czwartek, 18 lutego 2016

„Postrzeganie zależy od naszej wiedzy, predyspozycji, umiejętności, doświadczenia, mądrości, inteligencji, poczucia humoru, relacji z samym sobą, otoczeniem, ludźmi, Bogiem, przyjaciółmi itd. W zasadzie można powiedzieć, że zależy od wielu czynników. Zależy od tych czynników, których jesteśmy świadomi i od tych, które sobie dopiero uświadomimy. Nasze postrzeganie rzeczywistości ulega zmianie pod wpływem oczekiwań i tego, co szukamy w swoim życiu. Ludzie widzą to, co chcą-spodziewają się zobaczyć w swoim życiu. Zwrócenie uwagi na to, co powoduje, że nasze postrzeganie się zmienia uświadamia nam, że wraz ze zmianą w którejkolwiek ze sfer mających wpływ na nas i nasze postrzeganie siebie, świata, zjawisk zachodzi również zmiana w naszym postrzeganiu. Oczywiście, nie od razu zmienia się to w dużym stopniu. Stopień zmiany zależy od ważności danego czynnika, który się zmienił, lub w którym my coś zmieniliśmy”
Zdarza się, że w życiu spotykamy ludzi, którzy podobni są do nas, i wówczas mówimy „swój trafił na swojego” Każdy człowiek, który pojawia się w naszym życiu, pojawia się po coś. Mniej wówczas szeroko oczy otwarte, żeby móc dostrzec, po co się w Twoim życiu pojawił? Każde spotkanie z drugim człowiekiem, czegoś nas uczy, coś wnosi do naszego życia, nawet wtedy, kiedy relacje z nim bywają trudne, a czasami nie do zniesienia. Dopiero po latach zdajemy sobie sprawę, że spotkanie tej osoby, czegoś nas nauczyło. A o to fragment z książki „Planeta dobrych myśli” Beaty Pawlikowskiej, która pisze „Ludzie, których spotykasz nie pojawiają się przez przypadek. Każdy z nich jest lustrem, w którym odbijają się twoje własne wady. Ten, kto najmocniej cię wkurza i jest najbardziej denerwujący, posiada dokładnie te same wady, co ty sam. Problem jedynie polega na tym, że u siebie najtrudniej to zobaczyć. Dlatego życie podsuwa ci ludzi takich samych jak ty. Im bardziej ktoś cię drażni, tym bardziej bądź mu wdzięczna, bo pokazuje ci coś, na co sam cierpisz, ale nie zdajesz sobie z tego sprawy”
Akceptacja samego siebie oznacza w części uniezależnienie się od opinii innych ludzi. Opinie te nie mają nad nami władzy, dopóki sami na to nie zezwolimy. Myśli to jedynie powiązane ze sobą słowa. Same w sobie nie mają żadnego znaczenia, to MY nadajemy im wagę, koncentrując się nieustannie na negatywnych przekazach, wierząc w najgorsze opinie o sobie. I to MY decydujemy, jakie będą miały dla nas znaczenie. Bycie szczerym wobec innych i przed samym sobą sprawi, że przestaniemy być kukiełkami i nie będziemy robić tego, co oczekują od nas inni tylko sami będziemy twórcami swojego życia. Osobiście podchodzę do tego tak jestem tutaj, ponieważ egzystencja potrzebuje mnie taką, jaka jestem. Gdyby było inaczej, ktoś inny byłby na moim miejscu. Egzystencja nie pomogłaby mi przyjść na świat, nie stworzyłaby mnie. Jestem dopełnieniem czegoś bardzo podstawowego, bardzo istotnego – właśnie taka, jaka jestem. Akceptuję siebie i nigdy nie uzależniam swojego poczucia wartości od tego, czy ktoś akceptuje mnie, czy nie! Jestem, jak jestem. I na koniec fragment z książki, w której wspomina swoją przeszłość Elizabeth Gilbert. „Dawno temu, kiedy byłam zdesperowaną i zagubioną dwudziestolatką, pewna niesamowita, niezależna kobieta, będąca już grubo po siedemdziesiątce, udzieliła mi bardzo mądrej rady. Powiedziała, że kobiety w wieku dwudziestu i trzydziestu lat martwią się tym, co inni o nich powiedzą. Kiedy dojdą do czterdziestki, lub pięćdziesiątki, zaczynają czuć wolność i przestają zwracać uwagę na komentarze innych. Ale prawdziwe wyzwolenie przychodzi po sześćdziesiątce i siedemdziesiątce, kiedy w końcu zdajesz sobie sprawę z uwalniającej prawdy, a brzmi ona następująco: Nikt nigdy na dobrą sprawę nie zaprząta sobie Tobą głowy.”
Wysłuchaj, potem myśl, co zrobić z tą wiedzą! Niektórzy ludzie, serwują nam dobre rady. Dlaczego nie potrafimy tego docenić? Obrażamy się albo ignorujemy! Później okazuje się, że często mieli oni rację. Uważam, że zawsze warto wysłuchać i przesiać zdobyte informacje, chociażby z tego względu, że niektóre z tych ziarenek mogą być bardzo wartościowe. I w wielu sprawach mogą nam pomóc. Jeżeli radzi Ci osoba, która w życiu już dużo przeszła i widać, że nie pragnie ingerować w Twoje życie, a jedynie uchronić Cię od popełnienia jakiegoś błędu – wysłuchaj i zapamiętaj. Kto wie, może będzie to jedna z tych najcenniejszych rad w życiu! Zmieniająca wszystko! Jeżeli to robi, to znaczy, że robi to z konkretnego powodu! Oczywiście, że najważniejsze jest to, co my czujemy i myślimy na dany temat. Ale wielu ludzi ma to do siebie, że aż bije od nich ta wiedza i życiowa mądrość. Czasem chciałoby się coś takiego posiadać już na starcie swojej egzystencji. Chociaż wiadomo, że wszystkiego trzeba się nauczyć, to jednak byłoby o wiele łatwiej wiedzieć jak się zachować na każdym życiowym zakręcie… Ja osobiście chętnie korzystam z porad i wcale w niczym mi to nie ujmuje. Bo potem potrafię samodzielnie podjąć decyzję znając możliwe scenariusze. Doceniam każdą cenną uwagę i radę. Nikt z nas nie pozjadał rozumów, nikt nie jest idealny, nikt nie posiadł całej życiowej wiedzy. Jednak ta wiedza w ludziach się zbiera i często chcą ją przekazać. Uszanuj to! Zdarza się i tak w życiu, że są osoby, które wolą zachować swoją mądrość dla siebie i zakopać ją wraz ze sobą w grobie, tak by nikt inny z niej nie skorzystał. Szkoda mi takich ludzi. Uważam, że trzeba się dzielić z innymi tym, co się ma. Jeśli ktoś chce się z Tobą podzielić swą wiedzą, to wypadałoby to docenić! Ja też zrozumialam, bo ktoś mądrze mi doradził i wzięłam tą mądrość do siebie. Zrozumiałam, że nie ma sensu ratować czegoś, co mnie niszczy!
Fragment z książki Ewy Woydyłło „W zgodzie ze sobą” „Przede wszystkim, zdrowy człowiek jest odważny. A skoro nie jest zalękniony, jest otwarty i może spokojnie zajmować się otaczającym go światem. Nie boi się nowych sytuacji i potrafi podejmować ryzyko. Nie obawia się podejmowania prób, wyciąga wnioski ze swych porażek i uczy się na błędach. Gdy mu się coś nie uda, nie chce od razu zapaść się pod ziemię, tylko raczej zastanawia się, jak następnym razem uniknąć podobnych kłopotów. Wierzy w siebie i nie wpada łatwo w panikę. Nie boi się wyrażać swoich uczuć i nie traci nad nimi panowania. W sferze stosunków z otoczeniem zdrowy emocjonalnie człowiek stara się realizować swoje potrzeby, ale nie nadmiernym kosztem innych. Krótko mówiąc, człowiek taki nie wykorzystuje ludzi, nie krzywdzi, nie narzuca swojej woli. Jest zdolny do uczuć miłości, przyjaźni i życzliwości. Potrafi wybaczać sobie i podobnie umie wybaczać innym. Zdolny jest do uczuć silnych i głębokich, czy to będzie miłość, radość, smutek czy gniew. Jest wrażliwy na własne potrzeby i pragnienia, nawet, jeżeli nie wszystkie może zaspokoić. Nie udaje, że jest zadowolony wtedy, gdy nie jest. Gniew i rozczarowanie potrafi wyrazić od razu, ale na tyle spokojnie, że przy okazji nikogo nie obraża i nie rani. Nie tłumi ani nie skrywa uraz i dlatego na drugi dzień nie dostaje nagłej migreny lub rozstroju żołądka. Unika tego dzięki odwadze i gotowości wyrażania swych pretensji z miejsca i wprost. Tak samo zresztą potrafi wyrażać miłość, uznanie, przyjaźń lub współczucie”.
Ile razy w swoim życiu czegoś żałowałeś/aś? Żałować można zawsze czegoś. Zazwyczaj żałujemy wtedy, gdy uświadamiamy sobie, że to co żałujemy, było dla nas ważne. Wszyscy popełniamy błędy, marnujemy niewykorzystane szanse, odpychamy od siebie ludzi, którym na nas zależało, a po jakimś czasie żałujemy. Jedno jest pewne – przeszłości nie zmienimy. To, co się stało już się nie odstanie. Relacji z ludźmi nie naprawimy, bo żal jest zbyt duży, by je naprawić. To, co było na początku, nigdy nie będzie już takie samo. Pozostaje tylko jedno lekarstwo dla duszy w postaci pozytywnego myślenia. W jaki sposób, a mianowicie. Nie koncentruj się na tym i nie marnuj nadaremnie energii, która przyda Ci się w kreowaniu Twojej lepszej przyszłości. Zapomnij o tym, co już minęło - to jest nieistotne. By zmienić swoje życie, musisz się skoncentrować na tym, co będzie, a nie na tym, co było. Jeśli będziesz myśleć o przeszłości zastanawiając się, jakie "właściwe" decyzje mógłbyś podjąć, a nie podjąłeś, to niewiele czasu zostanie Ci na planowanie swojej lepszej przyszłości. Popatrz na swoją przeszłość jak na kopalnię doświadczenia i cokolwiek pomyślisz o niej - nie żałuj! Nie wiesz, po co i dlaczego przytrafiło się Ci się to i dlaczego dokonałeś takich, a nie innych wyborów lub decyzji. Przestań także używać słowa: "żałuję". Słowo "żałuję" bezpośrednio prowadzi Cię do rozmyślań o tym, co już było. Pamiętaj, że nic nie dzieje się bez przyczyny, wszystko ma jakiś sens i do czegoś służy. Dlatego nie żałuj, tylko skup się na tym, co ma nadejść. Pamiętaj o jednym - myślenie o przeszłości jest bezsensowną stratą energii. Masz tylko jedno życie, w którym bezlitośnie czas tyka, tyk, tyk, tyk… A jeżeli zdarzyło Ci się w życiu, że osoba, na której Ci zależało odrzuciła Cię, lub zabawiała się Twoimi uczuciami w celu połechtania swojego ego lub wykorzystywała je do realizacji swoich celów, to jest tylko jedna dobra rada – Żyj tak, żeby żałowała, że to zrobiła! I pamiętaj, że dobro powraca w dwójnasób. Życie jest nieprzewidywalne, a los każdemu za wyrządzone przykrości odwdzięczy się z nawiązką, prędzej czy później, to tylko kwestia czasu. W życiu wszystko ma swoją cenę!
Z pierwszym pocałunkiem albo miłość się kończy albo zaczyna, ale nie dzisiaj o tym. Dzisiaj dzień zakochania - 14 luty. Dzisiaj można zetknąć się z artykułami o zakochaniu, prawie wszystkie portale rozpisują się o tym wspaniałym chemicznym uczuciu. Ja postanowiłam napisać o zakochaniu trochę z innej beczki. Zakochanie – projekcja cech na partnera Jest wiele powodów, dla których mężczyzna i kobieta biorą ze sobą ślub. Pierwszy i stereotypowy to taki, że mężczyzna zakochuje się w kobiecie lub odwrotnie, a ukochana osoba odwzajemnia to uczucie. Z biegiem czasu zakochanie przeradza się w miłość, która daje odwagę połączenia się na zawsze. Tak zazwyczaj jest ale nie zawsze. Opiszę zakochanie trochę z innej beczki. Zdarza się, że zakochani dokonują projekcji wielu swoich nieuświadomionych cech na partnera. Zakochujemy się w człowieku, który ma w sobie coś, co jest również we mnie, ale co w sobie zaniedbałem. Podziwiając coś u kogoś, mamy nadzieję, że sami będziemy mieli w tym jakiś udział. Bardzo ważne jest, żeby po etapie zakochania uwolnić się od projekcji i urzeczywistnić w sobie samym to, co jest przedmiotem fascynacji w drugim człowieku. Bo zakochanie to fascynacja drugą osobą! Zrzucenie projekcji jest istotne, bo tylko wtedy będzie szansa, na zbudowanie miłość. „Zakochanie uzależnia od innego człowieka. Miłość czyni wolnym. Wielu ludzi zaniedbuje uczynienie kroku prowadzącego od zakochania do miłości. Gdy zakochanie się kończy, rozpada się związek” Co jeszcze jest niebezpieczne w zakochiwaniu Partnerzy nieświadomie powtarzają w związkach swoją przeszłość. Mężczyzna, którego łączy silna więź z matką, nieświadomie szuka kobiety, która będzie mu ją przypominać. Kobieta, która straciła ojca i zawsze za nim tęskniła, szukać będzie mężczyzny, który będzie namiastką jej ojca. Kobieta, która ma niskie poczucie własnej wartości, podświadomie szuka silnego mężczyzny. Jest zafascynowana jego siłą i pewnością siebie. To daje jej oparcie, ale tylko do czasu. Mężczyzna, który nigdy nie zaznał poczucia bezpieczeństwa, szuka kobiety która nim się zaopiekuję. Kobiety, ktora będzie dawać o on brać. Mężczyzna o niskim poczuciu wartości poszukuje kobiety, która będzie go podziwiać. To mu pochlebia. Chciałby doświadczać tego podziwu przez całe życie, ale tylko do czasu. Z psychologicznego punktu widzenia, wygląda to tak, że idziemy śladem tych odniesionych w dzieciństwie psychicznych urazów, których sobie nie uświadamiamy! Do czego to prowadzi? Do tego, że nieświadomie szukamy zatem matki, która będzie nas ranić tak samo, jak czyniła to prawdziwa matka. Albo szukamy ojca, który traktuje nas tak samo mało poważnie, jak nasz prawdziwy ojciec, gdy byliśmy dziećmi. Niestety, wielu ludzi zatrzymuje się na poziomie powtarzania przeszłości. Nie dostrzega tego, że ich życiem stale kierują wzory wyniesione z dzieciństwa. Przypisują oni winę innym, zamiast pójść drogą wspólnego rozwoju z partnerem. Nieświadome poszukiwanie wzorców z dzieciństwa w parterach jest błędnym kołem i pułapką naszej kruchej wrażliwej psychiki. Niektóre kobiety zakochują się w mężczyznach, którzy są chwiejni emocjonalnie. Dlaczego? bo taką chwiejność emocjonalną doświadczyły w dzieciństwie. Wydaje im się, że kochają partnera, a tak naprawdę kochają tą chwiejność emocjonalną, czyli cierpienie. Uświadomienie sobie tego to pierwsza droga do wolności! Kobieta, która ma niskie poczucie własnej wartości, szuka silnego mężczyzny ponieważ jest zafascynowana jego siłą i pewnością siebie. Dopiero po upływie dłuższego czasu zauważa, że rzekoma pewność siebie jej męża jest jedynie odwrotną stroną jego ogromnej niepewności oraz nieumiejętności okazywania uczuć i przyznawania się do własnych słabości. Na początku kobieta ta żyje, korzystając z pewności mężczyzny. Stopniowo jednak czuje się coraz bardziej skrępowana i chciałaby uciec z więzienia, do którego udała się dobrowolnie, choć nieświadomie. W sytuacji kiedy mężczyzna który nie zaznała w dzieciństwie poczucia bezpieczeństwa, będzie szukał partnerki która mu to zapewni. Na początku będą oboje szczęśliwi, ale do czasu bo przecież nikt na dłuższą metę nie może występować w roli dającego. Kobieta nie może zawsze tylko dawać, chciałaby także dostawać. I również mężczyźnie nie wystarczy na dłuższą metę doświadczanie od swojej kobiety tylko matczynych uczuć ciepła i bezpieczeństwa. Okaże się, że chciałby, żeby była ona także partnerką, kobietą która będzie od niego wymagać. Mężczyzna, który znajduje kobietę, która go podziwia chciałby doświadczać tego podziwu przez całe życie. Już po kilku latach zauważa jednak, że jego kobieta również go krytykuje i widzi jego słabe strony. Jest rozczarowany! Ożenił się przecież z inną kobietą, z taką, która wynosiła go na tron. Ponieważ on nie chce zejść ze swego tronu, dochodzi do kryzysu. Kobieta jest zafascynowana tym, że mężczyzna ją ubóstwia. Jest pewna, że zawsze pozostanie jej wierny. Po pewnym czasie ma jednak dość tego ubóstwiania. Ma wrażenie, że nie poślubiła mężczyzny, lecz dziecko, które ją podziwia i o które musi się troszczyć tak samo jak o swoje prawdziwe dzieci. Czuje, że nie może żyć samym zachwytem męża. Chciałaby żyć z partnerem, który dawałby jej poczucie bezpieczeństwa. Mężczyźni lub kobiety z "syndromem pomocy" wybierają partnerów, którzy są wewnętrznie słabi. Oni sami są tak zafascynowani własną umiejętnością niesienia pomocy, że pociąga ich właśnie słabość drugiego człowieka. Często dotyczy to dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, którzy doświadczyli przemocy emocjonalnej i braku poczucia bezpieczeństwa. Ta słabość daje im poczucie siły. Mogą się uważać za zbawcę. Wiedzą, że niosą pomoc. Kiedyś będą żałować ciągłej gotowości niesienia pomocy i zaczną się denerwować słabością partnera. Może się też zdarzyć, że ich partner się rozwinie i pozbędzie słabości. Poczują się wtedy niepewni, ponieważ nie będzie już starego podziału ról. Na początku kiedy mężczyzna jest silniejszy psychicznie od kobiety jest ok. Początkowo cieszy się, że wprowadza swoją partnerkę w życie, że stawia mu wyzwania. Kiedyś jednak konieczność odgrywania roli silnej osoby stanie się dla niego zbyt trudna. Ciężarem okaże się ciągłe kierowanie żoną. On też chciałby otrzymać pomoc, chciałby mieć równego sobie partnera. Widzi jednak, że jego żona coraz bardziej cofa się przed wyzwaniami życia, że stale za coś przeprasza i ciągle nie ma własnego zdania. To jego jeszcze bardziej rozwściecza. Czasem partner nieświadomie wykorzystuje drugą osobę. Młoda kobieta potrzebuje męża, ponieważ chce uciec od trudnej sytuacji rodzinnej i rozpocząć własne życie. Mężczyzna potrzebuje kobiety, by opuścić dom lub udowodnić sobie i kumplom, że jest stuprocentowym mężczyzną. Jego żona jest po to, żeby on znaczył coś w oczach innych. Dopiero później zauważa, że wcale nie chodziło mu o tę akurat kobietę, że nie interesował się jej osobowością. Czasem kobieta wykorzystuje pomoc mężczyzny w swoim rozwoju psychicznym lub zawodowym. Ma nadzieję, że poprzez związek wydorośleje, uwolni się od kompleksów lub dzięki niemu zrobi karierę. To nie rzeczywista miłość prowadzi tę kobietę do małżeństwa, lecz nieuświadomione pragnienie rozwiązania własnych problemów z pomocą drugiej osoby lub zrealizowania własnych celów poprzez druga osobę. W podobny sposób mąż wykorzystuje swoją żonę, mając nadzieję, że dzięki niej uświadomi sobie swoje uczucia, że znajdzie wyjście z depresji. Kiedyś tacy partnerzy przejrzą na oczy i z przerażeniem stwierdzą, że nigdy nie dostrzegali indywidualności i niepowtarzalności wybranych przez siebie osób, ponieważ zawsze patrzyli na nie przez pryzmat własnych celów. Dlatego, kiedy zakochanie minie, otwórzcie szeroko oczy i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy to właściwa osoba. Czy z tą właśnie osobą chce przejść przez życie, życie które nie będzie usłane różami. Życie, w którym pojawią się problemy i zwątpienia. Czy będziemy na tyle silni, by poradzić sobie z przeciwnościami losu ? Czy zaakceptujemy siebie z wadami, których mamy masę? Czy zaakceptujemy siebie z upływem czasu? Bo to, co na początku, nigdy nie będzie już takie same. Bycie razem to bardzo skomplikowana sprawa. Zaczyna się w trudny sposób, często niełatwy, a potem jest już tylko gorzej.
Dlaczego ludziom zazdrościmy? Czy, w naszym życiu podążamy zgodnie z mądrością „ Kochaj bliźniego jak siebie samego”? O tuż nie! W dzisiejszych czasach, a że znam tylko te, w których żyję dostrzegam już od dawana, że wiele osób koncentruje się wyłącznie na dbaniu o własne interesy, niż na chęci zrozumienia drugiego i okazania mu życzliwości. W masowej kulturze najistotniejszy stał się sukces, bogactwo, uroda, pewność siebie. Wydaje się, że mniej jest ludzi życzliwych, zauważających prawa czy potrzeby innych. Dlaczego tak się stało? A no, dlatego, że żyjemy w bardzo rywalizujących czasach, chęć pokonania drugiego, bycia lepszym zdolniejszym jest w ludziach bardzo silna. Skupiamy się wyłącznie na ekonomii i takie wartości nam przyświecają. Wiele osób uważa, że jak tacy nie będą, to niczego nie osiągną, nie zaistnieją i tym samym nie odniosą sukcesu, jednym zdaniem, przegrają swoje życie. A jak tak się myśli, to trudno lubić drugiego, którego postrzegamy, jako naszego rywala, wroga. Niestety coraz częściej, a szczególnie po latach 80-tych takie wartości dzieci wyniosły z domów. Dzieci, na co dzień słyszały, że ważne jest posiadanie wykształcenia, domu, samochodu, majątku, pozycji zawodowej. Przesiąkły tym i później takie wartości prezentuje w swoim życiu. W domach przestało się już mówić się o przyjaźni, miłości o akceptacji siebie i drugiego człowieka o szacunku do siebie i do innych. Widzi się ciągłą rywalizację o coś, dla każdego indywidualną w zależności od posiadanych potrzeb. Dochodzi do tego, że jest nam potem trudno lubić kogoś, komu się zazdrości, a dziś to uczucie stało się bardzo powszechne? Często wówczas słyszymy "ja nie muszę jej lubić " No tak, jak możesz ją lubić, skoro jej zazdrościsz! Krótka historyjka • Spotyka Kowalski Zielińskiego. Cześć mówi Kowalski, co u Ciebie słychać? Zieliński odpowiada, a super jestem taki szczęśliwy, mam dom, super pracę, drugie dziecko w drodze, awansowałem…, czekaj, mówi Kowalski, przepraszam Cię, przypomniało mi się, że muszę na mieście coś załatwić, Cześć. • Spotyka Kowalski Zielińskiego. Cześć mówi Kowalski, co u ciebie słychać? Zieliński odpowiada, porażka wszystko mi się w życiu popsuło, straciłem pracę, żona w ciąży z drugim dzieckiem, a ja bez pieniędzy, starsze dziecko mi choruje, jestem taki załamany. Tak ojoj odpowiada Kowalski, to chodź usiądziemy pogadamy, opowiesz mi dokładnie, co się stało. Do czego zmierzam tą anegdotą? Zauważcie proszę, że w pierwszej historyjce, dowiadujemy się, że Zielińskiemu dobrze się wiodło. Kowalski nie chce jej słuchać , nagle się spieszy. Dlaczego? Bo włączyła mu się zazdrość. W drugiej anegdocie Kowalski bardzo był zainteresowany tym, co spotkało Zielińskiego w życiu. Dlaczego? Bo, tak naprawdę ludziom sprawia przyjemność jak drugiemu przydarzy się nieszczęście. Bo to oznacza, że czujemy się wtedy sprytniejsi, lepsi, to my jesteśmy na szczycie. Zazdrościmy prawie wszystkiego, lepszej pracy, mieszkania, samochodu, małżonka, wczasów, awansu, tego, że ktoś jest zadowolony i ma dobry humor. Dawniej potrafiliśmy okazywać sobie życzliwości, sympatię, dlaczego? Bo, za moich czasów, wszyscy mieli mniej więcej po równo. Każdy miał pracę, więc nie trzeba było z nikim rywalizować, nikomu podkładać nogi. Ludzie mieli podobne meble, samochody i mieszkania. Nie oznacza to, że tęsknię za poprzednim czasami. Ustrój mi nie odpowiadał, ale ludzie byli wówczas jacyś inni, chyba życzliwsi. Pamiętam z dzieciństwa, że więcej czasu spędzało się na rozmowach, na wspólne bycie razem. Dziś każdy patrzy na zegarek, bo musi biec do kolejnej pracy i nie ma czasu na pogaduszki chyba, że usłyszy, że u nas źle się dzieje. W skrócie wygląda to tak, że zwykle zazdrościmy innym tego, czego nie mamy, a inni zazdroszczą nam tego, co my mamy. Smutne, ale prawdziwe. Na zakończenie przytoczę mądrą przypowieść, po to żeby każdy wyciągnął wnioski i zrozumiał dopóki jeszcze nie jest za późno, co tak naprawdę jest w życiu najcenniejsze. Przypowieść o miłości i mądrości. Była sobie wyspa… Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy – takie jak: dobry humor, smutek, mądrość, duma; a wszystkich razem łączyła miłość. Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę. Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili. Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu – miłość poprosiła o pomoc. Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała: – Bogactwo, czy możesz mnie uratować? – Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie – odpowiedziało Bogactwo. Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem. – Dumo, zabierz mnie ze sobą! – Poprosiła Miłość. – Niestety nie mogę cię wziąć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to wszystko popsuć… – Odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle. Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek. – Smutku, zabierz mnie ze sobą! – Poprosiła Miłość. – Och, Miłości ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam. – Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal. Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc. Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu…Nagle Miłość usłyszała: – Chodź! Zabiorę cię ze sobą! – Powiedział nieznajomy starzec. Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać, kim jest jej wybawca. Miłość bardzo chciała się dowiedzieć, kim jest tajemniczy starzec. Zwróciła się o poradę do wiedzy. – Powiedz mi proszę, kto mnie uratował? – To był Czas. – Odpowiedziała Wiedza. – Czas? – Zdziwiła się Miłość. – Dlaczego Czas mi pomógł? – Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość. –Odrzekła Wiedza. Niestety, uświadamiamy to sobie dopiero na końcu naszej drogi.