piątek, 29 stycznia 2016

O leczeniu miłości Podobno człowiek jest najbardziej wrażliwym stworzeniem na świecie. Nie wiem, czy to prawda, ale rzeczywiście jesteśmy istotami bardzo podatnymi na zranienie. Wystarczy niewielki uraz, aby pojawił się bolesny siniak czy rana, której zagojenie się wymaga sporo czasu. Czasami pamiątką po takim wydarzeniu pozostaje blizna, widoczna jeszcze przez wiele miesięcy. Ale człowiek jest podatny nie tylko na urazy fizyczne; nasza sfera psychiczno–duchowa, odróżniająca nas od zwierząt, jest jeszcze delikatniejsza. I dlatego w tej sferze tak łatwo jest nas zranić. Chyba każdy doświadczył kiedyś odrzucenia, obojętności kogoś, kto był dla nas ważny, czy wykorzystania pod pozorem dobrych intencji. Wiemy, jak bardzo to boli — i że ból ten obecny jest jeszcze po wielu latach. Jeśli nawet nie odczuwamy go, na co dzień i myślimy, że to już przeszłość, odzywa się niespodziewanie, kiedy wydarza się coś przypominającego tamtą sytuację, albo nawet bez powodu — gdy na przykład budzimy się w nocy. Zapewne też zdarzało nam się odkrywać, że ludzie, których kochaliśmy, nie potrafią nas kochać odpowiedzialną, bezinteresowną i dojrzałą miłością albo, że kochają nas nie takimi, jakimi naprawdę jesteśmy, lecz takimi, jakimi oni by chcieli, żebyśmy byli. Kiedy przekonywali się, że nie odpowiadamy ich wyobrażeniom — a przecież nikt nie jest w stanie spełniać wszystkich oczekiwań i pragnień innych ludzi — okazywali rozczarowanie albo zupełnie znikali z naszego życia, raniąc nas boleśnie. Wiadomo też, jak się czuliśmy, kiedy zawiódł nas ktoś, komu uwierzyliśmy. Ktoś traktował nas życzliwie, stopniowo zaczynaliśmy mu ufać i odsłaniać się przed nim, zachowywać się swobodnie w jego towarzystwie, przedstawiać mu nasze prawdziwe myśli i poglądy bez strachu o jego reakcję, mówić mu o naszych uczuciach, wierząc, że nas akceptuje... a wtedy ta osoba nagle odsuwała się od nas, zaczynała nas unikać. A może wyśmiała nas albo niespodziewanie zaatakowała publicznie, ujawniając i krytykując to, co powiedzieliśmy jej w zaufaniu? Takie urazy latami gromadzą się w psychice. Niektóre z nich pamiętamy, inne nie — ale żaden z nich nie znika bez śladu. Trwają w podświadomości w postaci lęków, blokad emocjonalnych, mechanizmów obronnych i utrwalonych sposobów reagowania, niszcząc nasze samopoczucie i relacje z ludźmi... Druga strona medalu A jednak, jeśli ktoś nas zranił, to nie możemy zakładać, że zrobił to świadomie. Często nam się tak wydaje, bo odczuwamy gniew, gorycz i ból — ale mimo wszystko osoby, które krzywdzą innych rozmyślnie, zdarzają się rzadko. Najczęściej ludzie nawet nie wiedzą, że swoim zachowaniem ranią innych; częściej robią to z powodu braku informacji, (bo na przykład nie wiedzą, że ktoś ma uraz na jakimś punkcie) albo ludzkiej słabości, ułomności. Święty Paweł, który doskonale znał ludzką psychikę, napisał: „Nie rozumiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę — to właśnie czynię... Łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać — nie. Nie czynię, bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę... Nieszczęsny ja człowiek!” I faktycznie tak jest — na przykład nie możemy zapanować nad irytacją albo niespodziewanie wybuchamy gniewem i robimy lub mówimy rzeczy, których potem bardzo żałujemy — i zastanawiamy się, jak w ogóle mogliśmy komuś coś tak okropnego powiedzieć. Wydawałoby się, że przynajmniej, jeśli kogoś bardzo kochamy, to nie będziemy go ranić. A jednak czasami nasza miłość bez naszej woli staje się wręcz toksyczna dla drugiej osoby. Można tak bardzo kochać, że odbiera się człowiekowi wolność, zaczyna się go tyranizować, sprowadza do roli ulubionego pieska, który ma tak skakać, jak mu zagramy. „Proszę, nie wychodź dziś wieczorem z kolegami”; „Chcę, żebyś nosiła długie włosy, tak mi się z nimi podobasz”; „Przestań się wspinać, boję się, że coś ci się stanie”; „Ależ musisz pójść razem ze mną na przyjęcie, to by było okropne, cały wieczór bez ciebie”; „Zerwij znajomość z Iksińskim, jestem o niego zazdrosny, przecież cię tak kocham”... Ukazałą się w Polsce książka „Kochać zbyt mocno. O przemocy psychicznej w rodzinie”, w której autorka Rosalind Penfold opisuje w historyjkach obrazkowych, jak strasznie została zniszczona podczas dziesięcioletniego związku z „bardzo kochającym ją” partnerem, który ją zupełnie zniewolił i odebrał jej wszelką ludzką godność. Jej wypadek jest oczywiście skrajny, ale w mniejszym natężeniu zjawisko to jest nierzadkie. Łańcuchy krzywd Niestety krzywdy mają tendencję do powielania się. Ludzie, których miłość została zraniona, ranią innych — czasami specjalnie, żeby się w jakiś sposób odegrać, zemścić, a czasami nieświadomie, gdyż z powodu niezaleczonych urazów reagują lękiem, agresją, podejrzliwością. Są zniewoleni przez urazy, więc taki też obraz innych osób sobie tworzą, a następnie traktują je jako agresorów i krzywdzicieli, chociaż nic im one nie zawiniły. Powstaje efekt samospełniającej się przepowiedni, gdyż „zaatakowane” w ten sposób osoby najczęściej zaczynają zachowywać się tak, jak się od nich „oczekuje”. A zranione niesprawiedliwą oceną, mogą z kolei z lękiem i podejrzliwością podchodzić do kolejnych osób... Tak tworzy się łańcuch zranień. Inny powód to nieświadome powtarzanie we własnym życiu wzorców zachowań wyniesionych z rodzinnego domu. Wiadomo, że przemoc stosują najczęściej ludzie, którzy sami jej doznali w dzieciństwie; ofiary przemocy wchodzą w związki z osobami stosującymi przemoc, a osoby, których rodzice pili — z alkoholikami. Mimo że obiecują sobie, że stworzona przez nich rodzina będzie wolna od alkoholu i przemocy, nieświadome, utrwalone wzorce zachowań okazują się silniejsze. (Warto tu polecić książkę „Miłość to wybór. O terapii współuzależnień” R. Hemfelta, F. Minirtha i P. Meiera, w której autorzy, amerykańscy psychiatrzy, opisują, jak powstają utrwalone wzorce zachowań i jak się uwolnić od ich powtarzania). Czy istnieje wyjście z tego zaklętego kręgu? Tak — trzeba przecinać łańcuchy krzywd. Trzeba starać się uwalniać od naszych zranień, choć jest to bardzo trudne, i próbować ochraniać innych ludzi przed ich skutkami, tak żeby ich z kolei nie ranić. Potrzeba przebaczenia Dlatego tak ważne jest przebaczenie, bo tylko ono umożliwia zerwanie związków z bolesną przeszłością. Dopóki nie przebaczymy osobie, która nas zraniła, nie zdołamy naprawdę uwolnić się od doznanej krzywdy. Temat będzie powracał, nawet, jeśli, na co dzień uda nam się go wyprzeć ze świadomości. Oczywiście nie jest to łatwe. Nie wystarczy powiedzieć „Od dziś przebaczam Iksińskiemu”. Przebaczenie, zwłaszcza w przypadku dużych krzywd, jest długotrwałym procesem, który wymaga sporej pracy nad uczuciami i kosztuje czasem wiele cierpienia. Ale za to przynosi ogromną ulgę, spokój wewnętrzny i pogodę ducha. Będzie nam łatwiej zaakceptować drugiego człowieka wraz z jego niedoskonałością i błędami, zawinionymi lub nie, jeśli będziemy pamiętać, że sami też często potrzebujemy cudzego przebaczenia. Dostrzeżenie ran, które zadajemy innym osobom, jest znacznie trudniejsze niż w odwrotną stronę i często nam się wydaje, że nie ponosimy żadnej winy. Jeśli jednak spróbujemy „wyjść z siebie” i zaczniemy analizować nasze zachowania i motywy z punktu widzenia innych ludzi, odkryjemy, ile jest w nas egoizmu i wad, i jak uciążliwi potrafimy być dla otoczenia. Nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, bo mechanizmy obronne, takie jak racjonalizacja i wypieranie, dbały, abyśmy nie utracili pozytywnego obrazu siebie we własnych oczach... Natomiast jak już wcześniej wspomniałam i wielokrotnie będę to przywoływać, jeżeli ktoś nie żałuje zła, które wyrządził innym, nie można mu przebaczyć! Jeżeli nie żałuje i nie przeprosił - nie ma dla niego przebaczenia! Kropka. Inaczej nie mógłby zmienić swojego złego postępowania. Może być nawet przekonany, że nic złego nie uczynił, może nie wiedzieć, że kogoś skrzywdził. Co gorsza mógłby się w tym postępowaniu utwierdzić! Więc jeszcze raz - jeżeli nie żałuje - nie ma przebaczenia. Wracając do przebaczenia, zacytuję, „Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu!. Warunkiem przebaczenia jest, więc żal, skrucha i przeproszenie. Wtedy też jest o wile prościej przebaczyć sobie i komuś.
Panowie, nie bójcie się atrakcyjnych kobiet Czy zdajecie sobie z tego sprawę, że najbardziej atrakcyjne kobiety są najbardziej samotne! Z czego to wynika? Zacznę od początku. Źródło kompleksów znajduje się już w dzieciństwie i wynika z relacji z rówieśnikami. Pewnie niejednokrotne byliście świadkami, bądź osobiście zdarzyła wam się sytuacja, że zazdrosne koleżanki robiły niemal wszystko, by przekonać, że ładniejsza od nich koleżanka jest nic niewarta, systematycznie obniżając jej poczucie wartości. Nie tylko rówieśnicy obniżają poczucie własnej wartości. Czynią to także rodzice, gdy np. nie chcą wychować kobiety próżnej. Nie podkreślają jej walorów, nie nagradzają, sądząc, że to właśnie skromność będzie dla nich lepsza. Tymczasem postawa taka zaburza pewność siebie u dziecka. A kompleksy z dzieciństwa niszczą nasze poczucie wartości w życiu dorosłym. Dlatego tak często słyszymy jak atrakcyjna kobieta mówi o sobie źle. Wydawałoby się, że dojrzała emocjonalnie kobieta potrafi uporać się z własnymi niedoskonałościami, często wyimaginowanymi. Niemniej jednak okazuje się, że w dorosłym życiu kompleksy narastają, a to jeszcze bardziej potęguje, bo mężczyźni unikają atrakcyjnych kobiet. Robią tak, bo oni również mają kompleksy i tak naprawdę tylko niewielki odsetek ma ugruntowane poczucie własnej wartości. A to z kolei niesie za sobą obawę porażki, odrzucenia i dlatego też bardzo często nawet nie próbują poderwać atrakcyjnych kobiet. No i koło się zamyka, a kobiety atrakcyjne bardzo często są samotne. Bardzo samotne! Dlaczego bycie atrakcyjną wiąże się z byciem samotną? Przecież wokoło wszyscy twierdzą, że atrakcyjni mają łatwiej w życiu? W poszukiwaniu przykładów z życia napotkałam się na forach internetowych na wiele potwierdzających tą tezę historii. Oto kilka z nich zacytuję: "... znam atrakcyjną, samotną kobietę. Jest trochę niedostępna. Ja po prostu myślę, że nie znalazła jeszcze tego właściwego. Kiedyś jeden facet powiedział jej, że jest za ładna, że jest zbyt inteligentna i zdolna..." "... Oczywiście, że znam i to wcale nie jest dziwne. Ładna i inteligentna dziewczyna ma wymagania i nie zadowoli się byle jakim facetem, byle tylko nie być samej..." "... Nie jestem pewna czy należę do tych atrakcyjnych, ale kilka razy słyszałam w życiu od facetów, że jestem za mądra i za ładna... ponoć odstraszam facetów... to wcale nie jest fajne. Wolałabym być brzydsza lub chociażby bardziej przeciętna, szara, nijaka, bo wbrew pozorom faceci wiążą się z tymi zwykłymi, a za ładnymi się tylko oglądają, od co..." "... to chyba naturalne, że im ktoś ładniejszy, bardziej inteligentny (gdy wszystko to idzie w parze) tym ma wyższe wymagania... " Czy to "naturalne" nie jest męskim usprawiedliwieniem? Być może mężczyźni obawiają się atrakcyjnych kobiet? "... nie powiem, że nie lubię atrakcyjnych, ale tu już towarzyszy strach przed porażką i głupie bezpodstawne myślenie "Bo taka piękna kobieta to pewnie nawet na mnie nie spojrzy". „Ogólnie faceci boja się odrzucenia... nie wszyscy... ja po prostu na przykład jestem bardzo nieśmiały w stosunku do kobiet, które uważam za atrakcyjne... " "...Sądzę, że mężczyźni są typowymi "samcami" - panowie bez obrazy - chroniąc własne terytorium chcą czuć się ważni i potrzebni, a atrakcyjna i do tego jeszcze silna kobieta stanowi dla nich pewnego rodzaju zagrożenie..." "... Ostatnio usłyszałam o sobie, że faceci się mnie boją. Dlaczego? Bo jestem atrakcyjna (sprawiam wrażenie) pewnej siebie. To dla mnie naprawdę niekomfortowe i chciałabym, aby mężczyźni nie bali się ze mną rozmawiać flirtować. Atrakcyjne kobiety nie gryzą..." "...bo faceci z góry zakładają, że ładna kobieta musi być już zajęta, więc sobie odpuszczają jej poderwanie..." "... wiem że to może głupio zabrzmi, ale ja jestem atrakcyjna i widzę, że bardzo podobam się chłopakom, ale właśnie wszyscy się mnie boją. Jedyne, co robią to śledzą każdy mój ruch jak przechodzę korytarzem na uczelni, ale pierwszego kroku nikt nie robi. Najłatwiej jest takim zwykłym, przeciętnie-ładnym dziewczynom. Super laski tak naprawdę często są samotne..." "... do naprawdę ładnych dziewczyn podbijają (prawie) jedynie bardzo głupi faceci, a później trudno się dziwić, że śliczna dziewczyna jest z jakimś głąbem, jeśli inteligentnemu chłopakowi wydaje się, że za wysokie progi..." Tak, więc panowie więcej wiary w siebie! Trzymam kciuki, żeby nieprzeciętna uroda was nie paraliżowała, to tylko uroda, która kiedyś i tak przeminie. A wy, atrakcyjne Panie, jeżeli chcecie, by nowa znajomość nabrała wiatru w żagle, nie bójcie się okazywać zainteresowania. Pamiętajcie - jedni i drudzy - że wasze obawy są często takie same. Kobiety też się boją porażki i odrzucenia, też czują niepewność, zastanawiają się, czy oby na pewno mu się podobam? Nie bójcie się ryzykować, bo możecie za dużo stracić! Kobiety atrakcyjne nie gryzą, zmieńcie stereotypy, one naprawdę są fajnie, wrażliwe, skromne, a przez Wasz strach bardzo osamotnione. „Rozwój osobisty człowieka rozumnego” - Steve Pavlina „Jeśli czegoś pragniesz – poproś o to. Zaakceptuj ryzyko odrzucenia i mimo wszystko zdobądź się na odwagę, by działać. Jeżeli spotkasz się z odmową, przeżyjesz – to, co cię nie zabije, tylko cię wzmocni. W razie pomyślnego obrotu spraw osiągniesz cel najszybciej i najprościej, jak to tylko możliwe. Gdy podejmujesz ryzyko odrzucenia, otrzymujesz to, czego pragniesz, albo stajesz się odważniejszy. W obu przypadkach coś zyskujesz. Właśnie dziś obiecaj sobie, że zamiast unikać konfrontacji ze swoimi lękami, spróbujesz je pokonać”
O braku zainteresowania ze strony mężczyzny Co jakiś czas Panie, szukające swojej drugiej połówki, kręcąc się po przeróżnych miejscach.Spotykają faceta, z którym po burzliwej wymianie maili, po długich rozmowach na fejsie, gie-gie czy innym skypie, czy telefonie, w końcu dochodzi do spotkania w realnym świecie, czasami do dwóch i nagle po gościu ślad się urywa. Albo się nie urywa, ale facet ani nie zadzwoni, ani nie zapyta się jak się Pani czuje. Wtedy niewiasta bije się myślami: „Zapytać czy nie zapytać?” albo „Może coś się wydarzyło?” albo ”Może zgubił telefon, komputer mu wcięło, może po prostu się krępuje pierwszy skontaktować?” albo „Czy ja mam pierwsza zadzwonić, czy czekać aż się on odezwie, bo może pomyśli, że się narzucam” a „może ma żonę” albo „coś mu się stało?” i tak dalej i tak podobnie w kółko aż wprowadzają się w stan skrajnego psychicznego wyczerpania. Weźmy hipotetyczną sytuację, jakich naprawdę wiele. Oto ona poznaje jego. Nie ważne gdzie i jak. Ważne, że się spotykają, idą sobie na randkę. Jest miło, przyjemnie, może są jakieś drobne wpadki, może coś nie zatrybi, coś zazgrzyta, ale na końcu ludzie wymieniają się numerami komórek i zapada cisza. I tu dochodzę do sedna problemu. Pierwszym z nich jest chyba niemożność zrozumienia prostego mechanizmu, jakim jest prosta konstrukcja faceta. Jeśli bowiem Pan, nie jest zainteresowany Panią, to on po prostu zapomina o niej. Jeśli komuś nie zależy, to nie zależy i nie widzi problemu, w braku zwrotnego telefonu czy SMSa. Drugi problem i zagwozdka, to niestety niskie poczucie wartości wielu Pań. No jeśli Pani okazała zainteresowanie Panem, a on ją olał, to czemu ona się tym zadręcza? Kobieta o niskim poczuciu swojej wartości zaraz szuka winy w sobie. Co ja takiego mam w sobie, że ja pomimo tego, iż się wystroiłam jak mało kto, to facet mnie olał. No czemu? - myśli sobie Pani i zaczyna świadomie lub nie szukać winy w sobie. Jak nie w sobie, to stara się zrozumieć, co poszło nie tak, że on okazał jej totalną zlewkę. No chodzi taka, nie je, nie pije i zaczyna się zastanawiać. Co jest ważne? Mianowice zrozumienia prostego mechanizmu, iż chłop jest prosty jak cep. Tak, prosty. Na chwilę zapomnij kobieto, że jesteś kobietą, wczuj się w faceta, ok.? Wiem, że to może być trudne, ale wczuj się. Jak facet myśli, gdy patrzy na fajną kobietę? Na początku patrzy! Patrzy na całą ciebie, patrzy głęboko w oczy. Patrzy, patrzy, ogląda Cię instynktownie. Bezwolnie i na początku widzi Cię wyłącznie w kategorii kobiety, jako płci, matki rodzicielki, kochanicy, samicy, a nie osoby posiadającej wartości duchowe, inteligencję czy nieprzeciętne wartości niematerialne. W ogóle mu nie w głowie pisanie wierszy z Tobą. Nie, nie widzi jeszcze twojej duszy, widzi Twoje ciało, on na początku tylko patrzy jak wyglądasz. Dlaczego ? bo pierwsze u samca jest pożądanie! Tak oni są skonstruowani! Jeśli w tym momencie, facet nie zapragnie kobiety, będzie trudno go do tego zachęcić później. Na nich działa Wasz seksapil i jeśli nim na początku nie emanujecie, to pojawia się pierwszy problem. Nie ma pożądania, nie ma niczego, no może jakaś przyjaźń, koleżeństwo ale nic poza tym. Bo po tym jak samiec już się napatrzy, to mu się włącza rozum. Najpierw myśli klejnotami, potem mu się włącza rozum. Proste? Więc przechodzę dalej. Jeśli uznał taki jeden z drugim, że jest z Was fajna babeczka i wszystko macie na swoim miejscu, znaczy się spodobałyście się samcowi, uznał Was za atrakcyjne zewnętrznie i fizycznie, znaczy się erotycznie i zaczyna czuć te przyjemne ciepełko pożądania, to zaczyna później włączać mechanizmy rozumowe. Tak, zaczyna myśleć, oceniać, kalkulować. A co jest w tym myśleniu faceta najważniejsze? Ano drugim po pożądaniu elementem, tak naprawdę motywującym faceta do działania wobec kobitki, jest cel, do jakiego kobita mu jest potrzebna. Tak więc wiedząc to, co teraz piszę, będziecie mogły lepiej zrozumieć, ten problem z tymi randkami, jakie miałyście z facetami. Otóż, jeśli facet przyszedł na spotkanie z Wami, bo myślał wyłącznie o poderwaniu laski, na jedną noc to nie jest dla niego ważne to, w jakim celu Ty przyszłaś na randkę. Nie ma to żadnego znaczenia. Facet nastawiony na seks, myśli wyłącznie o seksie. Nawet jak mówi Ci: - Jestem zachwycony Pani wyglądem. - Jestem wdzięczny za każdą chwilę z Panią. Mógłbym codziennie tak na Panią patrzeć. - Tonę w Pani oczach, co mam zrobić, by Pani poczuła się ze mną szczęśliwa! Czy wstawi Ci inne głodne kawałki, które w jego przekonaniu sprawiają, iż kobieta mięknie. On naprawdę działa tak, stosując sprawdzoną metodę, która w jego przekonaniu zakończy się pełnym sukcesem. Każdy facet ma swoje strategie w tej materii, cały zasób sprawdzonych zaczepek słownych, ma swoje słowniki, w których zapisuje słowa, budzące u samicy pożądanie, zbiory aforyzmów, anegdot, które sprawdził na innych kobietach. Natomiast jeśli facet ma uczciwe zamiary, szuka matki dla swojego dziecka, partnerki na całe życie, to on słucha co mówi ona do niego i stara się jej nie zrazić opowieściami o sobie. Wielu też doświadczyło porażek, więc bywają ostrożni, czasami lekko wycofani, czasami sykną bo coś wciąż ich rani, ale nie zrobią jednego, nie będą do Was lecieć z łapami a przede wszystkim, nie będą chcieli Was czymś urazić, lub spłoszyć. Widzicie różnicę? Jeden, który przychodzi szukając szybkiego seksu, będzie parł do realizacji swoich celów stosując swoje manipulacje, zagrywki, słowa, by Was przywabić i wykorzystać nie bacząc na to, czy Was przy tym zrani czy nie. On myśli o seksie, o Was nago w łóżku. Drugi, będzie Was obserwował, oceniał i uważał, żeby nie wypaść źle, nie zranić, nie popełnić jakiegoś faux pas. Pierwszy chce tylko jednego i zapomnieć, drugi chce by spotkanie było miłe i może miało jakąś kontynuacje. Dwie skrajne postawy. Kwestia druga to oczywiście sprawa niezrozumienia prostej rzeczy: Jeśli ktoś po poznaniu nie odzywa się, to oznacza tylko i wyłącznie, że tej osobie na znajomości z nami po prostu nie zależy. Jeśli więc spotykasz faceta, który jest na spotkaniu miły, ale pomiędzy słowami czujesz, że on jest bardziej zainteresowany twoim ciałem i dajesz mu odczuć, że nic z tego nie będzie, a na pewno nie na pierwszej, trzeciej czy 24 randce, to facet nagle przestaje się starać. Nie zależy mu. On nie ma sensu już się wysilać, więc da Ci numer telefonu, bo a nóż widelec Ci się odwidzi i może zechcesz jednak się z nim pokochać, sam może jeszcze raz spróbuje jakoś wywrzeć nacisk, by Cię do seksu zachęcić ale zwykle pod byle pozorem robi coś, by nie musieć kobiecie w oczy spojrzeć i powiedzieć szczerze, że nic z tego nie będzie. Większość facetów mówi, że w takich okolicznościach, się odezwą, a tak naprawdę odchodzą sfrustrowani, a jako niezadowoleni najczęściej nie zamierzają zadzwonić do tej, co im nie dała. Jesteś ich niepowodzeniem rozumiesz? A z niepowodzeniem nie ma o czym rozmawiać. Tak więc jeśli Pan mający cel matrymonialny przychodzi na spotkanie, podobasz mu się (nawet jeśli to podobanie pojawia się dopiero po spotkaniu) to zwykle zaczyna mu zależeć. Tak? Zależeć na Tobie mu się zachciewa. Wtedy daje na randce nr. telefonu, sam Ci go daje, na spotkaniu, lub później zadzwoni, prosi o Twój, zapyta się, czy było miło, że może jeszcze to powtórzycie.Facetowi jeśli zależy i na czymś poważniejszym to na głowie stanie, będzie wieczorem Ci smsy słał, zaprosi Cię na kawę nawet w przerwie meczu Polska-Rosja i nie pozwoli byś miała wątpliwości. On też widzi w Tobie obiekt seksualny, ślepy też by widział ale nie to jest pierwszorzędnym celem. Chłopy są proste ich sposób widzenia świata jest zero-jedynkowy. Oni nie widzą i nie przywiązują wagi do rzeczy nieistotnych z naszego punktu widzenia. Co ważne jest ważne, co jest nieważne, nie istnieje, nie interesują się tym, tego po prostu nie ma. Koncentrują się na tym co dla nich ważne. Ty te rzeczy widzisz, bo one są ważne dla Ciebie. Dla niego jeśli on ich nie widzi, są nieistotne i nieważne. Staną się ważne, jeśli Ty się staniesz dla niego ważna. Dlatego, jeśli facet nie pisze do Ciebie, to znaczy, że Ty jesteś dla niego nieważna. Pamiętaj o tym! I kwestia ostatnia. Wiele Pań zada sobie jak najbardziej słuszne pytanie, gdzie ja oczy miałam, że takich sygnałów nie zauważyłam? I tu niestety wychodzi pewne istotne podobieństwo, które w konsekwencji podkreśla różnice pomiędzy facetami i kobietami. Otóż spotkania zwykle uznaje się za udane, kiedy dwie strony realizują poprzez spotkanie swoje cele. Innymi słowy, jeśli dochodzi do spotkania samca i samicy, a każde z nich przychodzi na to spotkanie z określonym celem, które w ramach spotkania zostają zrealizowane, to takie spotkanie jest po prostu udane. Jeśli przychodzicie z różnymi celami na takie spotkanie, jedna strona może być zadowolona, druga już nie. Dlatego po spotkaniu ta strona, która się nie odzywa, z dużym prawdopodobieństwem jest osobą, która nie osiągnęła celu, z jakim przyszła na spotkanie by się poznać. Jest to logiczne, prawda? A teraz istotną sprawą, jest wsłuchiwanie się na spotkaniu w to, co mówi słowami i ciałem jedna i druga strona. Ludzie potrafią kłamać. Generalnie kiedy dwie nieznajome osoby się spotykają, nie mówią nigdy całej prawdy. Dlatego wielu ludzi poznanych w sieci, zwleka ze spotkaniem, bo mają nieczyste intencje albo mają obawy, że jak odejdą od komputera i zaprezentują siebie, to czar pryśnie. I są przekonani, że dalszy kontakt zależy od tego pierwszego spotkania. I boją się, szczególnie, jeśli do spotkania dochodzi zdalnie czyli w sieci. Wtedy szczególnie muszą się dobrze przygotować do spotkania w realu, by jeśli były ich łgarstwa nie wyszły na wierzch. Komuś, komu zależy by mieć kogoś, chce poznać tego kogoś nie ze zdjęcia, które może być sprzed wielu lat, nie poprzez głos, który słucha w telefonie, ale poprzez połączenie fizyczne, mowy ciała i słów w jedno, czyli podczas realnego spotkania. Im szybciej tym lepiej bez przeciągania w nieskończoność. Nie jesteś w stanie znaleźć tych dwóch godzin na spotkanie? Nie wierzę! Jeśli więc ktoś dłużej z Wami rozmawia przez mail, GG czy jakiegoś skypa, że to nie ma czasu na spotkanie, to kłamie. Ukrywa coś i bez wejścia w relację, tego raczej nie uda się wykryć, chyba, że ten ktoś się wyłoży. Spotkanie face to face odsłania prawdę może nie od razu, ale przynajmniej jesteśmy w stanie zajrzeć odrobinę za maskę nam sprzedawaną w sieci czy przez telefon, zweryfikować daną osobę w rzeczywistości. Jeśli więc ktoś na spotkaniu zaczyna wysyłać sygnały, to Ty masz włączyć odbiór, bo pierwsze wrażenie wiele o człowieku mówi. Po drugie przestań kobieto na chwilę myśleć o tym co on myśli. Przestań w duchu użalać się co będzie, albo czego nie będzie, albo, że może znowu wszystko skończyć się jak poprzednim razem i coś w tym stylu. Po prostu się patrz i słuchaj co facet mówi. Bo to co facet mówi, wiele o facecie Ci powie. Chyba, że trafisz na cwaniaka, który jest lepiej od Ciebie przygotowany i wie jak Cię oszukać i oczarować. Ale w zdecydowanej większości, faceci są szczerzy i do bólu. Jak facet Ci opowiada jak bardzo został zraniony przez kobiety, jak nie jest gotowy na związek, jaki jest poraniony, to masz sobie to przetłumaczyć na swoje, że facetowi nie zależy na trwałej znajomości, że chce tylko jednego bez konsekwencji. Jak Ci mówi, że masz się w nim nie zakochiwać, to masz się nie zakochiwać, bo to oznacza, że on nie ma ochoty na związek trwały, co najwyżej chce Cię tylko jednego i od czasu do czasu pójść na kawę. Nie będziesz też jedyną dla niego, jak Ci będzie mówił o innych kobietach, z którymi się spotykał, o przyjaciółkach, które są dla niego ważne. Masz przerąbane, jak Ci na randce opowiada cały czas o mamusi. Szybko wówczas uciekaj. Maminsynek to najgorsze co mogło Cię spotkać. Jak opowiada o swojej byłej żonie i co ona mu robiła, też uważaj. Zaraz do niej wróci. Jak mało kobiet zdaje sobie z tego sprawę? Słuchaj i patrz co robi. Jeśli czujesz, że jest małomówny, nic nie mówi o sobie, siedzi skulony, spięty za stolikiem, uważaj, ma coś do ukrycia, jest nieufny i zamknięty w sobie, jego prawdziwe oblicze może być jeszcze inne. Jeśli stara się Ciebie dotknąć, spróbuj dać się dotknąć, patrz czemu to robi. Wielu mężczyzn, którzy widzą kobietę, która im się podoba usiłują ją dotknąć. Tym dotykiem zdradzają, że chcą tylko jednego. Jeśli dotyk nie przekracza granic, niechcący dotknąć twarzy, ręki, ramienia, to znaczy, że szanują Waszą intymność i nie chcą przekraczać granicy, jaką wyznaczacie. Słuchaj co mówi i patrz czy to, co mówi jest spójne z jego zachowaniem. Ludzie szybko rozpoznają przekaz, kiedy łączą informacje przesyłane kanałem werbalnym (słowa) z niewerbalnym (mowa ciała). Jak nie ma tu spójności, czujemy, że coś nie gra, coś zgrzyta. Zdarzają się sytuację kiedy kobieta za dużo gada o sobie, skoncentrowana na tym, by maksymalnie dużo powiedzieć na pierwszej randce i nie widzi, nie słyszy co do niej mówi facet. Nie widzi nawet, że on gapi się na inne kobiety w restauracji. Nie załapie i nie połączy np. faktu, że facet się przechwala swoimi włościami, samochodami czy znajomościami, a gdy przychodzi do płacenia nagle uzmysławia sobie, że nie zabrał portfela. Nie zwraca się uwagi na szczegóły, które mówią o facecie dużo jak brak podstawowej dbałości o swój zapach, higienę, ubiór. Można przyjść ubranym skromnie ale w czyste, schludne i nawet tanie ubranie. Można też przyjść w dresie okazując tym brak szacunku oraz olewanie zaproszonej osoby. Pewna doza ogólności sprawia, że pisząc o tak prozaicznych sprawach, piszę bez wchodzenia w szczegóły, bardzo ogólnie i nie za głęboko. Każdy przypadek, chociaż może zawierać bardzo podobne schematy, może zawierać przeróżne tonacje i kompozycje cech, które mogą czynić daną sytuację niepowtarzalną. Ale jedno z całą pewnością jest pewne: nie należy bać się by się dowiedzieć, czemu ktoś, po spotkaniu z nami się nie odzywa! Nie należy o to pytać samą siebie, tylko tamtej, nowo poznanej osoby. Nie bać się. Pytać od razu i słuchać odpowiedzi. Można też przyjąć prostsze rozwiązanie, że jeśli ktoś po spotkaniu z nami, mimo iż na spotkaniu był nami zachwycony, wie gdzie nas szukać, nie zadzwoni, nie szuka to trzeba przyjąć, że po prostu nie jesteśmy w jego/jej typie, nie zależy jej/jemu na nas i nie chcą nam powiedzieć tego, bo albo się wstydzą, albo nie chcą nas zranić, albo są pieprzonymi tchórzami! Po prostu z jakiegoś nas nie chcą. I wtedy jeśli nas nie chcą, my sobie nimi po prostu nie zaśmiecamy umysłu. Czy rozumiecie drogie Panie? Nie zaprzątamy umysłu! Tak się zdarza, tak bywa i przechodzimy nad tym do porządku dziennego. To dbanie o higienę psychiczną bardzo pomaga. I proszę, nie szukaj w sobie przyczyn. Pamiętaj, że każdy w końcu kogoś spotka, kto czeka na nas, a nie na każdego, czy każdą. Jeśli komuś na nas nie zależy, to znaczy, że nie jesteście sobie pisani. Nie dlatego, że jesteście źli, niedobrzy, czy jacyś nie tacy. Po prostu to nie ten czas, nie to miejsce i nie ta osoba! Bycie razem to bardzo skomplikowana sprawa. Zaczyna się w trudny sposób, często niełatwy, a potem jest już tylko gorzej. Wiem co piszę, bo piszę z własnego doświadczenia.

sobota, 23 stycznia 2016

Psychopata XX wieku Słowo psychopaci kojarzą nam się z mordercami, gwałcicielami, zamachowcami, samobójcami. Jednak Ci schowani pod płaszczykiem XX wieku nie zawsze uciekają się do przemocy fizycznej i nie zawsze popełniają przestępstwa. Działają raczej w białych rękawiczkach, czego my niestety nie widzimy. Psychopaci, których nie widzimy mają pełno zalet, posiadają wysoki wskaźnik inteligencji poznawczej są bardzo pewni siebie, czarujący, charyzmatyczni. Kiedy przeciętny odbiorca słyszy termin „psychopata”, ma przed oczami Hannibala Lectera. Gdy tematem zajmują się psychologowie, mamy wtedy na myśli szczególną podgrupę społeczeństwa o pewnym zespole cech osobowości. Te cechy to bezwzględność, nieodczuwalnie strachu, chłód. To umiejętność działania pod presją, nie uginanie się wobec okoliczności. Niezdolność do odczuwania empatii i brak sumienia. Psychopata nie jest, jak kiedyś mylnie sądzono człowiekiem, który wybiera samotność i stroni od ludzi. Przeciwnie, bywa duszą towarzystwa i dobrze się odnajduje w dowolnych sytuacjach społecznych. Bardzo ważna informacja, psychopata nie potrafi się zaangażować emocjonalnie, w relacjach pozostaje chłodny, zdystansowany albo udaje! Gdy wpada w kłopoty umiejętnie się usprawiedliwia, zrzucając winę na inne osoby i okoliczności. Świetnie posługuje się językiem, potrafi wręcz sprawnie nim manipulować. Po dłuższym kontakcie z nim zaczynamy dostrzegać pod przyjemną powierzchownością pewną emocjonalną pustkę i egocentryzm. Wyżej wymienione cechy takie jak pewność siebie, charyzma, bycie duszą towarzystwa nie oznacza, że posiadanie tych cech świadczyć będzie, że mamy do czynienia z psychopatą. Z psychopatą trzeba dłużej pobyć, aby muc dostrzec jego bezwzględność i emocjonalną pustkę. Zawsze potrafi wyjść bez szwanku, poczynione zło w białych rękawiczkach potrafi obarczyć drugą stronę, a siebie wybielić. Sprawnie manipuluje ludźmi. Po czym poznasz psychopatę? bezwzględne nieliczenie się z uczuciami innych. Jak już wyżej wspomniałam psychopata nie zna takich pojęć jak: wyrzuty sumienia, empatia, system wartości, zasady moralne, etyka. Kwintesencją tego zaburzenia jest głęboki i nieuleczalny deficyt uczuć. Psychopaci są nazywani daltonistami uczuć. Emocji nie czują, a jeśli, to jedynie powierzchowne i jest to głównie: złość, gniew, frustracja, drażliwość, wrogość, które zazwyczaj tłumią. Nie potrafią ich rozpoznać lub emocje innych nie mają dla nich znaczenia. Co jeszcze jest ważne, psychopaci uczucia potrafią udawać. I to doskonale. Wiedzą oni, że to przynosi dobre efekty. To mistrzowie zakładania masek i zarządzania swoimi atutami. Stąd robią często dobre pierwsze wrażenie: sympatyczni, wzbudzający zaufanie, czarujący, troskliwi. Najważniejsze są wybitnie inteligentni. Potrafią odnieść sukces w zawodach takich, jak: lekarz, prawnik, menedżer, dyrektor. Psychopatów tu nie brakuje. Bowiem ich celem jest władza, kontrola, pieniądze. A ponieważ kierują się zasadą "po trupach do celu" - często swój cel osiągają. Psychopaci to sprawnie działające maszyny bez uczuć! Weźmy tu np. prawnika. Zazwyczaj przystojny, czarujący, dla niego liczy się cel, niezależnie od ponoszonych strat i konsekwencji. Prawnicy – uważa się, i jest to do pewnego stopnia stereotyp – działają bezwzględnie, kierując się własnym interesem, a przy okazji interesem klienta. Bywają perfekcjonistami. Nie mają skrupułów, gdy naginają fakty, żeby potwierdzić własne tezy i przypuszczenia. Potrafią kłamać i oszukiwać. Co jeszcze ich cechuje? Lekceważenie norm, reguł i zobowiązań społecznych, zazwyczaj tworzą własne indywidualne. Dla psychopaty normy i zobowiązania nie istnieją. A przynajmniej nie dotyczą jego, może innych. Psychopata jest roszczeniowy. Wychodzi z pozycji „mnie się należy”. Wymaga, aby traktować go szczególnie wyjątkowo, jakby nie obowiązywały go reguły. Uważa, że zawsze ma rację, że to Ty się mylisz. Osobowości psychopatyczne są często również narcystyczne! Nie potrafią utrzymać trwałych związków z innymi, chyba, że ma określony cel oraz nie mają trudności w ich nawiązywaniu. Psychopata nie przeprasza, zazwyczaj powie, że on nie czuje, żeby wyrządził ci przykrości, wiec jak mógłby przeprosić. Jak już wspominałam, psychopata potrafi być ujmujący i świetnie udaje. Stąd też nie ma żadnego problemu z nawiązywaniem relacji, w tym z płcią przeciwną. Ale psychopata nie jest zdolny do miłości i bliskości. Jest pozbawiony również wglądu w siebie, tak koniecznego w życiu z drugą osobą. Psychopata nie widzi u siebie słabych stron czy potrzeby zmiany. Dlatego też związki psychopaty bywają kruche. Bywają jednak i takie, które trwają niestety latami, zanim ich partnerki uświadomią sobie z kim żyją i zdobędą się na odwagę by odejść i zadbają w końcu o siebie. Nie wszyscy ludzie wybierający ww. zawody są psychopatami, chodzi tu o to, że psychopaci w tych zawodach świetnie się odnajdują, realizują swoje cele w białych rękawiczkach, dlatego tak trudno nam ich dostrzec. Skąd się biorą psychopaci? Tego nie wiem. Z pewnością jest to kompilacja czynników genetycznych (predyspozycje genetyczne, np. rodzic o cechach psychopatycznych), biologicznych (funkcjonowanie mózgu) i środowiskowych (wpływ otoczenia). Istnieje szereg hipotez i koncepcji - od neurologicznych po psychologiczne. Mówi się o znaczącej roli dzieciństwa na kształtowanie się osobowości psychopatycznej. Podłożem wykształcenia tego zaburzenia bywa często dzieciństwo pełne przemocy, a okrucieństwo, jakie zadaje psychopata, jest reakcją na cierpienie. Inną koncepcją jest ta dotycząca wymagań jakie stawiają przed dzieckiem rodzice: wymagań uległości i totalnego podporządkowania. Kolejna z popularniejszych teorii mówi o chłodzie emocjonalnym i braku zainteresowania dzieckiem ze strony rodziców. Tak czy inaczej istnieją pewne zachowania, które wykazuje dziecko już w dzieciństwie, które mogą, choć absolutnie nie muszą, świadczyć o predyspozycjach czy skłonnościach do przejawiania w przyszłości tego zaburzenia. Są to m.in.: agresja, notoryczne kłamstwa, brak reakcji na stosowanie kary, obojętność na cierpienie innych. Jeszcze jedno ważne pytanie, dlaczego niektórzy wiąż się z psychopatami? Dlatego bo, psychopata: • imponuje - ma często władzę, pieniądze, odnosi sukcesy zawodowe. Jest dominujący, silny, • potrafi udawać - i co jakiś czas udaje, potrafi być czuły, pomocny. Szczególnie przy innych ludziach. • partnerzy psychopatów często wykazują potrzebę silnych emocji w związku - mają świadomość, że jest to spalające, toksyczne, ale inaczej jest im nudno, jałowo. Najczęściej ma to związek z klimatem emocjonalnym w rodzinie pochodzenia (np. emocjonalna, chwiejna relacja z rodzicem, rodziny dysfunkcyjne). • mamy spadek formy - przeżywamy depresję, żałobę, stres, napięcie, rozstanie z poprzednim partnerem. Potrzebujemy, żeby ktoś się nami zajął, zaopiekował, zainteresował. A psychopata - jak chce - to potrafi. Głównie na początku znajomości. A potem, jak odejść od kogoś, kto nam tyle dał? • czujemy się samotni - a samotność tak nas boli, że wolimy być prawie z kimkolwiek, niż samemu. • mamy potrzebę akceptacji społecznej, uznania - psychopata to często atrakcyjny, inteligentny, uroczy mężczyzna, nierzadko wysoko postawiony, bogaty. Dla niektórych ma znaczenie, że mogą powiedzieć o swoim partnerze, że jest prezesem, politykiem, prokuratorem, profesorem, prawnikiem. Niektórzy gotowi są ponieść duże koszty osobiste, by móc się "pochwalić" i w ten sposób dowartościować (oczywiście pozornie). Im dłużej tkwimy w takim związku, tym bardziej się wstydzimy "co powiedzą inni, jeśli dowiedzą się, że tyle lat w tym tkwię?". Skoro się wstydzimy, nie mówimy, brniemy i tak to się kręci. Niektórzy partnerzy, będąc w związku z psychopatą, zadają sobie pytanie "dlaczego on/ona to robi"? Chcą się dowiedzieć, zrozumieć. Sprawiają wrażenie, jakby trwali w tej relacji, żeby dojść do jakiś wniosków. Albo więcej – mają misję uratowania, uzdrowienia go. Tłumaczą zachowania psychopaty trudnym dzieciństwem albo stresem w pracy. Nie usprawiedliwiaj psychopaty, rozpoznaj go i "zawalcz" o siebie.

czwartek, 21 stycznia 2016

Proponuję obejrzeć świetny wykład Ojca Tadeusza Kotlewskiego – „Osobowość, a miłość”. Jak budować poczucie własnej wartości, by dojrzale kochać ? Poruszone zostały wszystkie kwestie dotyczące miłości, szacunku, intymności, obojętności, nienawiści, wolności oraz dokładnie zostało wyjaśnione czym jest osobowość, a czym jest miłość.Naprawdę warto!https://www.youtube.com/watch?v=b2fudKymRFc

sobota, 16 stycznia 2016

Co się stało z prawdziwymi mężczyznami? Ideał mężczyzny zmieniał się przez stulecia, ale kobiety nadal poszukują mężczyzn odważnych, rycerskich, stanowiących wzór do naśladowania. Dla kobiety jest ważne, aby czuć się u boku partnera bezpiecznie. Tak to prawda, od współczesnego mężczyzny wymagamy więcej. Chcemy, żeby był zaradny, przedsiębiorczy, zadbany, przebojowy, zabawny, męski, kulturalny. Ponieważ od siebie wymagamy coraz więcej, tego samego oczekujemy od mężczyzn. Z obserwacji psychologów wynika, że współcześni mężczyźni nie radzą sobie z oczekiwaniami, jakie mają wobec nich kobiety i społeczeństwo. W dobie kryzysu, bezrobocia i trudności materialnych wielu z nich nie jest w stanie zapewnić kobiecie stabilnego bytu i poczucia bezpieczeństwa. Kobiety liczą, że mężczyźni będą dla nich wsparciem, pomocą, ostoją. A gdy pojawiają się problemy, wielu z nich nie jest w stanie wziąć się w garść, tylko się załamuje. Mało tego, z perspektywy czasu zauważyłam, że prawdziwi Mężczyźni powoli znikają, umierają w zapomnieniu śmiercią tragiczną i smutną a na ulicach naszych miast wypierają ich lalusiowaci metroseksualni Hipsterzy, którzy na co dzień chodzą do kosmetyczki, używają więcej perfum niż ich kobiety. Kiedyś i szkoda, że te czasy minęły, mężczyzna był typem macho w pozytywnym słowa tego znaczeniu, chodził czasami nieogolony, był szczery i prostolinijny, jak miał potrzebę to głośno przeklinał, gdy coś go wkurzyło, przenigdy nie golił się pod pachami, nie mówiąc już o klacie i nogach i potrafił zdobyć kobietę swoją charyzmą i pewnością siebie! Dzisiejsi, jak by to powiedzieć „chłopcy”, to delikatne stworzenia, które rzadko mają swoje własne zdanie, nigdy nie podnoszą głosu, a jeśli już do tego dojdzie, to mówią coś swoimi cichymi głosikami. Na twarzy nie posiadają żadnego zarostu, golą często klatę, pachy i nogi. Tragedia! Wysyłają przez Internet, w sms dużo słodkich tekstów i buziaczków ale na żywo boją się pocałować kobietę, nie potrafią jej mocno złapać, przyciągnąć do siebie i namiętnie pocałować. Boją się kobiet, wola ich unikać, bo wtedy czują się bezpiecznie. Pamiętacie te czasy, kiedy mężczyzna był odważny, pewny siebie i wiedział co chce? Jeśli tego nie pamiętasz to znaczy, że należysz do tych „chłopców”. A jeśli chodzi o te przyjemniejsze doznania, dzisiejsi „chłopcy” pytają się o zgodę i czekają na termin, który łaskawie wyznaczy im ich kobieta, zakładając, że nie ma „focha” Prawdziwy mężczyzna brał kobietę gdzie chciał i kiedy chciał, a nam się to podobało, tak podobało nam się to! Niestety dzisiejsi „chłopcy” płaczą, są popychadłami, proszą się i zawsze z uśmiechem na ustach zgodzą się na to co ustali za nich ich druga połowa, nie mają swojego zdania, od tego mają Swojego Kotka. Natomiast kobiety robią się coraz bardziej męskie, teraz to one noszą spodnie i ustalają zasady, podrywają facetów i zostawiają ich po jednej nocy. Niedługo pewnie kobiety ewoluują; wyrosną im wąsy, włosy na klacie i nie mówiąc co jeszcze…. Panowie ogarnijcie się! przestańcie chodzić w rurkach, stringach, golić wszystko co popadnie, łazić na solarium i robić sobie makijaż, bo tak media kreują. Bądźcie sobą, bądźcie takimi jak was matka natura stworzyła, dbajcie o siebie z umiarem, błądzicie szczerzy w tym co robicie. Nie udawajcie kogoś, kim nie jesteście. Pamiętajcie. I co najważniejsze prawdziwy facet UPRAWIA SPORT. I nie znajduje wymówek w postaci braku czasu, pieniędzy czy towarzystwa. Po prostu uprawia sport i źle się czuje, gdy przegapi jakiś trening- zostaw go kobieto w spokoju, jak chce iść na trening, ciesz się, ze idzie. Prawdziwy facet umie majsterkować, zna się na elektronice i urządzeniach mechanicznych. Dla prawdziwego faceta nie jest problemem zmienienie koła sąsiadce a ambicja nie pozwoli mu, by takimi rzeczami zajmowała się jego kobieta. Jak nie potrafisz, naucz się, ja tez musiałam nauczyć się gotować i opiekować się dziećmi. Prawdziwy facet raz na jakiś czas zabiera kobietę na wycieczkę, lubi robić jej niespodzianki i potrafi ją …, tu trzeba się domyśleć. A jej się to podoba. Prawdziwy facet zawsze martwi się o swoją kobietę i, gdy trzeba, przyjedzie po nią w środku nocy do nocnego klubu lub po pracy. Prawdziwy facet nie pozwala kobiecie wracać samej do domu autobusem po zmroku, a tym bardziej gdy jest zimno i pada deszcz! Zawsze ją odwozi lub zamawia taksówkę i daje pieniądze na rachunek. Natomiast „Chłopiec w rurkach i ogolony pod pachami” wysyła jej słodkie sesy 5 razy dziennie i nazywa ja księżniczką. Zdarza im się nawet włamywać na konto mailowe swojej kobiety i szukać informacji o potencjalnej zdradzie. „Chłopiec” nie pozwala swojej kobiecie na samotne wyjścia do klubów i daje pokaz zazdrości, gdy ta flirtuje z facetami. Niestety w dzisiejszych czasach kobiety przejmują Wasze role i to one dzisiaj rządzą nie zdając sobie sprawy, że zdołałyby zdziałać więcej nie bezpośrednio u władzy, a przy byciu tuż obok Władcy! Pan i Władca podciąga „ chłopiec już nie” Panowie nie dajcie się ! Bądźcie męscy, waleczni i odpowiedzialni. Bo kobiece kobiety szukają na tym świecie męskich mężczyzn.

środa, 6 stycznia 2016

Kobieta niezależna to taka, która w związku z mężczyznom, nigdy nie przestaje być sobą! Ma poczucie humoru i silny charakter. Nie kłamie, nie gra i nie manipuluje. Zna swoją wartość! Mówi, co myśli, jest szczera i robi co chce. Jej zadziorność pociąga mężczyzn i podnosi temperaturę w związku. Pamiętajcie, że mężczyznom rzadko pochlebia, kiedy stajesz na rzęsach albo jesteś zbyt spolegliwa. Mężczyzna chce czuć się kimś wyjątkowym, a gdy jesteś zbyt miła i podporządkowujesz swoje życie dla niego, czuje się zwyczajnie, przypuszczając, że uległabyś i potakiwała każdemu innemu facetowi. Kobieta, która ceni siebie, nie chce nikogo kto nie chce jej! Zawsze pozostaje sobą!

niedziela, 3 stycznia 2016

Hipokryta Myślę, że nikomu nie trzeba tłumaczyć definicji hipokryty. Natomiast w skrócie powiedzieć można, że to ktoś, kto udaje serdeczność (sztucznie się uśmiecha), szlachetność, przyjaźń, publicznie krytykuje i poucza innych, lecz sam nie żyje zgodnie z głoszonymi poglądami, a jak żyje, to tylko po to żeby zrobić „dobre wrażenie" w celu uzyskania własnych korzyści i określonego celu. To ktoś kto moralizuje, to ktoś dobry i wrażliwi, a tak naprawdę obłudny, dwulicowy i nieszczery. Na pewno hipokrytami są ci, którzy mówią do nas często i bez sensu, (na pewno politycy), ale nie tylko… Na pewno każdy z nas zetknął się w swoim życiu z kimś kto okazał się kimś takim i każdy z nas wie na czym polega ten mechanizm. Dlaczego o tym piszę? Ostatnio czytałam artykuł w którym autor napisał dlaczego warto być hipokrytą i jakie płyną z tego korzyści. Poniżej przytoczyłam fragment. To wszystko tłumaczy dlaczego ich coraz więcej w naszym otoczeniu. Osobiście potępiam hipokryzję!! „Dlaczego warto być hipokrytą? Oto pięć powodów, dla których warto nim być (…) Wygoda. Kto z nas nie lubi wygodnie żyć? Nie znam nikogo takiego. Jak wielką wygodę daje bycie hipokrytą, może stwierdzić tylko ten, który spróbuje. Nie musimy się zupełnie przejmować tym, co powiedzieliśmy wcześniej. Nie musimy dbać o logiczną spójność tego, co mówiliśmy. Nie musimy się martwić o to, że nasze poglądy mogą wzbudzić mieszane uczucia u naszych interlokutorów. Mało tego, jeśli to co powiemy spodoba się drugiej stronie, być może czekają nas korzyści materialne lub/i niematerialne, np. rekomendacja. Wszyscy nas lubią, choć myśleć mogą o nas różnie. Ale przecież hipokrycie to nie przeszkadza. Na koniec warto dodać, że bycie hipokrytą oznacza konwersacje bez merytorycznych kłótni, dzięki czemu nikt nie jest w stanie pokonać nas swoimi argumentami. Wystarczy spojrzeć na polityków… Próżność. Jeśli głosimy poglądy, przyjmujemy zasady i wygłaszamy oracje zgodne z poglądem większości naszych słuchaczy/odbiorców i jeśli robimy to bardzo umiejętnie, to dostajemy w ramach informacji zwrotnej podziw. Im bardziej nas podziwiają, tym bardziej jesteśmy pewni siebie, co przeradza się, prędzej czy później, w wysokie mniemanie o sobie. Dochodzimy w końcu do momentu, kiedy możemy powiedzieć komukolwiek: „słuchaj, nie możesz tak mówić, bo, wybacz, jestem autorytetem w tej dziedzinie, to nie ma sensu”. Bardzo arogancko. Szczególnie, gdy „ta dziedzina” to każda możliwa dziedzina życia społecznego. Szkoda tylko, że nie ma to zastosowania do nauk ścisłych i każdej sprawy, gdzie można obalić nasze myślenie za pomocą prostego dowodu… Poklask. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy naszych słów słuchają tysiące, gdy na nasz apel odpowiadają tysiące, gdy na naszą „prośbę” tysiące są gotowe działać. Piękny widok. Im większe poparcie, tym większe możliwości, tym większa wygoda życia i tak wracamy do punktu pierwszego. A także większe mniemanie o sobie i wracamy do punktu drugiego. Ale to wcale nie muszą być tysiące, każdy z nas przecież lubi być szanowany i podziwiany przez znajomych. I to w główniej mierze opiera się na hipokryzji. Tylko przyjaciele lubią nas za to, jakimi naprawdę jesteśmy (ale czy na pewno?). Krytyka. Wszyscy lubimy krytykować. Pytanie tylko, czy konstruktywnie, czy zupełnie bezsensownie, dla samej krytyki. Dzięki hipokryzji nasza krytyka może być zupełnie bezzasadna, a i tak znajdzie poparcie wśród ludzi, w których towarzystwie się obracamy. Może nawet staniemy się naczelnym krytykiem, który jest tak dobrym znawcą wszechrzeczy, że jego krytyka jest zawsze słuszna? Znowu trzeba się odnieść do ludzi mainstreamu, którzy jeśli skrytykują coś, czego i my nie lubimy, zyskują naszą ogromną przychylność. Sukces. Każdy z nas o nim marzy, lecz dla każdego, te słowo oznacza co innego. Najbardziej masowym rozumieniem jest „majętność, szacunek i władza”. Gdyby spojrzeć na ludzi sukcesu, możliwe są dwie drogi: trudna, okupiona ciężką pracą i powolnym budowaniem swojej wartości i ta prostsza, łatwiejsza, pełna hipokryzji i często kłamstwa. To są skrajne przypadki, a zwykle właściwa ścieżka leży gdzieś pomiędzy tymi pomysłami na sukces. Dlaczego więc nie wybrać ścieżki leżącej bliżej prostszej drogi? Nie ma sukcesu bez hipokryzji, często krytykuje się chałturników, nie pamiętając jakim było się za młodu. Często krytykuje się poprzedników, samemu wykonując swoje funkcje znacznie gorzej, czego dowiadujemy się „po faktach” (lub w „Faktach”). Nie muszę też dodawać, że ludzi, których podziwiają masy, na wyżyny wyniosła hipokryzja, no może za wyjątkiem papieża, choć kto by to wiedział… Bonus. Szósty powód to przygotowanie do zawodu. Polityka? Nie tylko, także dziennikarza, urzędnika, drogowca, managera, lekarza, maklera, nauczyciela… Każdego zawodu. Chcesz zarządzać ludźmi? Korporacja zapewnia cię, że bez hipokryzji się nie da. Chcesz znaleźć dobrą pracę? Bez hipokryzji raczej się nie da. Twoja przyszłość jest związana z funkcjami, które wymagają poparcia społecznego? Od gospodarza domu aż po premiera, bez hipokryzji się nie da. Musisz mówić jednym ludziom to co chcą usłyszeć, drugim też, ale to jest zwykle coś innego. I pamiętaj, żeby ci ludzie nigdy nie wpadli na siebie…”