niedziela, 3 stycznia 2016

Hipokryta Myślę, że nikomu nie trzeba tłumaczyć definicji hipokryty. Natomiast w skrócie powiedzieć można, że to ktoś, kto udaje serdeczność (sztucznie się uśmiecha), szlachetność, przyjaźń, publicznie krytykuje i poucza innych, lecz sam nie żyje zgodnie z głoszonymi poglądami, a jak żyje, to tylko po to żeby zrobić „dobre wrażenie" w celu uzyskania własnych korzyści i określonego celu. To ktoś kto moralizuje, to ktoś dobry i wrażliwi, a tak naprawdę obłudny, dwulicowy i nieszczery. Na pewno hipokrytami są ci, którzy mówią do nas często i bez sensu, (na pewno politycy), ale nie tylko… Na pewno każdy z nas zetknął się w swoim życiu z kimś kto okazał się kimś takim i każdy z nas wie na czym polega ten mechanizm. Dlaczego o tym piszę? Ostatnio czytałam artykuł w którym autor napisał dlaczego warto być hipokrytą i jakie płyną z tego korzyści. Poniżej przytoczyłam fragment. To wszystko tłumaczy dlaczego ich coraz więcej w naszym otoczeniu. Osobiście potępiam hipokryzję!! „Dlaczego warto być hipokrytą? Oto pięć powodów, dla których warto nim być (…) Wygoda. Kto z nas nie lubi wygodnie żyć? Nie znam nikogo takiego. Jak wielką wygodę daje bycie hipokrytą, może stwierdzić tylko ten, który spróbuje. Nie musimy się zupełnie przejmować tym, co powiedzieliśmy wcześniej. Nie musimy dbać o logiczną spójność tego, co mówiliśmy. Nie musimy się martwić o to, że nasze poglądy mogą wzbudzić mieszane uczucia u naszych interlokutorów. Mało tego, jeśli to co powiemy spodoba się drugiej stronie, być może czekają nas korzyści materialne lub/i niematerialne, np. rekomendacja. Wszyscy nas lubią, choć myśleć mogą o nas różnie. Ale przecież hipokrycie to nie przeszkadza. Na koniec warto dodać, że bycie hipokrytą oznacza konwersacje bez merytorycznych kłótni, dzięki czemu nikt nie jest w stanie pokonać nas swoimi argumentami. Wystarczy spojrzeć na polityków… Próżność. Jeśli głosimy poglądy, przyjmujemy zasady i wygłaszamy oracje zgodne z poglądem większości naszych słuchaczy/odbiorców i jeśli robimy to bardzo umiejętnie, to dostajemy w ramach informacji zwrotnej podziw. Im bardziej nas podziwiają, tym bardziej jesteśmy pewni siebie, co przeradza się, prędzej czy później, w wysokie mniemanie o sobie. Dochodzimy w końcu do momentu, kiedy możemy powiedzieć komukolwiek: „słuchaj, nie możesz tak mówić, bo, wybacz, jestem autorytetem w tej dziedzinie, to nie ma sensu”. Bardzo arogancko. Szczególnie, gdy „ta dziedzina” to każda możliwa dziedzina życia społecznego. Szkoda tylko, że nie ma to zastosowania do nauk ścisłych i każdej sprawy, gdzie można obalić nasze myślenie za pomocą prostego dowodu… Poklask. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy naszych słów słuchają tysiące, gdy na nasz apel odpowiadają tysiące, gdy na naszą „prośbę” tysiące są gotowe działać. Piękny widok. Im większe poparcie, tym większe możliwości, tym większa wygoda życia i tak wracamy do punktu pierwszego. A także większe mniemanie o sobie i wracamy do punktu drugiego. Ale to wcale nie muszą być tysiące, każdy z nas przecież lubi być szanowany i podziwiany przez znajomych. I to w główniej mierze opiera się na hipokryzji. Tylko przyjaciele lubią nas za to, jakimi naprawdę jesteśmy (ale czy na pewno?). Krytyka. Wszyscy lubimy krytykować. Pytanie tylko, czy konstruktywnie, czy zupełnie bezsensownie, dla samej krytyki. Dzięki hipokryzji nasza krytyka może być zupełnie bezzasadna, a i tak znajdzie poparcie wśród ludzi, w których towarzystwie się obracamy. Może nawet staniemy się naczelnym krytykiem, który jest tak dobrym znawcą wszechrzeczy, że jego krytyka jest zawsze słuszna? Znowu trzeba się odnieść do ludzi mainstreamu, którzy jeśli skrytykują coś, czego i my nie lubimy, zyskują naszą ogromną przychylność. Sukces. Każdy z nas o nim marzy, lecz dla każdego, te słowo oznacza co innego. Najbardziej masowym rozumieniem jest „majętność, szacunek i władza”. Gdyby spojrzeć na ludzi sukcesu, możliwe są dwie drogi: trudna, okupiona ciężką pracą i powolnym budowaniem swojej wartości i ta prostsza, łatwiejsza, pełna hipokryzji i często kłamstwa. To są skrajne przypadki, a zwykle właściwa ścieżka leży gdzieś pomiędzy tymi pomysłami na sukces. Dlaczego więc nie wybrać ścieżki leżącej bliżej prostszej drogi? Nie ma sukcesu bez hipokryzji, często krytykuje się chałturników, nie pamiętając jakim było się za młodu. Często krytykuje się poprzedników, samemu wykonując swoje funkcje znacznie gorzej, czego dowiadujemy się „po faktach” (lub w „Faktach”). Nie muszę też dodawać, że ludzi, których podziwiają masy, na wyżyny wyniosła hipokryzja, no może za wyjątkiem papieża, choć kto by to wiedział… Bonus. Szósty powód to przygotowanie do zawodu. Polityka? Nie tylko, także dziennikarza, urzędnika, drogowca, managera, lekarza, maklera, nauczyciela… Każdego zawodu. Chcesz zarządzać ludźmi? Korporacja zapewnia cię, że bez hipokryzji się nie da. Chcesz znaleźć dobrą pracę? Bez hipokryzji raczej się nie da. Twoja przyszłość jest związana z funkcjami, które wymagają poparcia społecznego? Od gospodarza domu aż po premiera, bez hipokryzji się nie da. Musisz mówić jednym ludziom to co chcą usłyszeć, drugim też, ale to jest zwykle coś innego. I pamiętaj, żeby ci ludzie nigdy nie wpadli na siebie…”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz