego słabe strony. Jest rozczarowany! Ożenił się przecież z inną kobietą, z taką, która wynosiła go na tron. Ponieważ on nie chce zejść ze swego tronu, dochodzi do kryzysu. Kobieta jest zafascynowana tym, że mężczyzna ją ubóstwia. Jest pewna, że zawsze pozostanie jej wierny. Po pewnym czasie ma jednak dość tego ubóstwiania. Ma wrażenie, że nie poślubiła mężczyzny, lecz dziecko, które ją podziwia i o które musi się troszczyć tak samo jak o swoje prawdziwe dzieci. Czuje, że nie może żyć samym zachwytem męża. Chciałaby żyć z partnerem, który dawałby jej poczucie bezpieczeństwa. Mężczyźni lub kobiety z "syndromem pomocy" wybierają partnerów, którzy są wewnętrznie słabi. Oni sami są tak zafascynowani własną umiejętnością niesienia pomocy, że pociąga ich właśnie słabość drugiego człowieka. Często dotyczy to dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, którzy doświadczyli przemocy emocjonalnej i braku poczucia bezpieczeństwa. Ta słabość daje im poczucie siły. Mogą się uważać za zbawcę. Wiedzą, że niosą pomoc. Kiedyś będą żałować ciągłej gotowości niesienia pomocy i zaczną się denerwować słabością partnera. Może się też zdarzyć, że ich partner się rozwinie i pozbędzie słabości. Poczują się wtedy niepewni, ponieważ nie będzie już starego podziału ról. Na początku kiedy mężczyzna jest silniejszy psychicznie od kobiety jest ok. Początkowo cieszy się, że wprowadza swoją partnerkę w życie, że stawia mu wyzwania. Kiedyś jednak konieczność odgrywania roli silnej osoby stanie się dla niego zbyt trudna. Ciężarem okaże się ciągłe kierowanie żoną. On też chciałby otrzymać pomoc, chciałby mieć równego sobie partnera. Widzi jednak, że jego żona coraz bardziej cofa się przed wyzwaniami życia, że stale za coś przeprasza i ciągle nie ma własnego zdania. To jego jeszcze bardziej rozwściecza. Czasem partner nieświadomie wykorzystuje drugą osobę. Młoda kobieta potrzebuje męża, ponieważ chce uciec od trudnej sytuacji rodzinnej i rozpocząć własne życie. Mężczyzna potrzebuje kobiety, by opuścić dom lub udowodnić sobie i kumplom, że jest stuprocentowym mężczyzną. Jego żona jest po to, żeby on znaczył coś w oczach innych. Dopiero później zauważa, że wcale nie chodziło mu o tę akurat kobietę, że nie interesował się jej osobowością. Czasem kobieta wykorzystuje pomoc mężczyzny w swoim rozwoju psychicznym lub zawodowym. Ma nadzieję, że poprzez związek wydorośleje, uwolni się od kompleksów lub dzięki niemu zrobi karierę. To nie rzeczywista miłość prowadzi tę kobietę do małżeństwa, lecz nieuświadomione pragnienie rozwiązania własnych problemów z pomocą drugiej osoby lub zrealizowania własnych celów poprzez druga osobę. W podobny sposób mąż wykorzystuje swoją żonę, mając nadzieję, że dzięki niej uświadomi sobie swoje uczucia, że znajdzie wyjście z depresji. Kiedyś tacy partnerzy przejrzą na oczy i z przerażeniem stwierdzą, że nigdy nie dostrzegali indywidualności i niepowtarzalności wybranych przez siebie osób, ponieważ zawsze patrzyli na nie przez pryzmat własnych celów. Dlatego, kiedy zakochanie minie, otwórzcie szeroko oczy i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy to właściwa osoba. Czy z tą właśnie osobą chce przejść przez życie, życie które nie będzie usłane różami. Życie, w którym pojawią się problemy i zwątpienia. Czy będziemy na tyle silni, by poradzić sobie z przeciwnościami losu ? Czy zaakceptujemy siebie z wadami, których mamy masę? Czy zaakceptujemy siebie z upływem czasu? Bo to, co na początku, nigdy nie będzie już takie same. Bycie razem to bardzo skomplikowana sprawa. Zaczyna się w trudny sposób, często niełatwy, a potem jest już tylko gorzej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz