Piszę co chcę, a Ty czytasz gdy chcesz.
sobota, 19 marca 2016
jak kochać osobę z syndromem DDA/DDD
Zanim odpowiem na to pytanie na początek przytoczę klika ważnych informacji w celu wyjaśnienie co oznacza DDA/DDD.
DDA- Dorosłe Dzieci Alkoholików
DDD- Dorosłe Dzieci Rodzin Dysfunkcyjnych
Z szacunków wynika, że w Polsce żyje około 1,5 miliona dzieci alkoholików. Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA) stanowią około 40 proc. dorosłej populacji Polaków. Z najnowszych badań wynika, że cechy do tej pory przypisywane DDA są również charakterystyczne dla osób pochodzących z rodzin dysfunkcjonalnych DDD.
Jak już wcześnie pisałam rodzina dysfunkcyjna, to rodzina, która nie spełnia swoich podstawowych funkcji. Dzieci żyjące w rodzinach dysfunkcyjnych, gdzie przemoc emocjonalna jest na pierwszym miejscu, bardzo cierpią. Ojciec zamiast być wsparciem i ostoją dla dziecka, zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa, staje się sprawcą przemocy fizycznej lub psychicznej, albo jednym i drugim, a czasami nawet i matka. Osoby wychowujące się w rodzinach dysfunkcyjnych w dorosłym życiu zmagają się z wieloma problemami w funkcjonowaniu psychospołecznym, które tworzą zespół destrukcyjnych objawów zwanych syndromem Dorosłego Dziecka z Rodziny Alkoholowej/Dysfunkcyjnej (DDA/DDD).
Dzieci żyjące w rodzinach dysfunkcyjnych, gdy dorosną bardzo często mogą powielić wzorce wyniesione z domu, ale nie muszą. Ich życie może ułożyć się różnie. Cześć z nich popadnie w uzależnienia (alkohol lub inne używki), część zwiąże się z osobami uzależnionymi, a pozostałe będą starannie wypierać myśli dotyczące dzieciństwa i tłumić w sobie emocje. Są też i takie, które nie można nazwać DDA/DDD, które sobie poradziły.
Traumatyczne doświadczenia wyniesione z „takich” domów rzutują na przyszłe kontakty z ludźmi. Okaleczone dzieci w życiu dorosłym zmagają się z wieloma problemami emocjonalnymi, które odbijają się w relacjach międzyludzkich. Osoby takie często tłumią swoje emocje.
Tłumienie emocji jest niczym innym jak mechanizmem obronnym naszej psychiki. Czasem to, co nas w życiu spotykało jest tak bolesne i nie do zniesienia, że "blokujemy" nasze uczucia, gdyż przeżywanie ich mogłoby spowodować dezintegrację osobowości, a mówiąc kolokwialnie "utratę kontroli nad własnym życiem” Osoby, które bez końca tłumią swój gniew, czy smutek, obrały sobie taki sposób funkcjonowania, zbudowały wokół siebie mur. Osoby takie często mówią sobie i innym, że "wszystko jest w porządku", że "nic się nie stało" i "mnie to nie rusza". Tak naprawdę kłamią, ale nie robią tego świadomie. Większości są to osoby wyobcowane, smutne, skrzywdzone, uzależnione, współuzależnione, odnoszące sukcesy lub z poczuciem niższości.
Istnieją postawy charakterystyczne dla ludzi stosujących mechanizmy obronne odpowiadający uczuciom, które wyparli według typologii Dr Don Colbert, tj:
1. Perfekcjonizm - ludzie tłumiący emocje starają się robić wszystko "idealnie", aby nie narazić się na odrzucenie i krytykę.
2. Pragnienie kontroli - starają się także kontrolować każdy aspekt swojego życia i osób im bliskich, aby wyparte emocje nie miały szans się ujawnić.
3. Zwątpienie w siebie i pomniejszanie swoich zasług - w okresie dzieciństwa często wychowywali się w środowisku, w którym czuli się niedoceniani lub odrzuceni. W rezultacie wytworzyła się u nich niska samoocena i poczucie niskiej wartości.
4. Cynizm i krytycyzm - odwracają od siebie uwagę - kierują ją na innych, by uniknąć dalszego odrzucania, zranień lub emocjonalnego stresu.
Niestety osoby, które nie zaznały w domu miłości, akceptacji i poczucia bezpieczeństwa mają ogromne trudności w budowaniu trwałych, udanych związków. Z powodu braku dobrych wzorców mają też kłopoty z odnalezieniem się w roli rodzica mimo, że wiedzą jakim rodzicem powinni być. Jedyna sfera, w jakiej sobie radzą, to praca. Na tym polu odnoszą bardzo duże sukcesy. Są perfekcjonistami i pracoholikami. Dlaczego są perfekcjonistami? Bo starają się wszystko zrobić idealnie, aby nie narazić się na odrzucenie i krytykę, bo doświadczały tego przykrego uczucia w dzieciństwie. Dlaczego są pracoholikami? Dlatego, że żyjąc w rodzinie dysfunkcyjnej nie zaznały akceptacji, mają niskie poczucie własnej wartości i żeby ją wzmocnić pracują, czasami 24 godziny na dobę aby doświadczyć uznania i pochwały.
Może ty jesteś jednym z DDA/DDD? A może żyjesz z osobą, która ma taki właśnie problem? Jak kochać DDA/DDD i jak pomóc sobie lub partnerowi?
Co musisz wiedzieć o DDA/DDD
Osoby, które dorastały w otoczeniu pijących rodziców lub jednego z nich nie umieją wyrażać swoich emocji. Tłumią je! Bardzo mocno skrywają swoje uczucia, boja się je okazać. Dlaczego? Bo w dzieciństwie groziło to odepchnięciem lub agresją ze strony nietrzeźwych dorosłych. Dlatego tak bardzo boją się kochać pomimo, że bardzo tego pragną.
Osoby te cechuje duża nieufność są bardzo podejrzliwe w stosunku do innych. Boją się, że inni zawiodą ich uczucia. Rodzice często odrzucali ich miłość, stąd teraz najdrobniejszy konflikt wywołuje w nich panikę, że "to już koniec". Często wolą pierwsi zerwać znajomość, w obawie, że sami zostaną odtrąceni. Odtrącając innych nie zdają sobie sprawy, że ich ranią. Robią tak, bo za wszelka cenę nie mogą dopuścić do skrzywdzenia siebie.
Osoby takie są bardzo lojalne z tymi z którymi się zwiążą. Nawet jeżeli taki związek okaże się toksyczny. Usprawiedliwiają partnera bez względu na doznawane krzywdy, ponieważ tak mocno do nich przywykli, że cierpnie, które odczuwają jest im na tyle znane, gdyż pochodzi z rodzinnego domu. Jest to dla nich jak chleb powszedni.
Mają ciągłą potrzebę aprobaty a ich samopoczucie zależy od akceptacji innych. Ponieważ rodzice ciągłą krytyką wyrobili w nich przekonanie, że są gorsze od innych, teraz starają się udowodnić swoją wartość. Często stają się nadmiernymi perfekcjonistami, gdyż próbują zasłużyć na podziw.
Osoby takie są bardzo odpowiedzialne, bardzo dużo biorą obowiązków na siebie, bo taką rolę wynieśli z domów. DDA/DDD mają nieustanną potrzebę panowania nad tym, co się wokół dzieje. W dzieciństwie nie mogły przewidzieć, jak danego dnia zachowają się rodzice i co się wydarzy w domu. Nabrały więc poczucia, że od tego, czy będą potrafiły zapanować nad sytuacją, zależy ich bezpieczeństwo.
Niestety DDA/DDD często kłamią, oczywiście nie świadomie. Dlaczego? W ich rodzinie zaprzeczano publicznie, że w domu mieszka alkoholik, łamano obietnice. Teraz też kłamstwo jest u nich na porządku dziennym. Osoby takie żyją w ciągłym lęku, mają nieustające poczucie zagrożenia nawet wtedy, gdy nic złego się nie dzieje. W ich domu nigdy nie było wiadomo kiedy wybuchnie awantura.
Osoby DDA/DDD mogą posiadać ww. cechy w większym lub mniejszym stopniu i nie koniecznie wszystkie.
Jak kochać DDA/DDD ?
Na pewno jest to trudne, bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Trzeba zdać sobie sprawę z czym taka osoba się zmaga. Dla takiej osoby trzeba być wyrozumiałym potrójnie. Pomimo traumy jakiej DDA/DDD doświadczyło w dzieciństwie na pewno jest możliwe zbudowanie i utrzymanie trwałego i szczęśliwego związku. Jak? Już piszę.
Partner żyjący z osobą DDA/DDD będzie początkowo czuł się jak na huśtawce. Często będzie doświadczał huśtawki emocjonalnej. Raz ciepło, raz zimno. Może się nawet zdarzyć, że DDA/DDD może nagle stwierdzić, że zrywa i chce być sam. Nie bierz tego do siebie - jego decyzja nie wynika z twego zachowania ani z faktu, że już mu na tobie nie zależy. On po prostu boi się bliskości, bardzo się boi. Czasami nie wierzy, że może się udać. Nie jest pewien twojej miłości, pomimo Twoich zapewnień i odsuwa się, bo nie chce cierpieć, boi się odrzucenia wiec czym prędzej chce sam jego dokonać. Powoli, małymi krokami przekonuj go o swoich uczuciach, po to żeby mógł powoli rozbierać swój mur, cegła po cegle. Jak uda ci się przekonać go o swoim zaangażowaniu, to z czasem nabierze zaufania. Tylko nie poddawaj się!
Nie zaniedbuj i nie ignoruj osoby DDA/DDD. Jeśli coś obiecujesz, dotrzymuj słowa, nie spóźniaj się itp. On przesadnie reaguje w takich sytuacjach i wpada w panikę, że nic dla ciebie nie znaczy. Poświęcaj mu uwagę i bądź z nim naprawdę (a nie obok). Ale, z drugiej strony, tłumacz mu też, że potrzebujesz trochę czasu dla siebie. To, że nie spędzasz z nim wszystkich wieczorów, nie oznacza, że ci zobojętniał. To bardzo ważne, zapewniaj DDA/DDD, że jesteś, że jesteś blisko.
Przymknij oko, gdy DDA/DDD wywołuje kłótnie bez powodu. Zrozum, przez wiele lat żył w ciągłym napięciu, dlatego teraz nieświadomie zdarza mu się je wywoływać. Jego zachowanie wzbudza w nim potem poczucie winy w stosunku do ciebie, bo zdaje sobie sprawę z tego , że powielił „chore” wzorce. Bądź więc wyrozumiała. No, chyba że kłótnie są notoryczne i mocno cię dotykają, wtedy rozmawiajcie lub szukajcie pomocy u specjalisty.
Dawaj mu jak najwięcej dowodów swojej akceptacji. Podkreślaj, że kochasz również jego niedoskonałości. To bardzo ważne. Jeżeli poczuje się pewniej, ujawni swoje najlepsze strony, skrywane latami.
Zachęcaj go do szczerości, i mówienia prawdy. Zapewnij, że bardzo cenisz sobie prawdę nawet, jak by miała Ciebie zranić. Zadeklaruj, że mówiąc prawdę DDA/DDD nie doświadczy odrzucenia. Pomóż mu przestać kłamać, zapewnij DDA/DDD, że nie musi się niczego obawiać.
Jeżeli DDA/DDD nie chce Ci długo przedstawić swojej rodziny, nie zmuszaj go do tego, daj mu czas, natomiast podkreślaj, że jakakolwiek by była, nie zmieni to twojego stosunku do niego.
Ta miłość jest bardzo trudna, balansuje na krawędzi. Jeżeli „naprawdę” kochasz DDA/DDD i widzisz, że się stara, nie poddawaj się! Twoja wyrozumiałość i cierpliwość się opłaci. DDA/DDD potrafią bardzo kochać jak nikt inny. Jest niezwykle wierny, godny zaufania, bardzo opiekuńczy i odpowiedzialny.
Kim są DDA/DDD
Są naczyniem, wypełnionym po brzegi zmartwieniami, których nigdy nie ubywało. Tak bardzo tęsknią za kimś, kto by ich nie oceniał, że nie mają już odwagi spojrzeć komukolwiek w oczy. Słowa, które mogłyby ich zbliżyć do innych ludzi, przestali wypowiadać nawet w swoich myślach. Ich dłonie, które pragną dotyku, stały się sztywne i zimne jak obcęgi, a skóra, tak bardzo tęskniąca za dotykiem, że wbrew sobie unika wszelkiej czułości.
Kochajcie ich, bo warto!
„Nie zapominajmy, że największą emocjonalną potrzebą każdej osoby jest czucie się docenionym” H. Jackson Brown Jr.
Jeżeli ktoś uważa inaczej, to kłamie. Z chwilą narodzin każdy człowiek potrzebuje czuć się kochanym, akceptowanym, a przede wszystkich docenionym. Wszystko co robimy w życiu, robimy po to, by czuć się potrzebnymi i dumnymi z siebie. Pragniemy uznania, pochwały, komplementu, miłego słowa. To dodaje nam jeszcze większej energii i siły, by zmagać się z przeciwnościami losu.
Oto kilka cennych porad życia H. Jackson Brown i trochę dodanych przeze mnie
Emotikon smile
Powiedz coś miłego trzem osobom dziennie - to nic nie kosztuje, a sprawi wiele radości i Tobie i tej osobie. Bądź przy tym szczery i bezinteresowny.
Patrz ludziom prosto w oczy. Przede wszystkim jak z nimi rozmawiasz, ale nie wpatruj się za długo, no chyba, że motyle fruwają
Emotikon smile
Pamiętaj o imieninach innych ludzi. To naprawdę miłe:)
Sadź kwiaty każdej wiosny. To daje frajdę, w ubiegłym roku posadziłam:)
Miej psa. Ale tylko wtedy, gdy będziesz miał dla niego czas i odpowiednie warunki do życia.
Bądź wyrozumiały dla siebie i dla innych. Staraj się szanować czyjeś zdanie bez względu na to, czy się z nim zgadzasz.
Traktuj każdego człowieka tak, jak sam chciałbyś być traktowany. Często o tym zapominamy.
Zawieraj nowe przyjaźnie, ale ceń sobie stare. Pielęgnuj przyjaźń, bo jest najcenniejsza.
Dochowuj tajemnicy. Jak ktoś Cię prosi, byś zachował to dla siebie, to tak zrób.
Rób dużo zdjęć. Faktycznie to cenna pamiątka:)
Nie spisuj nikogo na straty. Może czasami warto zacząć od początku:)
Trzymaj nerwy na wodzy. Przemyśl zanim coś komuś powiesz, bo rzuconych słów, nigdy nie cofniesz.
Zaskakuj tych, których kochasz, drobnymi niespodziewanymi prezentami. Robienie sobie nawzajem przyjemności daje ogromną radość, nie żałuj na to pieniędzy.
Przestań mieć pretensje do innych. Bierz odpowiedzialność za każdy swój krok. Postaraj się przeanalizować swoje zachowanie, czy oby na pewno, to Ty nie przegiąłeś.
Zawsze przyjmuj wyciągniętą dłoń. Zachowaj klasę, bo to świadczy o Tobie. Tu jednak sprostuję, nie każdy zasługuje na to, by podać mu dłoń. To jest sprawa indywidualna.
Przyznawaj się do błędów.
Pamiętaj, że wszystkie informacje są stronnicze. Dlatego poznaj wszystkie, zanim wydasz osąd.
Nigdy nie oszukuj. Kłamstwo ma krótkie nogi, a prawda i tak wyjdzie na jaw, bez względu na to, czy jej poszukujemy.
Każdy człowiek, którego poznajesz wie to, czego ty nie wiesz. Ucz się od ludzi.
Uśmiechaj się jak najczęściej:))))
Jesteś w związku – czy nadal dbasz o siebie ?
Zanim pani znajdzie pana, pozna tego jedynego, cudownego „księcia z bajki” z którym zapragnie związać się na całe życie, znajduje się w fazie poszukiwań. Nie ważne ile one trwają, krócej lub dłużej, to nie istotne. Istotne jest to, że pani będąca w fazie poszukiwań dba o siebie. Wow! tak, dba o siebie. Dlaczego dba o siebie? Przede wszystkim robi to dla siebie, tak robi to dla siebie i nie waż się mówić, że dla faceta ;))).
Doskonale każda pani wie, że samiec alfa to wzrokowiec. Doskonale wiemy, że on na początku naszej znajomości nie będzie pisał z nami powieści Sienkiewicza. On będzie się na nas gapił. Tak będzie Ci patrzył prosto w oczy, a w między czasie jak nie będziesz widzieć, będzie Cię też mierzył od dołu do góry. Tak będzie robił, bo tak jest skonstruowany. Czy jest taki, który tego nie robi? Hmmm, jak jest, to trzeba się zastanowić czy oby na pewno jest „zdrowy”. Zdrowy mężczyzna patrzy na kobietę:)))
Na początku znajomości samiec alfa nie zwraca aż tak bardzo uwagi na to, czy masz wysoki wskaźnik inteligencji poznawczej i emocjonalnej, to dla niego nie jest istotne, bo on teraz „patrzy”. Później będzie to dla niego ważne, jak zostaniesz skonsumowana, emocje odpadną, a motyle odfruną.
My kobiety wiemy o tym, że „miś kolorowy” jest tak skonstruowany i na etapie poszukiwań dbamy o siebie. Nie chcę tu się rozpisywać na czym polega bycie atrakcyjną. W tym temacie można znaleźć dużo różnych informacji, odpowiednich dla siebie. Zatem nie będę tracić czasu na coś, co jest dostępnie i wystarczy poszukać.
A teraz pytanko. Czy zastanawiałyście się kiedyś, jak można odróżnić kobietę, która jest z kimś związana od tej nie posiadającej stałego partnera? Istnieje na to bardzo łatwy sposób! Po prostu, panie posiadające swojego „księcia z bajki” mniej już o siebie dbają...Niestety to prawda. Oczywiście nie generalizuję, na pewno są wyjątki. Osobiście nawet takie znam. Drogie mężatki i panie będące w związkach nie denerwować się. Jak cały czas o siebie dbacie, to ten post nie jest skierowany do Was.
Niestety złożenie przysięgi „ posłuszeństwa „ lub zamieszkanie ze sobą powoduje, że kobitki tyją i przestają o siebie dbać. Nie uprawiają już żadnego sportu z wyłączeniem oczywiście fikołków w łóżku. Nie ubierają się już jak dawniej, a o makijażu to już w ogóle nie wspomnę. Często się słyszy „ ja już nie muszę, ja już mam męża”. Panów to też dotyczy, ale dzisiaj nie o panach. Proszę nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi mi o to, żebyście przez 24 godziny były seksownie wystrojone. Nie, to nie tak. Chodzi mi o to, żebyście dbały o swój wygląd tak jak robiłyście to wcześniej.
Niektóre kobiety uważają, że jak już urodzą dzieci, to mają prawo pozostać tłuściutkie, nie dbać o włosy i cerę. Tłumaczą się ciążą, pracą nad dziećmi i takie tam pitu pitu. Guzik prawda!
Dlaczego tak się dzieje? Czemu będąc w stałym związku niektóre panie przestają podkreślać swoją kobiecość? Potem jest wielkie zdziwienie jak mąż, czy stały partner luka na „ laskę”. No luka, bo on jest wzrokowcem, to luka. Na pewno większą radość sprawia mu spojrzenie na laskę niż na swoją, przepraszam za wyrażenie „kureczkę”.
Niestety na pewnym etapie związku kobiety przestają o siebie dbać, a wygląd zewnętrzny powoli schodzi na dalszy plan. Motyle odleciały, emocje opadły. Można powiedzieć, że w miarę jak facet coraz bardziej nas poznaje to my kobiety zaczynamy porzucać nasze piękno, o które dbałyśmy, aż do czasu poznania Misia. Najszybciej dzieje się to wtedy, gdy podejmujemy decyzję o wspólnym zamieszkaniu lub po ślubie. Wtedy zaczyna się. Nie będziemy przecież codziennie robić się nas bóstwo. Oczywiście, na bóstwo nie. Jak najbardziej możesz się udać w stronę komfortu i wygody. Ważne jest, żebyś nie popadła w skrajność. Skrajność jest przerażająca. Zaczynają się wymówki w stylu „ nie mam siły” „nie chce mi się” „ po co” „dla kogo” „ mój maż i tak mnie nie zauważa” itp.
Wiadomo, że każdy chce w związku czuć się swobodnie z tą drugą osobą i pozwolić sobie na momenty niedoskonałości. Pozwól sobie na to, czemu nie! Tylko pamiętaj, zachowaj przy tym pewną granicę, bo jak ją przekroczysz, to trudniej Ci będzie przed nią wrócić. I na zakończenie dodam jedno zadanie – Inteligentna kobieta, nigdy nie pozwoli sobie na to, by źle wyglądać!
Kilka porad, jak osiągnąć radość w życiu:
Pokochać siebie.
Zaakceptować siebie wraz ze swoimi wadami i zaletami.
Nauczyć się uniezależniać od opinii innych.
Dać sobie prawo do własnego zdania.
Pozbyć się negatywnych myśli na własny temat, zastąpić je pozytywnymi.
Zamknąć przeszłość.
Uwierzyć w siebie i w to, że zasługujesz na wszystko co najlepsze.
Ustalić swoje nadrzędne wartości i priorytety, wiedzieć co jest istotne, a co nieistotne.
Odkrywać i uczyć się siebie na wszystkich płaszczyznach – umysłowej, duchowej i fizycznej.
Rozwijać swoje talenty i pasje.
Zachowywać dystans do zdarzeń, na które nie masz wpływu.
Mieć odwagę w wyrażaniu siebie.
Szanować siebie i innych, ale nie zapominać o zdrowym egoizmie.
Pracować nad asertywnością.
Być szczerym przed samym sobą i wobec innych.
Nie mówić innym, to co chcą usłyszeć.
Samemu decydować o sobie.
Przestać użalać się nad sobą, bo to nic nie wnosi.
Dbać o siebie i o partnera
Nie obrażać się, bo to strata czasu, w tym czasie możesz zdziałać wiele rzeczy,
Szanuj tych, którzy Cię kochają, bez względu na to, co Ty czujesz.
Kochaj i dbaj o swoje dzieci.
Codziennie ciesz się z małych rzeczy
Żyj i ciesz się życiem
Trudne? Może na początku. Najlepiej zacząć małymi krokami. Ja też próbuję:)
Riposta - cięta, trafna i szybka, jak to zrobić?
Myślę, że każdy z nas w swoim życiu spotkał się z sytuacją, w której krytykujący kierował do nas nie mile słowa, a my staliśmy jak wryci. Jednym słowem pustka w głowie. Zazwyczaj po fakcie przychodzą nam fajne riposty, ale co z tego jak, to już jest po fakcie. Jak nauczyć się ciętej riposty? Jak to zrobić, żeby riposta była cięta, a nie śnięta?
Podstawowa zasada - riposta powinna być inteligentna. Warunkiem inteligentnego ripostowania jest umiejętne posługiwanie się swoją wiedzą, bazujące na szanowaniu partnera w trakcie rozmowy, zaś w krytycznych momentach pozwalające na pozostanie Panią/Panem sytuacji. Zanim przejdę do sedna sprawy chciałabym podkreślić jedną bardzo ważną złotą zasadę w rozmowie.
Każdy z nas wie, że im bogatsze jest nasze słownictwo, tym łatwiej możemy się wypowiadać. O czym należy pamiętać prowadząc rozmowę? A mianowicie o tym, aby wypowiadać się w taki sposób, żeby Twój rozmówca miał szanse zrozumienia tego co chcesz mu przekazać. Nie należy stosować obcojęzycznych zwrotów ani fachowego żargonu, lecz powinniśmy zwracać się do naszego rozmówcy w stylu, który dla niego jest zrozumiały. Wróćmy jednak do riposty.
W ripostowaniu ważny jest dystans do samego siebie, autoironia i poczucie humoru wtedy nie przejmujesz się tym co mówią inni i jesteś wstanie szybko i spójnie zareagować na czyjeś słowa. Pamiętaj – cokolwiek mówią ludzie, to są tylko słowa! Najczęściej te osoby wcale nie mają tego na myśli, a robią to tylko w celach „wkurzenia Cię”. Zaakceptuj ten fakt jak również zaakceptuj swoje wady, a wtedy nikt nie będzie mógł wywołać w Tobie nieprzyjemnych emocji. Naucz się z siebie śmiać, nie traktuj siebie aż tak poważnie, bo nici z błyskotliwej riposty.
Jeśli w danej sytuacji przyjdzie Ci coś do głowy i stwierdzisz, ze pasuje do kontekstu, to po porostu to powiedz i zachowaj przy tym wewnętrzny luz i spontaniczność.
Na początek zanim wejdzie Ci to w krew możesz przygotować sobie kilka ripost i ćwiczyć. Jak?
Wyobraź sobie osobę mówiącą do Ciebie jakąś nieprzyjemną odzywkę, obelgę, cokolwiek. Następnie pobrój wymyślić dobrą, trafną, kreatywną ripostę. Oczywiście na początku wymyślenie takiej riposty może Ci zająć nawet kilka minut. Nie szkodzi, daj sobie czas.. Zobaczysz, że w krótkim czasie dobre odpowiedzi będą się pojawiać coraz szybciej. Ćwicz to jak najczęściej! A Oto kilka z nich.
„Ci co mają porządek na biurkach są zbyt leniwi, żeby czegoś szukać”
„ Pozwolisz, że zacytuje Albert Einstein - jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? „
„Jeśli o mnie chodzi, możesz to powtórzyć jeszcze dziesięć razy, jednak z tego powodu stan rzeczy wcale nie ulegnie zmianie”
„ Ten kto pyta jest głupi przez chwilę, a ten kto nie pyta wcale jest głupi przez całe życie”
„Możesz dać mi swoje zdjęcie? Fascynują mnie wybryki natury”
O tych, którzy obiecują i nie dotrzymują słowa
Na pewno niektórzy z nas spotkali się w swoim życiu z sytuacją, w której ktoś nam coś obiecał i na tym się skończyło. Z doświadczenia wiem, że to boli i wiem jak mogą się czuć osoby, które tego doświadczyły. Z perspektywy czasu doszłam do wniosku, że nie warto wierzyć w puste słowa, które są nie warte nawet zaprzątania sobie głowy. Zapamiętaj - to czyny są najważniejsze! Jesteś tym, Czym twój czyn.
Dlaczego o tym piszę? Zanim przejdę do sedna sprawy zacznę najpierw od Honoru. To słowo, o którym wiele osób słyszało, ale nie wie, co owe słowo oznacza. Haftowane na sztandarach, pełno go w sejmowych kuluarach, w politycznych frazesach,wyświechtane, sponiewierane w rynsztoku ust wielu, którzy memlą te słowo, nie mając zielonego pojęcia, czym honor jest.
Pozwoliłam sobie też zajrzeć do Wikipedii, gdzie gromadzona jest wiedza obecnego pokolenia - „Honor – postawa, dla której charakterystyczne jest połączenie silnego poczucia własnej wartości z wiarą w wyznawane zasady moralne, religijne lub społeczne i czasami skłonnością do przesadnej reakcji na naruszenie tych zasad”.
W dzisiejszych czasach wyżej cytowane słowo straciło znaczenie, siłę, jak słowo miłość. Kiedyś jako dzieci, często powtarzaliśmy „słowo honoru” w celu podkreślenia własnej prawdomówności. Im więcej się wykrzykiwało – tym mniej wiary było w tym, co przysięgaliśmy.
Zapamiętaj - człowiek honoru nie ma potrzeby przysięgać! Nie potrzebuje zarzekać się, że to, co mówi jest prawdą, nie potrzebuje przekonywać, jeśli powie, że coś zrobi, to wcześniej czy później dotrzyma słowa. Słowo honor – dotyczy każdego niezależnie od płci.
Niestety żyjemy w czasach, w których wszystko jest podporządkowane zyskowi, skuteczności, spełnianiu swoich zachcianek. Liczy się tylko to, co przynosi korzyść – tak swój świat wartości ustawia coraz więcej ludzi. W czasach ciągłej rywalizacji wiele kobiet i dziewczyn doświadcza od strony mężczyzn niesłowności. Działa to też w drugą stronę, mężczyźni też tego doświadczają.
Moja definicja honoru jest prosta– to cecha nabyta charakteru człowieka, która sprawia, że to, co deklarujemy jest zgodne z tym, co robimy– to zgodność słów z czynami. Człowiekiem honoru jest ten, kto wypowiadając słowo nie musi przysięgać, obiecywać czy przekonywać, że to, o czym mówi z czasem się zmaterializuje. Honor, to cecha, która powoduje, że to, co ktoś wypowiada, po prostu się staje i nie potrzebuje jakichkolwiek gwarancji, zapewnień czy umów. Prosta złota zasada: jeśli ktoś mówi prawdę, to jego słowa, wszystkie mają pokrycie w czynach.
Niestety w dzisiejszych czasach honor nie przynosi korzyści. Są tacy co pomyślą, co mi po honorze, jeśli dzisiaj wygrywają tylko Ci co są cwańsi, bardziej przebiegli i bezczelni, którzy robią coś dla pozorów ? W krótkim przedziale czasu, pewnie nie przyniesie ale w dalszej perspektywie, to jedna z nielicznych wartości, która sprawia, że człowiek zawsze pozostaje bogatym. Bo kiedy człowiek posiada honor – może stracić wszystko inne, ale mając honor, wciąż ma wiele. Od honoru zaczyna się odwaga, to honor powoduje, że to, co osiągamy dzięki niemu jest trwałe i ma wartość. Honor nie pozwala się poddać, daje siłę w przeciwnościach, uszlachetnia, czyni nas dojrzalszymi i wciąż utrzymuje poczucie wartości na wysokim poziomie. Sprawia, że nawet sponiewierani, czujemy dumę.
Wiele kobiet zostaje rozczarowanych, gdy okazuje się, że facet okazał się dupkiem, jego obiecanki okazały się nic nieznaczącymi i niespełnionymi deklaracjami. Często panowie doświadczają odrzucenie od stron kobiet i próbują na siłę je odzyskać, bo chcą pokazać, że potrafią walczyć. Proszę, niech każdy z Was odnajdzie swoją wartość. Kiedy ktoś kochając został odrzucony, okłamany, oszukany, to warto powiedzieć „S..*j - nie jesteś mnie wart!”? Nie zadawaj sobie pytań, dlaczego? Olej buca i przestań cierpieć.
Cierpisz, bo sobie na to pozwalasz, pozwalasz sobie na takie cierpienie. Dałaś się okłamywać, pozwalałaś nie dotrzymywać deklaracji, obietnic – zamiast wykopać na zbity pysk. Liczyłaś na to, że okaże się człowiekiem honoru, słownym, a tu co? Nic. Nigdy nie usprawiedliwiaj niczyjego zachowania tłumacząc stresem w pracy, trudnym dzieciństwem, czy „mechanizmami obronnymi”
Jak usprawiedliwiacie złe zachowanie, bo duży motyl zasłonił wam rozum, to tracicie wówczas swój honor. Honor i duma ma większą wartość niż miłość. Nie ma miłości bez godności. Jak tracisz honor, dumę – stracisz wszystko, w tym miłość. Miłość potrzebuje honoru – bo bez niego karłowacieje, z czasem pojawia się poniżanie, walka o dominację, a niesłowność zabija resztę.
Czy miłość wszystko wybacza ? Nie – ja Ci odpowiadam – nie. Miłość nie doprowadza do sytuacji, w której trzeba usprawiedliwiać i wyjaśniać złe postępowanie drugiej strony!
Pamiętajcie, że coś, co można mieć bez większego wysiłku, nie jest wartościowe. Nie szanuje się rzeczy, jakie otrzymujemy za darmo. Ludzie szanują tylko to, o co trzeba się mocno postarać i mocno natrudzić. Co z tego, że jesteś piękna, bogata czy mądra, jeśli może Cię mieć byle dupek? Bez większego wysiłku i starań i wciskając Ci kit? Co z tego, że czujesz się pewna siebie, jeśli byle dupek może Cię skrzywdzić? Na dłuższą metę nie dasz rady być z kimś, kto nie jest człowiekiem honoru, bez zasad, prawdomówności, który nie dotrzymuje słowa.
Musimy mieć dumę, bo duma pozwala nam skutecznie odrzucać od nas miernoty. A honor, pozwala przyciągnąć do nas ludzi wartościowych.
Czy naprawdę jesteś sobą?
W obecnej kulturze, której przyszło nam żyć wiele ludzi cierpi na brak autentyczności. Pragniemy, aby nasi przyjaciele, członkowie rodziny, współpracownicy, czy inni ludzie, z którymi mamy kontakt, mówili prawdę i byli sobą. Mało tego, sami też odczuwamy potrzebę mówienia prawdy, robienia tego co chcemy, bycia kimś kim naprawdę jesteśmy, bez przejmowania się i martwienia tym, jakie wywrzemy pierwsze wrażenie na innych ludziach, i co te osoby sobie o nas pomyślą.
Czy naprawdę żyjemy w sposób zgodny z naszymi najgłębszymi pasjami, przekonaniami i pragnieniami? Czy naprawdę jesteśmy sobą? Niestety, prawda jest taka, że w większości przypadków tego nie robimy i tak do końca nie jesteśmy „sobą”. Na pocieszenie powiem Ci, że to nie Twoja wina? Dlaczego nie twoja? Już piszę.
Nasi rodzice, przyjaciele, współpracownicy, partnerzy, nauczyciele, politycy, media uczą nas, że ważniejsze jest to, aby być lubianym i aby dostosowywać się do sytuacji, niż być kimś, kim się jest naprawdę. Niewątpliwie na to wszystko ma wpływ kultura, w której żyjemy, otaczający nas ludzie i cały nasz światopogląd, którym przesiąkliśmy przez te wszystkie lata od chwili narodzić.
I w tym miejscu pozwolę sobie przywołać stereotypowe przysłowie naszego społeczeństwa „jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one”, bo jak nie kraczesz, to krucho z Tobą. No i jak tu być sobą, jak wrony „zmuszają” Cię do krakania tak jak one chcą? „Nici z trampek”
Mało tego wiele z nas zakłada, że my jako „my” i nasze „ja” nie jest dostatecznie dobre, a to prowadzi do tego, że bez przerwy porównujemy się do innych lub zachowujemy się jak inni, którzy naszym zdaniem są od nas lepsi. I w tym miejscu pozwolę sobie przywołać dwie mądrości. Pierwsza to będzie słynnego pisarza i poety Oscara Wildea: "Bądź sobą, inni są już zajęci" oraz Dalajlamy „celem nie jest bycie lepszym od kogoś innego, lecz bycie lepszym od tego kim samemu było się wcześniej".
Z każdą chwilą poznawaj siebie, rozwijaj się, czy to w sposób fizyczny, intelektualny, emocjonalny, duchowy. Rozwijając się możesz wykorzystać do tego różne metody, ale pamiętaj wybierz tą, która będzie najlepsza dla Ciebie, a nie dla innych.
Nieważne, czy wybierzesz metodę dzięki książkom, warsztatom, muzyce, religii, jodze, medytacji, różnym zajęciom, terapii ciała, modlitwie, filmom, itp. Wszystkie te działania mogą być wspaniałymi metodami i bodźcami motywującymi nas do tego, abyśmy poznali samych siebie, uleczyli samych siebie, dokonali zmian i ostatecznie dojrzeli do tego, by być sobą. Naprawdę być!
O czym warto jeszcze pamiętać. Bez względu na to, jak dobrze masz rozwiniętą samoświadomość, jak bardzo jesteś uzdolniony, jeśli tylko pragniesz dalej się rozwijać, to korzystaj również ze wsparcia innych, bo ich opinie, czy dobre rady są nieocenioną częścią procesu naszego rozwoju oraz naszej podróży przez życie.
Ufam, że możemy uczyć się od wszystkich, i że każdą osobę, którą spotykamy na swojej drodze życia, ma nam coś do przekazania, jeśli tylko będziemy dość spostrzegawczy i nie będziemy przyjmować ślepej postawy typu „ moja racja, jest racją najracjeszą”. Słuchaj, patrz, wyciągaj wnioski i zgodnie ze swoimi przekonaniami zawsze wybieraj świadomie swoich przewodników, mentorów, trenerów, nauczycieli. Miej odwagę wyrażać siebie, bądź autentyczny w stosunku do siebie i do innych, a wszystkie „wrony”, które chcą byś krakał jak one przegoń ze swojego życia, niech kraczą gdzie indziej.
Dla zainteresowanych tą tematyką polecam książkę Mike Robbins "Bądź sobą. Autentyczność jest w cenie."
P.S
Pisząc, że możemy uczyć się od wszystkich pomijam osoby dotknięte antyspołecznym zaburzeniem osobowości notorycznie popełniający przestępstwa, socjopatów, psychopatów i wszystkich innych z zaburzeniami osobowości oraz narcyzów od nich jak najdalej.
Czy istnieje przeznaczenie w miłości? Czy jest na tym świecie jeden człowiek nam przeznaczony i żaden inny?
Nie! I jeszcze raz nie! Nie ma przeznaczenia. Człowiek ma rozum i wolną wolę, po to by mógł sam podjąć właściwą decyzję. Każda nasza podjęta decyzja jest w tym czasie naszym przeznaczeniem. Sami to przeznaczenie tworzymy w danej chwili. I to my jesteśmy za nie odpowiedzialni. To co w życiu doświadczamy, to jakich ludzi spotykamy na swojej drodze życia nie ma żadnego związku z siłą wyższą. To nie jest tak, że Bóg określa szczegółowo naszą ścieżkę życia, planując z góry co będziemy robić i jakich wyborów dokonamy. Gdyby tak było to nie byłoby przestępców - Bóg przecież dla żadnego człowieka nie zaprogramował drogi zbrodni. Przeznaczanie nie wybiera nam jedną, jedyną, konkretną osobę na naszego partnera życiowego i podstawia nam go pod nos prędzej, czy później. Nie, to nie tak. Często słyszy się potocznie, że to "ten", "druga połówka", "jedyny" itp. I owszem - to ten, jedyny, wybrany przez nas w takich okolicznościach, w jakich dane nam było się znaleźć. Spotkaliśmy jego, ją w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie i motyle też się pojawiły.
W życiu nie ma jednej drogi, jest ich bardzo wiele, bo gdyby było inaczej, nie mielibyśmy wolnej woli. Jest wiele dróg i wiele możliwości. Czysty przypadek sprawia, że spotykamy na swojej drodze życia takich ludzi, a nie innych i to tylko od nas zależy jakie wówczas podejmiemy decyzje. Czy Bóg powoduje spotkanie się ze sobą dwoje ludzi? Tego nie wiem, ale wiem jedno, mamy rozum i wolną wolę, po to żebyśmy określili: czy ten ktoś nam się podoba? Czy jego sytuacja osobista pozwala na związanie się z nim? Czy jego światopogląd nam odpowiada? Czy odnajduję w nim cechy, które mi odpowiadają? Czy odbieramy na tych samych falach? Czy wyobrażam go/ją sobie jako ojca/matkę moich dzieci? Czy widzę siebie jako jej/jego męża/żonę? I mnóstwo innych pytań. To są nasze drogowskazy. I na tej podstawie decydujemy się lub nie.
Jeśli spośród tych wielu osób, które spotkamy w naszym życiu decydujemy się na tą konkretną osobę, to dzięki rozumowi (czasami motyle też biorą w tym udział) i wolnej woli wybieramy ją/jego na małżonka i ślubujemy „ posłuszeństwo;)” i takie tam pitu pitu.
A jeśli z perspektywy czasu okaże się, że dokonaliśmy błędnego wyboru lub nie zdecydowaliśmy związać z inną osobą, a po latach widzimy, że może jednak trzeba było to absolutnie nie należy rozpaczać i twierdzić, że swoją szansę się przegapiło czy straciło. „ Nie żałuj”, bo nie wiesz czego mógłbyś żałować. I tego się już nigdy nie dowiesz. Skoro nie wybrałeś innej osoby to znaczy, że z jakichś względów nie mogłeś i tyle.
Dlatego jeszcze raz: nie ma czegoś takiego jak "przeznaczenie", nie ma ludzi sobie "przeznaczonych". Człowiek ma prawo wyboru i decydując się być z konkretną osobą czyni tak, ponieważ tego chce, albo chcą tego motyle:)
P.S.
Człowiek, który pojawia się w naszym życiu, pojawia się po coś. Mniej wówczas szeroko oczy otwarte, żeby móc dostrzec, po co się w Twoim życiu pojawił? Każde spotkanie z drugim człowiekiem, czegoś nas uczy, coś wnosi do naszego życia, nawet wtedy, kiedy relacje z nim bywają trudne, a czasami nie do zniesienia. Bo dopiero po latach zdajemy sobie sprawę, że spotkanie tej osoby, wniosło coś do naszego życia.
ZŁOŚĆ
Informuje nas, że dzieje się coś złego, ca nam zagraża, godzi w naszą godność, zagraża naszym interesom, narusza nasze prawa lub system wartości. Złość mobilizuje nas do działania w obliczu zagrożenia lub przeciwności. Odczuwanie złości jest normalne i w wielu przypadkach uzasadnione. Złość towarzyszy nam codziennie ponieważ każdy z nas inaczej myśli, ma inne cele, oczekiwania i często nieświadomie, naruszamy wzajemnie swój spokój, interesy, sferę prywatności, co rodzi frustrację i gniew. Ważne jest, by dorośli nauczyli dzieci, jak radzić sobie dojrzale z emocjami i uczuciami.
Będąc rodzicem, wcześniej czy później trzeba się z tym tematem zmierzyć. Uczucie złości jest bowiem nieodłączną częścią ludzkiego życia. Nie omija ani dorosłych, ani dzieci. Co więcej, właśnie w tej wyjątkowej i podstawowej relacji pomiędzy dziećmi i rodzicami dochodzi często do spiętrzenia nieprzyjemnych emocji. Nieraz, chcąc nie chcąc, ocieramy się o agresję, która jest mało budującym sposobem rozładowywania gniewu. Warto jednak pamiętać, że złość sama w sobie nie jest wcale zła. To potężna siła pozwalająca ludziom pilnować swoich granic. Jeśli sami jako rodzice nauczymy się ją mądrze przeżywać, pozwolimy, aby używały jej także nasze dzieci. Nie po to, by ranić i krzywdzić, ale po to, by dbać o swoje potrzeby.
Zaakceptowanie uczuć dziecka, szczególnie tych trudnych, sprawia wielu rodzicom sporo problemów. Często wydaje się nam, że ważniejsze jest to, jak się dziecko zachowuje niż to, co przeżywa. Walczymy z dzieckiem, by nie czuło tego, co czuje, zamiast pomóc mu się z tym uporać. Zamiast mówić: „Przecież się nie boisz, tacy duzi chłopcy nie boją się zastrzyku! Jesteś przecież dzielny!” lepiej powiedzieć: „Wiem, że odczuwasz strach. Ja też boję się ukłucia. Ale, żeby wyzdrowieć, trzeba przyjąć zastrzyk. Potrzymam cię i obiecuję, że to ukłucie potrwa tylko chwilkę.”
Dziecko, które będzie wiedziało czego się spodziewać i zbuduje zaufanie do dorosłego, gdyż nie okłamał go on, że zastrzyk nic nie boli, zwykle będzie spokojniejsze i odważniejsze, będzie się dobrze czuło i dobrze zachowywało. Trzeba nauczyć dzieci wyrażania uczuć i panowania nad nimi. Jeśli uczucia dziecka nie zostaną zaakceptowane przez dorosłych, zostaną stłumione lub przesunięte do podświadomości lub ulegną zniekształceniu. Takie zniekształcenie może przybrać formę wyparcia, nadmiernej samokontroli, zaprzeczania, unikania, odraczania lub stłumienia.
Bez sfery uczuciowej nie sposób zrozumieć innych ludzi ani wejść z nimi w relacje. Jeśli nie znamy swoich emocji, nie potrafimy ich rozpoznać i nazwać, nie będziemy też umieli zrozumieć, co czują inni, nie będziemy empatyczni. Uczucia są też narzędziami, których potrzebujemy, by zbudować prawdziwie silny związek z inną osobą. Są naturalnym wyposażeniem człowieka i rozwijają się od urodzenia, jeśli potrzeby emocjonalne, w tym zwłaszcza potrzeba miłości i więzi, są prawidłowo zaspokajane. Dziecko, którego potrzeby emocjonalne nie są zaspokajane, może wyrosnąć na osobę odciętą od swych uczuć lub – jak w przypadku aleksytymików – całkiem ich pozbawioną.
Uczucia są ważną częścią ludzkiej natury. Służą naszemu rozwojowi, pomagają w ocenie sytuacji i podjęciu właściwej decyzji. Zarówno cześć racjonalna naszego umysłu, jak i emocjonalna są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania i rozwoju. O inteligencji emocjonalnej napisał w swojej książce Daniel Goleman „Inteligencja emocjonalna” z której dowiadujemy się, że inteligencja emocjonalna ma większy wpływ na życiowy sukces niż wysoki iloraz inteligencji poznawczej.
Po co udajesz, przecież to takie oczywiste! Krótka historyjka o obłudzie…
On milczy i ona też. Oboje milczą, udają. Ona milczy, pomimo, że może by chciała wykrzyczeć. Oboje wyglądają na zadowolonych, ale czy są? Jak mogą być zadowoleni skoro zmuszeni są, by udawać coś, co jest oczywiste.
Pracujemy w korporacji, a wolelibyśmy na własny rachunek. Tkwimy w ukrytym związku, a marzy nam się otwarta relacja. Do czego prowadzi udawanie? Do frustracji. Udawanie perfekcyjne prowadzi do depresji. Udawanie spełnienia w pracy i godzenie się w niej na wszystko do zawodowej frustracji. Udawanie, że z nim nie jestem, a jestem do smutku. Udawanie kogoś, kim się nie jest w związku, do nieporozumienia. Po co? Przecież wiesz, że nie warto!
Bo co, jeśli wymyślona „ja” spodobam się jakiemuś wymyślonemu „jemu” i tak trzeba będzie przed sobą grać, aż do zmęczenia? Tyle się o tym mówi i wzywa „do bycia sobą” bo w tym jest sens. Czy ktoś zaprzeczy? To dlaczego wokół tyle fałszu, zakłamania, udawania, tyle twarzy i tyle ukrywanych emocji, słów i myśli? Czy faktycznie bycie sobą i mówienie prawdy jest w stanie zagrozić naszej karierze, relacjom i związkom? Czego się obawiasz?
Udawaniem nie mamy szansy poczuć się dobrze, odbiera nam bycie szczęśliwym. Kto tego od Was oczekuje?
Nie wdrapuj się na górę przekonań i schematów, gdzie usłyszysz: „Milcz”. „Udawaj” „kłam”. Dlaczego godzisz się na coś, co w rzeczywistości Cię oburza, zniesmacza i nie daje Ci szczęścia?
Czy wiesz, że kiedy udajemy, nikt nie wie, co lubimy i jacy jesteśmy, ale co gorsza, my sami przestajemy to wiedzieć. Przecież doskonale wiesz, że udawane perfekcji prowadzi do depresji. Udawanie zadowolenia w pracy i godzenie się w niej na wszystko do zawodowej frustracji. Udawanie kogoś, kim się nie jest w związku, do nieporozumienia. Udawane, że nic Cię z nim nie łączy do smutku?
Czy powiedzenie prawdy miałoby komukolwiek zagrażać? Przecież bycie sobą w związku daje poczucie bezpieczeństwa. Bycie fair w pracy przynosi szacunek. Udowodnijmy, że możemy szanować siebie i okazać również szacunek innym. Poświęćmy sobie trochę czasu i uwagi, zastanówmy się? Zbudujmy poczucie własnej wartości, które nie będzie zależało od innych, ale od nas samych. Okaż sobie szacunek i przestań udawać!
Największą wiedzę dają nam osobiste przeżycia… doświadczenia, bo taka żywa wiedza jest zapisywana w naszym sercu. Tylko taka wiedza poszerza naszą świadomość. To wiedza przetworzona przez naszą głębię… wiedza nie mająca nic wspólnego z tym co wymyślili i myślą inni… to wiedza tylko nasza.
Wiedza naukowa to wiedza przyswajana przez intelekt, to zwykle utożsamianie się z poglądami innych… przyswajanie stereotypów. Intelekt odrzuca wtedy i neguje wszystko z czym się nie zetknął… boi się nowych wyzwań bo jest to sprzeczne z wiedzą w nim zapisaną…
dlatego Idź ramię w ramię z tymi, którzy szukają prawdy… uciekaj od tych, którzy myślą, że już ją znaleźli - Neale Donald Walsch
Rodzina DYSFUNKCYJNA?
Bardzo ważne jest, z jakiej rodziny pochodzisz i w jakiej żyjesz. Czy zdążasz w kierunku zdrowia, czy też zauważasz, że "coś jest nie w porządku". Rodzina jest źródłem siły i stanowi podstawę Twojej tożsamości. Rodzina dysfunkcjonalna to, najkrócej mówiąc, rodzina, która nie spełnia swoich funkcji. To rodzina, która poprzez zaburzone relacje, zasady, role czy komunikację nie zapewnia swoim członkom możliwości zdrowego i pełnego funkcjonowania. Mianem rodziny dysfunkcjonalnej określa się często rodzinę, gdzie jedna lub kilka osób jest uzależnionych (np. od alkoholu, leków, narkotyków, pracy, jedzenia, internatu itd.), w której dochodzi do przemocy lub też któryś z jej członków nie może realizować swojej roli ze względu na doświadczane zaburzenia emocjonalne i psychiczne. Bez względu na to, czy zaburzona jest to jedna, czy wiele osób, problem dotyczy całej rodziny, ponieważ rodzina funkcjonuje, jako całość i jest czymś więcej niż tylko sumą części. Członkowie rodziny wzajemnie oddziałują na siebie. W dużym stopniu to od rodziców zależy, jakie wartości przekażemy naszym dzieciom. To my rodzice jesteśmy tymi, którzy powinni nauczyć dzieci miłości, szacunku, asertywności. Bierzemy za to pełną odpowiedzialność.
Problem jedynie pojawia się tam, gdzie rodzice nie potrafią lub nie umieją spełnić tej funkcji! Rodziców, którzy uzależnieni są od jakichkolwiek używek. W wielu rodzinach najpowszechniejszym problem jest alkoholizm. Bardzo często można spotkać ludzi, którzy z różnych powodów zbaczają ze swojej zdrowej drogi życia, podkreślam ZDROWEJ. Dlaczego? Pewnie powodów jest masę, ale te najistotniejsze to smutek, rezygnacja, lęk, nie umiejętność radzenie sobie z emocjami, problemami życia codziennego, brak akceptacji itp. Co robią ludzie, żeby sobie pomóc ? Sięgają po alkohol- niestety.
Jak społeczeństwo reaguje na takich ludzi? Jaka najczęściej jest reakcja innych na takie osoby? Poczucie wyższości, pogarda, politowanie, czasem towarzyszą temu wszystkiemu wyrzucane w kierunku tych osób epitety. Jest niewiele osób, które zatrzymają się na chwilę i zamiast oceniać, osądzać zastanowią się nad tym, z czym taka osoba musi się zmagać, co dzieje się w jej wnętrzu? Alkoholizm to choroba, choroba DUSZY.
Ktoś kto doprowadzi się do choroby alkoholowej sam sobie nie poradzi z problemem. Robione wyrzuty, kontrolowanie takich osób również nie są skuteczne. Prowadzą one do błędnego koła. W jaki sposób można pomóc osobie chorej? Jak żyć z taką osobą? Jak sprawdzić, czy ktoś ma problem z uzależnieniem? Jakie są metody leczenia? Jakie są skuteczne metody w drodze ku trzeźwości? Pewnie są, ale jedno jest pewne, osoba uzależniona od alkoholu nie jest w stanie sama sobie pomóc, nie jest świadoma czynów jake popełnia wobec siebie i bliskich, nie jest świadoma jak mocno rani najbliższych. Wszyscy członkowie rodziny dysfunkcyjnej są współuzależnieni. Ktoś mógłby powiedzieć ale po co mi to czytać, po co mi ta wiedza, przecież nie mam z tym problemu, moi bliscy nie mają z tym problemu". I całe szczęście, że tak jest, tyle tylko, że czasem warto "dmuchać na zimne" zamiast się sparzyć. Są żony alkoholików, mężowie alkoholiczek i ich dzieci. Dla tych wszystkich ludzi doświadczających problemu często życie traci sens, ze wstydu noszą w sobie lęk i piętno.
Chory na alkoholizm musi pracować nad sobą każdego dnia i nie robić zbyt dużych planów na przyszłość, bo ogrom problemu wówczas może go przerosnąć i spowodować nawrót do dawnych nawyków, przyzwyczajeń, do picia. Jest całe mnóstwo lektury poświęconej temu problemowi i masę artykułów na ten temat. Wszyscy jesteśmy ludźmi i każdy z nas może się od czegoś uzależnić, nie musi to być alkohol, mogą to być narkotyki, czy też inne używki. Myślę, że warto zastanowić się nad tym problemem, chociażby po to, żeby mieć świadomość tego, z czym zmagają się inni ludzie „z jakimi problemami” i jak temu ewentualnie zapobiegać i przeciwdziałać we własnym środowisku, jeśli zaistnieje taka konieczność. Oby nigdy nie! Nic już więcej nie dodam poza tym, że często to, co nam się wydaje jakimś być w rzeczywistości niekoniecznie takim jest...Alkoholikiem nie musi być osoba brudna, zaniedbana i bezdomna. Ta choroba potrafi dopaść każdego. Myślę, że jak się głębiej zastanowimy z czym taka osoba się zmaga, to może będziemy potrafili nawet choć trochę przebaczyć. Nie mniej jednak w tej kwestii jest to sprawa dla każdego indywidualna. Uważam, że wiedzę na każdy temat warto pogłębiać chociażby po to, żeby uwolnić się od stereotypów i mylnych wyobrażeń.
Ktoś, kiedyś mi powiedział, cytuję "patrzymy na świat innym wzrokiem”
I bardzo dobrze, bo każdy człowiek jest indywidualną jednostką. Każdy z nas ma swój rozum i ukształtowany światopogląd. Dwoje ludzi o odmiennej indywidualności nie może patrzeć na świat tym samym wzrokiem i w tym samym kierunku w „przenośni” Nie ma dwóch jednakowych takich samych osób, nawet bliźnięta jednojajowe, każde z nich patrzy nieszablonowo na świat. Matka natura świetnie to wymyśliła i chwała jej za to, bo gdyby było inaczej, to bylibyśmy robotami, bez indywidualnej odrębności.
Odbieranie świata uzależnione jest od naszej wiedzy, predyspozycji, umiejętności, doświadczenia, mądrości, inteligencji, poczucia humoru, relacji z samym sobą, otoczeniem, ludźmi, Bogiem, przyjaciółmi. W zasadzie można powiedzieć, że zależy od wielu czynników. Nasze patrzenie na świat ulega nieprzerwanym zmianom. I dobrze, bo to dowodzi o nieskończonym rozwoju w każdej sferze naszego życia.
Co jeszcze należy podkreślić?
Życie potrzebuje mnie taką, jaka jestem, a nie taką, jaką ktoś chce, żebym była. Gdyby było inaczej, to ktoś inny byłby na moim miejscu, ale też patrzyłby na świat swoimi oczami. Każdy człowiek jest dopełnieniem czegoś bardzo podstawowego, bardzo istotnego – właśnie taki, jaki jest. Akceptuj siebie i nigdy nie uzależniaj swojego poczucia wartości od tego, czy ktoś akceptuje Ciebie. Patrz na świat swoimi oczami. Jedynie, co możesz zrobić, to starać się zrozumieć punkt widzenia innych i szanować ich zdanie.
Bez względu na to, jak bardzo zależy Ci na kimś, nie pozwól, by zniszczył Twoją indywidualność. Zawalcz o siebie!
Jesteś singielką/singlem - świat się nie wali!
Wiadomo, że na dłuższą metę życie w pojedynkę powoduje, że odczuwamy samotność i pustkę. Przychodzą chwile zwątpienia. Pytania, po co, dla kogo ja to robię? Sukcesy, które odnosimy, nie mamy z kim świętować. Często przychodzą myśli jak to dobrze jest mieć ukochaną osobę, znaleźć kogoś dla kogo będę ważna/ważny. Przyglądamy się sobie i zaczyna się dramat – mam tyle lat i jestem sama/sam. Rozpoczynają się poszukiwania na siłę, szukanie dla rodziny, szukanie dla znajomych, szukanie dla ludzi, szukanie by uwolnić się od komentarzy typu „ona/on jest cały czas sama/sam, pewnie jest jakaś dziwna/dziwny?”, „ostatnio widziałam ją/jego z dwoma psami i kotem. Zwariowała/Zwariował!
Single zaczynają przyglądać się parom i myślą – „ale im dobrze”, „ale jej/jemu zazdroszczę”, „ta/ten to ma szczęście”.
Bycie szczęśliwym nie powinno mieć związku z posiadaniem przedmiotów ani z innymi ludźmi. Partner nie jest od uszczęśliwiania nas! Na początku w związku będziesz czuć, że owa poznana osoba daje Ci szczęście sprawiła, że jesteś szczęśliwy. Tak będziesz czuć, bo motyle fruwają, jej w brzuchu, a Tobie (cenzura). Chemia osłabnie, a osłabnie na pewno, wierz mi. Ty też pewnie to wiesz, że zakochanie minie, bo minie i dobrze, bo na dłuższą metę nie dalibyśmy rady z takim stanem. Motyle też, by nie dały - fikną.
Dlatego proszę zapamiętaj, to co teraz napiszę. Nasze szczęście nie powinno być zależne od innych ludzi.Partner też nie jest od uszczęśliwiania Was, tak jak Wy nie jesteście od uszczęśliwiania jego. Nie mam tutaj oczywiście na myśli drobnych przyjemności, gestów, prezentów i tego wszystkiego, co robimy by zobaczyć uśmiech i radość na twarzy drugiej osoby. To bowiem ma sprawiać przyjemność i z tego rezygnować się nigdy nie powinno, ale przyjemność to nie szczęście. Drobne gesty, prezenty i przyjemności mają poprawiać nastrój, dać czasowe zadowolenie, jednak ogólne szczęście nie powinno od nich zależeć i nie powinno być czasem ograniczone. Odczuwanie przyjemności to nie jest to samo, co bycie szczęśliwym. W dodatku człowiek nie powinien uważać, że obowiązkiem partnera jest sprawiać byśmy byli szczęśliwi, przede wszystkim dlatego, że ten ktoś dziś jest, a jutro może go nie być. Partner odchodząc, nie powinien móc zabrać ze sobą naszego szczęścia. Możemy być smutni, może nas odejście boleć. Jednak żal, czy ból po stracie, to nie to samo co brak szczęścia. Tego nikt nie powinien być w stanie nam odebrać.
Dlatego drogi singlu przede wszystkim włącz pozytywne myślenie. Olej wszystkie komentarze tych wszystkich ludzi, którzy tak naprawdę Ci zazdroszczą? Dlaczego? W dalszej części się dowiesz. Rozważ plusy bycia singlem. Owszem słowo „singiel” kojarzy nam się z osobą samotną, często nieszczęśliwą. Nic bardziej mylnego!!
Będąc singlem sama/sam możesz decydować o swoim życiu, co w dzisiejszych czasach jest rzadko spotykane. W związku już tak nie będzie. W nim będziesz zmagać się z kompromisami, nieporozumieniami, co u niektórych kończą się fochem.
Mając już pierwszy najważniejszy pozytywny aspekt bycia singlem możemy przejść do następnych.
Możesz robić wszystko na co masz ochotę, w dodatku bez konieczności tłumaczenia się z tego. W związku usłyszysz „ „gdzie się wybierasz? z kim? o której wrócisz?” „ po co idziesz” „idź z dziećmi na dwór”. Ty singlu nie musisz się tłumaczyć. Z niczego nie musisz!
Możesz się dalej kształcić, podnosić swoje kwalifikacje, uczyć się gdzie chcesz i kiedy chcesz. Rób to, korzystaj z wolnego czasu, bo w związku pojawią się inne priorytety, a jak będą dzieci, to tym bardziej będą inne. Możesz podróżować, nawet jak mało zarabiasz. Wybierz miejsca na które Cię stać. Na pewno Cię na jakieś stać. Nie kręć głowa, że nie.
Możesz poznawać ludzi, wychodzić, zaprzyjaźniać się. Nawiązywać fajne relacje. Bo masz czas. Posiadanie w życiu fajnych ludzi, których mógłbyś śmiało nazwać swoimi przyjaciółmi, daje ogromną radość w życiu. Bo któregoś dnia Twój partner może przestać cię kochać, pragnąc, podziwiać i może nawet odejdzie. Przyjaciel będzie z Tobą na zawsze, na dobre i na złe.
Dlatego singlu nie umartwiaj się nad swoim losem. Pamiętaj, że ludzie zawsze będą gadać. Jak już kogoś znajdziesz, to zacznie się inna śpiewka, typu „ ale sobie znalazła faceta” „ popatrz na nią, jak się wystroiła, pewnie dla niego” „ zobacz jaką znalazł, niepodobna mi się, lepiej jak był sam” itp.
Wiadomo, że bycie we dwoje ma zalety, ale one są już zupełnie inne. Niekoniecznie leprze. Ludowa mądrość głosi, że „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Będąc z kimś dzielisz swoje życie na pół świadomie lub nie. Dlatego korzystaj z chwili w której się znajdujesz i nie koncentruj się na tym, że nie masz partnera. To dobry moment, żeby zbudować swoje szczęście w pojedynkę. Osiągnąć taki stan, w którym będzie się zadowolonym z własnego życia bez względu na wszystko. Znaleźć takie rozwiązanie, które pozwoli cieszyć się szczęściem bez konieczności posiadania drugiej osoby. Odkryć jakąś pasję. Nauczyć się samemu siebie uszczęśliwiać i trwać w tym szczęściu jak najdłużej, bo tak naprawdę szczęście zależy tylko od nas. Partnerzy się zmieniają, rzeczy gubią, niszczą czy całkiem psują. Jutro to czas, który może nigdy nie nadejść. Szczęśliwi możemy być tylko tu i teraz. Przeszłości już nie ma, a przyszłości jeszcze nie ma. Czekanie „na kogoś”, żeby być szczęśliwym jest równie bezcelowe, jak tłumaczenie kobiecie, że klapę może sobie opuścić sama ( tak na marginesie mi klapa nie przeszkadza, nie zamykam jej, mam ją gdzieś:))
Pamiętaj on/ona się pojawi, a pojawi się o wiele szybciej jak zdasz sobie sprawę, że tak naprawdę nie potrzebujesz drugiego człowieka, żeby być szczęśliwym. Dbaj o siebie, wychodź do ludzi i daj się poznać. I pamiętaj „Każda potwora znajdzie swego amatora” prędzej, czy później, a wtedy zacznie się inna śpiewka - „ gdzie ja oczy miałam/em, że nie widziałam/em” :))
Jestem niepowtarzalna, a moje Ja jest jedynym, jakie posiadam. Tak samo jak Ty. Ty też jesteś niepowtarzalny/a.
Moje zewnętrzne formy zachowania, mój wygląd i to, co robię, to mój łącznik ze światem i mój sposób komunikacji, ale to nie cała ja i nie całe moje Ja. Moje całe Ja, to moje wnętrze. To, co najlepsze, jest w moim prawdziwym Ja, do którego z każdą chwilą się przybliżam. Przybliżam się dzięki temu co w życiu doświadczam.
Cenię sobie to, czego dokonałam w życiu i codziennie wnoszę do świata.
W pełni akceptuję swoją przeszłość, rozumiejąc, że to tylko ślad za moją łodzią, a najważniejsze jest to, co robię teraz i to co będę robić w przyszłości.
Nie oglądam się już za siebie, to nie ma sensu, w przeszłości już byłam i jej nie zmienię, ale za to mogę wpłynąć na moja przyszłość. Ty też!
Dzielę się swoim wnętrzem ze światem, jednak część należy tylko do mnie. I tak jest dobrze.
Przyjmuję pełną odpowiedzialność za swój rozwój.
Wchodzę w coraz bardziej różnorodne interakcje z różnymi ludźmi. Fascynują mnie indywidualne osobowości. Każdy z nas ma taką – indywidualną.
Uczę się, czytam i piszę, co chcę. Ty też możesz jak zechcesz.
Dowiaduję się coraz więcej o sobie i o mojej sile, odkrywam, że mam wszystko, co jest potrzebne do szczęścia, bo każdego dnia praktykuję wdzięczność, uczę się cieszyć z małych rzeczy. Ty, też możesz spróbować.
Mam na swoim koncie sporo dobrych rzeczy, bo jestem dobrym człowiekiem, dzięki temu dobro wraca do mnie w dwójnasób. Uwierz mi warto!
Mam odwagę mówić co myślę, co czuję i wyrażać głośno, to co mi się nie podoba lub mnie rani. Spróbuj, a poczujesz się wolny.
Mam też osiągnięcia, ponieważ jestem pracowita. Nic z nieba nie spada, dlatego nikomu nie zazdrość, tylko weź się do roboty. Na pewno potrafisz, tylko wystarczy, że zechcesz.
Znam kilka wspaniałych osób, które doceniam. Ty na pewno też takie znasz. Doceń je !
Cieszę się tym, co już dla siebie zrobiłam, i dbam o siebie nadal, bo lubię.
Popełniam dużo błędów. Nic nie szkodzi, dzięki nim zdobywam doświadczenie. Całe życie się uczę. Bo na tym ono polega.
Nie mam obowiązku zatrzymywać w swoim życiu ludzi, którzy nie traktowali mnie dobrze, którzy mnie ranili, z takimi kulturalne zrywam kontakt.
Nie zawsze wykorzystywałam czas w pełni, ale nigdy nie jest za późno, by to zmienić.
Człowiek jest cudem.
Jestem nim i Ty też. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.
Wykorzystam posiadane talenty, umiejętności i możliwości – istniejące i te jeszcze mi nieznane. Ty też takie posiadasz. W pewnym okresie życia odnajdziesz je, wszystko w swoim czasie.
Ciesz się życiem. Życie ziemskie mamy tylko jedno. Jaka jest prawda? Nikt nie wie.
Nie będę przepraszać, że mi zależy, że lubię za bardzo. Ty też tego nie rób. Bądź sobą.
Zasługuję na to. Ty też.
Kto ma wychowywać dzieci – dziadkowie, czy rodzice?
Obecne pokolenie, a konkretnie chodzi mi o te, które posiada małe dzieci, uważa że dziadkowie POWINNI zajmować się wnukami. Mało tego, uważają że opieka nad wnukami powinna przynosić im radość i satysfakcję, i być sensem ich życia. Wow, co za mentalność! A czy kiedykolwiek zastanowiliście się, czy wasi dziadkowie tego chcą? A pomyśleliście, że może mają swoje sprawy, zainteresowania i zajęcia. A może mają plany, chcą podróżować, zajmować się sobą?
Nie uważam, że mają unikać kontaktu z wnukami, bądź nie uczestniczyć w ich życiu. Tego nie twierdzę! Uważam, że nie ma, to być celem ich życia! To ma być Twój cel życia, drogi rodzicu. Często słyszę i widzę w śród swoich znajomych, że co niektórzy współcześni rodzice są nastawieni wobec dziadków roszczeniowo – oczekują od nich pomocy i wsparcia w wychowaniu dzieci. Młodym rodzicom wydaje się oczywiste i naturalne, że dziadkowie zajmą się wnukami i odciążą ich budżet. Co za tupet! Jeszcze raz pomyślcie i odpowiedzcie sobie na pytanie. To wasze dzieci, czy waszych dziadków? Dziadkowie swoja rolę jako rodzica spełnili, była ona jak była, nie będę wnikać w procesy wychowawcze, bo nie o tym chcę pisać, a teraz Ty drogi rodzicu zaciągnij rękawy i do roboty. To Ty powinieneś być odpowiedzialny za swoje dziecko, to ty powinieneś nauczyć swoje dzieci wartości, tj.: męstwo, sprawiedliwość, roztropność, pracowitość, skromność, wdzięczność, gotowość do pomocy, współczucie i odpowiedzialność itd. Ty powinieneś drogi rodzicu, bo żyjemy teraz w takich czasach, w których wartości podlegają nieustannym i szybkim zmianom. Poza tym w Europie mamy do czynienia z wielokulturowością, a różne kultury to często różne systemy wartości. Szczególnie w dużych miastach dzieci dość wcześnie stykają się ze światopoglądami różniącymi się od tych, reprezentowanych przez naszych dziadków.
Wartości, którymi kierowali się nasi dziadkowie, mogą już Ci się nie podobać. Potem do kogo będziesz mieć pretensję ? Do dziadków, czy do siebie? Niestety wartości naszych dziadków, tj. posłuszeństwo, dyscyplina, poczucie obowiązku, towarzyszy im dzisiaj jałowy posmak i negatywny obraz a szkoda, bo teraz mamy bezstresową młodzież i przez to sami się stresujemy.
Pamiętaj, że nie każda babcia lub dziadek ma ochotę przyjmować na siebie rolę opiekuna do dziecka, często na pełny etat. Dziadkowie mogą tego nie chcieć chodźmy ze strachu. To duża odpowiedzialność. Pamiętaj, że ich sprawność fizyczna, czy intelektualna może nie być już tak dobra jak byś sobie tego życzyli. Dziadkowie mogą nie umieć Ci odmówić, z różnych powodów, nie będę tu przytaczać z jakich, może być ich masę. Dlatego mamo i tato miej świadomość swojej roli jako rodzica. Nie przekazuj pałeczki dziadkom, to nie jest ich rola. Oni mogą od czasu do czasu przyjść odwiedzić wnuki, czasem pomóc w trudnej sytuacji, gdy dzieci są chore, ale nie poważnie chore. Jak bardzo poważnie chore idziesz do lekarza drogi rodzicu i siedzisz z dzieckiem w domu.
Mamo i Tato pamiętajcie, nauczenie dzieci moralnego zachowania oraz przekazanie im wartości na drogę życia to ma być wasze zadanie. Miedzy wami, a dziećmi powinna się wytworzyć silna wieź emocjonalna i przywiązanie, a nie między dziadkami. Bo później będzie już za późno na budowanie więzi emocjonalnej. Dzieci mają kochać i tęsknić za swoimi rodzicami. Nie twierdzę, że mają nie kochać dziadków. Tu chodzi też o ochronę dzieci przed tragedią, gdy dziadkowie odejdą na ciemną lub jasną stronę mocy. Babcia i dziadek powinni być obok, powinni pomagać, wspierać, ale nie mogą zastępować rodziców. Najważniejsza jest świadomość swojej roli i związanych z nią atrybutów. Jeżeli nie czujesz, że podołasz obowiązkom bycia rodzicem to zastanów się kilka razy zanim podejmiesz decyzje o posiadaniu dziecka. Bo dziecko to nie przedmiot, które się podrzuca. Dziecko jest chodzącym cudem jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym, które potrzebuje przy sobie kochających rodziców.
„Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” Ty rodzicu jesteś za to odpowiedzialny
Pomijam sytuacje rodzin dysfunkcyjnych, w których jeden lub dwoje rodziców jest uzależnionych od alkoholu lub innych używek. Wtedy pomoc zdrowych dziadków wolnych od jakichkolwiek uzależnień jest jak najbardziej wskazana. Wówczas ogromne pokłony w ich stronę.
W starzeniu się nie ma nic złego
Nie jestem jeszcze w dość w zaawansowanym wieku ale myślę, że z pewnością mogę mięć już coś do powiedzenia w tym temacie. Wiem, że są starsi i pewnie to starzenie rozpatrują pod innym kontem niemniej jednak pozwólcie, że przedstawię ten temat z mojego punku widzenia. Na początek należałoby spojrzeć na starzenie się z dwóch stron. Pierwsza strona to ta biologiczna, a druga psychiczno-duchowa. Niestety na biologię nie mamy wpływu, to wszystko, w dużym stopniu uwarunkowane jest genetycznie. Natomiast starzenie się od strony psychiki i sił witalnych jest możliwe do kontrolowania. Tak jest możliwe, ale będzie to zależało tylko do Ciebie. Mam wiele koleżanek, które są w moim wieku i jak się z nimi spotykam to zaczyna się ta sama śpiewka. Zaczyna się rytuał, brzęczący skrzekliwy dla moich uszu, a brzmi następująco „ ale jesteśmy już stare” hmmm, dlaczego „my”. Każdy niech mówi za siebie. Ja ze swoja metryką się pogodziłam i cieszę się, że jestem w takim wieku, a nie w innym. Poprzednie lata mam już za sobą, bo przecież tam już byłam, po co rozpamiętywać przeszłość. Miałam już 25 lat, każdy z nas miał. Każdy wiek jest dobry by coś w swoim życiu zdziałać.
Pamiętaj, młodość to przede wszystkim ruch. Jak coś się rusza to żyje. Jak się dłużej nie rusza, to chyba już nie. A ja się ruszam i to dużo, a mój ruch jest zgodny do wieku. Ruch ma tę przypadłość, że się nudzi. Niektórzy twierdzą, że męczy. Jestem innego zdania. Mnie ruch nie męczy, mnie pobudza do życia. Popadanie w depresję z powodu wieku lub użalanie się nad nim do niczego nie prowadzi, chyba, że do jeszcze większej frustracji. Wykorzystaj to, co posiadasz będąc w wieku jakim jesteś, bo każdy wiek coś w nosi do naszego życia. Nie marnuj czasu na coś na co nie masz wpływu. Bo tak naprawdę dopóki wiek nie poczyni spustoszeń w zdrowiu - można się uważać za w pełni młodego. Bo to, że wygląd już nie taki, to żaden powód czuć się starzej. Wiek biologiczny przeszkadza właściwie w jednym - w nowych podbojach erotycznych. Cała reszta jest niezmienna. A kwestia kondycji na różnych polach jest efektem aktywności lub jej braku. Mam tyle lat ile mam i do tej pory ani razu nie musiałam rezygnować z czegokolwiek w życiu z powodu swojego wieku, a gdy słyszę od swoich zgorzkniałych koleżanek, które chcą mnie pociągnąć w dół, robi mi się je żal.
Proszę zapamiętajcie to, co teraz napiszę - każdy wiek jest atrakcyjny jeśli spojrzeć na to z właściwej strony. Ktoś opowiedział mi niesamowitą historię, która zmieniła moje myślenie dotyczące upływającego czasu. Pewien człowiek przeżywał kryzys psychiczny z powodu wieku. I kiedy zdarzyło mu się siedzieć w pociągu z osobą starszą od niego o 15 lat, tenże starszy człowiek spojrzał na tego młodszego i powiedział: Jak ja bym chciał mieć tyle lat co ty!...”
I wtedy dotarło! Młodszy rozmówca pomyślał – "faktycznie, kiedy będę miał tyle lat co mój starszy rozmówca, to będę tęsknił do wieku w którym akurat jestem! No to na cholerę się załamywać swoim wiekiem - kiedy można właśnie jak najlepiej wykorzystać ten wiek, który za 15 lat uznam za cholernie atrakcyjny. To już teraz uznaję go za atrakcyjny! A za 15 lat uznam za atrakcyjny wiek w którym akurat będę - bo przecież zawsze można mieć więcej".
Starz się zgodnością! Nie zaliczaj się do grupy ludzi, którzy nie będą pogodzonymi z procesem starzenia się. Do ludzi, którzy na siłę zrobią wszystko by młodziej wyglądać. Przykładem będą tu kobiety poddające się operacjom plastycznym, odsysaniu tłuszczu i szprycowaniu silikonem po to, by zachować pozory młodego wyglądu. Po co? Zaakceptuj fakt starzenia się. Wszystko co robisz w życiu, rób z klasą, starzej się z klasą. W miarę możliwości stosownie do wieku dbaj o sprawność fizyczną, ćwicz pamięć, dużo czytaj i ciesz się życiem, bo ono bardzo szybko minie.
Nie ganiaj za ludźmi, bądź sobą, rób swoje i pracuj ciężko. Odpowiedni ludzie, Ci którzy pasują do twojego życia, pojawią się sami i zostaną. I pamiętaj, nigdy się nie powstrzymuj. Bądź pewna/y czego chcesz od życia, mów co czujesz, a nie co powinieneś czuć. Nie zważaj na to co myślą inni. Żyjesz dla siebie, nie dla nich. I jeśli jeszcze nikt Ci dzisiaj tego nie powiedział, to ja Ci to mówię - Jesteś ważna/y, jesteś potrzebna/y, więc żyj!
Zemsta, czy warto ?
Wiadomo, że na pierwszy rzut oka zemsta bywa słodka- przynajmniej tak się mówi „zemsta jest słodka” Reguła w wzajemności wręcz nakazuje nam czynić drugiemu, co dla nas było złe, chodźmy po to, by rozkoszować się w mniejszym lub większym stopniu satysfakcją zemsty.
W tym miejscu trzeba uświadomić sobie bardzo ważną rzecz, a mianowicie satysfakcja jednak znika tak szybko, jak się pojawiła. Dlaczego? Bo jak emocje opadną, to wówczas do naszych umysłów dość brutalnie zaczynają dobijać się wyrzuty sumienia. „Czy dobrze zrobiłem/am?”, „a może jednak przesadziłam/em?”. No właśnie, czy warto się mścić na drugiej osobie? Czy takie działanie przyniesie nam ulgę?
O tuż nie! Żądza zemsty często sprawia, że logiczne myślenie schodzi na drugi plan. Mamy przed oczami tylko jedną wizję – jak tą osobę ukarać! Chęć zemsty nie dotyczy tylko sfery uczuciowej, może dotyczyć każdego aspektu naszego życia. Po wyrządzonej zemście czujemy się usatysfakcjonowani ale tylko na krótką metę. Po fakcie zaczynamy myśleć, czy zemsta jaką wymierzyliśmy drugiej osobie była adekwatna od powodu, dla którego się jej dopuściliśmy.
Często w miłości, kiedy doświadczyliśmy odrzucenia pragniemy zemsty. Dlaczego nie warto tego robić? Nie warto, między innymi dlatego, że po fakcie uświadomimy sobie, że tak naprawdę satysfakcja byłaby niewspółmierna do tego, jaką krzywdę wyrządziliśmy drugiej osobie. Często pojawiają się pytania– czy aby nie przesadziliśmy, a może skrzywdziliśmy za bardzo. No właśnie, czy można skrzywdzić „za bardzo” albo „za mało”? Czy istnieje jakiś podział na kary, jakie możemy, a jakich nie powinniśmy wymierzać innym? Bez względu na to co, Cię w życiu spotkało od ludzi. Nie mścij się! Zawsze zachowaj klasę. Wyraź swój ból słowami, listem lub zwykłym zwróceniem uwagi i odejdź. Mszcząc się musimy również pamiętać, że kij ma dwa końce. Nigdy nie mamy pewności, że skrzywdzona osoba nie odbije piłeczki, prawda? A co, jeśli okaże się, że ma większe „zdolności” od nas?
Uwierz mi, że o wiele większą satysfakcję da Ci możliwość powiedzenia ostatniego słowa, aniżeli cierpienie drugiej strony, choćby nie wiadomo, co ta zrobiła. Umiejętne odgrywanie się, najczęściej poprzez słowa sprawia, że druga strona ani myśli się rewanżować. Jeśli dojdziemy do perfekcji w „mszczeniu się z klasą”, być może strona przyzna nam rację, być może nawet przeprosi i będzie chciała naprawić relacje między wami. Tylko ta druga „opcja” jest naprawdę warta uwagi. „Słowa” i „rozmowa” mają ogromną moc, one czynią nas ludźmi. Pamiętaj, że zemsty dopuszczają się ludzie słabsi, wbrew temu, co wpajają nam programy telewizyjne, gdzie super bohaterowie, w imię dobra ludzkości, nie cofną się przed wymierzeniem kary temu, kto chciał jej zagłady. W relacjach międzyludzkich jest podobnie – aby mścić się, trzeba przede wszystkim opanować trudną sztukę dyplomacji.
Co jeszcze warto podkreślić - pamiętaj, że podświadomość osoby, która nas skrzywdziła, prędzej czy później, też przyniesie jej ból i cierpienie. Po co więc my mamy się mścić i psuć sobie zdrowie psychiczne, jak wiadomo, że kiedyś dopadną ją wyrzuty sumienia? Pamiętaj, że kij ma dwa końce i tak jak już wcześniej pisałam w moim poprzednim poście, życie jest nieprzewidywalne, a los każdemu za wyrządzone przykrości odwdzięczy się z nawiązką, prędzej, czy później, to tylko kwestia czasu. Pamiętaj, że „najefektowniejszą zemstą ludzi wyjątkowych jest przebaczenie”. Na pewno łatwiej byłoby, gdyby padło „przepraszam”, lecz gdy nie pada, postaraj się przebaczyć – bo to czyni Cię to wyjątkowym!
Jest jeszcze trzecia droga - dla dojrzałych osobowości – by móc wybaczyć, a mianowicie znaleźć wytłumaczenie dla osoby której przydarzyło się skrzywdzić.Takie wytłumaczenia bywają prawdziwe i oczyszczają umysł. Może zły dzień, może nieporozumienie, może trauma z przeszłości, może fałszywe podszepty, może próba zwrócenia na siebie uwagi. I jak się zrozumie, że może to nie wina tego który skrzywdził - to można przestać się tym zadręczać. Dobre myśli dają dobre emocje.
Kiedy powiedzieć „kocham”
"Kocham" możemy powiedzieć tylko wtedy gdy jest to prawdą. Oczywiste? Nie do końca. Oczywiście pomijam już sytuację gdy co niektórym całkowicie pomyliły się pojęcia i miłość kojarzą z pożądaniem lub co najmniej jakąś formą cielesnej bliskości. Wtedy bardzo ochoczo szafują wyznaniem miłości, które w tym przypadku oznacza po prostu "pragnę Cię". Mnóstwo dziewczyn jest potem zawiedzionych gdy chłopak po jednym lub kilku spotkaniach znika, choć przecież zapewniał o miłości. Mamy tutaj na myśli raczej sytuacje gdy niektórzy są szczerze przekonani, że kochają. Dzieje się zwykle to na początku znajomości gdy miłość mylona jest z zakochaniem. I ów stan uczuciowy, owe emocje bierze się za miłość, którą jak najszybciej należy wyznać. "Kocham Cię" - jak wspomniałam na początku - jest bardzo poważną deklaracją. Powinna paść nie tylko wtedy gdy druga osoba jest ją w stanie odwzajemnić, ale też - a może przede wszystkim - gdy jest wyrazem gotowości wzięcia odpowiedzialności za drugą osobę. Gdy pragnienie jej dobra stawiamy nad własne, gdy poznaliśmy się dobrze i chcemy być z tą osobą na poważnie. Chcemy rozwijać naszą znajomość i jesteśmy gotowi nie tylko na przyjemności płynące z doznawanych emocji ale i trudności i wspólne rozwiązywanie problemów. Dopiero gdy tak będziemy rozumieć miłość wtedy dopiero słowo "kocham Cię" będzie prawdziwym wyznaniem tego co nas z drugą osobą łączy.
Gdy ktoś obdarzy cię komplementem:
• NIE myśl od razu, że nie zasłużyłeś;
• NIE zakładaj, że tak naprawdę chodzi o coś innego;
• NIE myśl o niedociągnięciach - komplement to nagroda za osiągnięcia;
• NIE uchylaj się, przekazując komplement innym - został wszak zaadresowany do Ciebie (inni też mogą zasługiwać na komplementy, ale to zupełnie odrębna sprawa);
• NIE mów, że to tylko szczęście;
• NIE mów "to nic takiego", "nie ma sprawy", "po prostu zrobiłem, co do mnie należało", bo w ten sposób samolubnie prowokujesz wmuszanie w Ciebie komplementu.
Gdy ktoś obdarzy cię komplementem:
• powiedz DZIĘKUJĘ, nie zaprzeczaj;
• przyjmij odpowiedzialność za swoje osiągnięcia;
• doceń dar, który otrzymałeś;
• uczciwie i optymistycznie patrz w przyszłość mając świadomość zarówno swoich silnych, jak i słabych stron;
• uznaj swój wkład, lecz podziel się komplementem także z innymi autorami sukcesu;
• spróbuj zaprosić do współpracy komplementującą osobę (jeśli ma to jakiś sens merytoryczny), albo chociaż poproś o dodatkowe uwagi;
• bądź wdzięczny. Odpłać się komplementem, ale tylko wtedy, gdy masz do tego uczciwe podstawy.
Daj wszystkim do zrozumienia, że doceniasz tych , którzy doceniają ciebie!
Twórcza krytyka jest jak lekarstwo. Jeśli jej nie przyjmujesz nie przyniesie efektów- nie zmienisz się!
Słuchaj. Nie myśl od razu, jak odeprzeć krytykę, tylko wysłuchaj jej do końca. Skup się i słuchaj. Postaraj się przyjąć ze spokojem słowa, które uważasz za niesprawiedliwe. Weź głęboki oddech i myśl.
Nie mścij się. W pierwszej chwili złość i natychmiastowa zemsta wydają się być najlepszą odpowiedzią na niesprawiedliwą krytykę. Ale na dłuższą metę zwiększenie konfliktu może doprowadzić do trwałego pogorszenia stosunków z osobą krytykującą.
Nie denerwuj się i zachowaj spokój. Zbyt pochopna reakcja i obrona swojej osoby na zarzuty świadczy o nieświadomym przyznaniu się do winy zgodnie z przysłowiem „ uderz w stół, a nożyce się otworzą”
Zastanów się nad odpowiedzią. Zatrzymaj się na chwilę, żeby przemyśleć to, co usłyszałeś. Jeśli potrzebujesz więcej czasu - powiedz osobie krytykującej, że niebawem przekażesz jej swoją odpowiedź. Zastanów się co będziesz chciał odpowiedzieć lub odpisać, bo wygłoszonych, czy napisanych słów już nigdy nie cofniesz, zostaną w pamięci i będą powracać jak bumerang. Mów i pisz zawsze prawdę, bądź szczery w stosunku do siebie i do innych, bo to świadczy o tym, że szanujesz siebie i innych. Jeżeli popełniłeś błąd lub zrobiłeś cos świadomie przyznaj się do tego – Nie kłam! Prawda zawsze wyjdzie na jaw prędzej, czy później.
Zastanów się nad krytyką. Nie odrzucaj z automatu gorzkich słów, które usłyszałeś. Szczególnie wtedy, gdy uważasz, że krytyka jest niesprawiedliwa. Otwórz swój umysł i poszukaj w zarzutach ziaren prawdy.
Skup się na prawdzie. Bądź uczciwy wobec siebie. Jeśli z krytyki wynikają jakieś wnioski na przyszłość zastanów się, jak wdrożyć "plan naprawczy".
Wybacz. Nie każdy jest tak cierpliwy i wyrozumiały, jak Ty. Nie czuj się urażony krytyką, lecz postaraj się ją przekuć w pretekst do polepszenia stosunków z krytykującą Cię osobą.
Myśl pozytywnie. Krytyka to świetna okazja do samodoskonalenia. Dzięki niej możesz stać się lepszym pracownikiem, przyjacielem, małżonkiem, kolegą.
Każdy z nas postrzega świat inaczej. To czego nie widzisz Ty, widzi ktoś inny.
Na koniec zacytuje słowa Mateusza Grzesiaka
„Przestań mówić innym to, co chcą usłyszeć. Kobieta dostaje komplement za sukienkę, w której źle wygląda, mężczyzna żyje w błogim przekonaniu, że jest mistrzem ars amandi, a uczeń – że nie ma lepszego od niego. Krytyka mędrca jest lepsza niż pochwała głupca, a bycie klakierem nie pomaga ani Tobie, ani innym, bo człowiek bez prawdziwego feedbacku nie jest w stanie się zmienić”
czwartek, 18 lutego 2016
„Postrzeganie zależy od naszej wiedzy, predyspozycji, umiejętności, doświadczenia, mądrości, inteligencji, poczucia humoru, relacji z samym sobą, otoczeniem, ludźmi, Bogiem, przyjaciółmi itd. W zasadzie można powiedzieć, że zależy od wielu czynników. Zależy od tych czynników, których jesteśmy świadomi i od tych, które sobie dopiero uświadomimy.
Nasze postrzeganie rzeczywistości ulega zmianie pod wpływem oczekiwań i tego, co szukamy w swoim życiu. Ludzie widzą to, co chcą-spodziewają się zobaczyć w swoim życiu.
Zwrócenie uwagi na to, co powoduje, że nasze postrzeganie się zmienia uświadamia nam, że wraz ze zmianą w którejkolwiek ze sfer mających wpływ na nas i nasze postrzeganie siebie, świata, zjawisk zachodzi również zmiana w naszym postrzeganiu. Oczywiście, nie od razu zmienia się to w dużym stopniu. Stopień zmiany zależy od ważności danego czynnika, który się zmienił, lub w którym my coś zmieniliśmy”
Zdarza się, że w życiu spotykamy ludzi, którzy podobni są do nas, i wówczas mówimy „swój trafił na swojego” Każdy człowiek, który pojawia się w naszym życiu, pojawia się po coś. Mniej wówczas szeroko oczy otwarte, żeby móc dostrzec, po co się w Twoim życiu pojawił? Każde spotkanie z drugim człowiekiem, czegoś nas uczy, coś wnosi do naszego życia, nawet wtedy, kiedy relacje z nim bywają trudne, a czasami nie do zniesienia. Dopiero po latach zdajemy sobie sprawę, że spotkanie tej osoby, czegoś nas nauczyło.
A o to fragment z książki „Planeta dobrych myśli” Beaty Pawlikowskiej, która pisze „Ludzie, których spotykasz nie pojawiają się przez przypadek. Każdy z nich jest lustrem, w którym odbijają się twoje własne wady. Ten, kto najmocniej cię wkurza i jest najbardziej denerwujący, posiada dokładnie te same wady, co ty sam. Problem jedynie polega na tym, że u siebie najtrudniej to zobaczyć. Dlatego życie podsuwa ci ludzi takich samych jak ty. Im bardziej ktoś cię drażni, tym bardziej bądź mu wdzięczna, bo pokazuje ci coś, na co sam cierpisz, ale nie zdajesz sobie z tego sprawy”
Akceptacja samego siebie oznacza w części uniezależnienie się od opinii innych ludzi. Opinie te nie mają nad nami władzy, dopóki sami na to nie zezwolimy. Myśli to jedynie powiązane ze sobą słowa. Same w sobie nie mają żadnego znaczenia, to MY nadajemy im wagę, koncentrując się nieustannie na negatywnych przekazach, wierząc w najgorsze opinie o sobie. I to MY decydujemy, jakie będą miały dla nas znaczenie. Bycie szczerym wobec innych i przed samym sobą sprawi, że przestaniemy być kukiełkami i nie będziemy robić tego, co oczekują od nas inni tylko sami będziemy twórcami swojego życia. Osobiście podchodzę do tego tak jestem tutaj, ponieważ egzystencja potrzebuje mnie taką, jaka jestem. Gdyby było inaczej, ktoś inny byłby na moim miejscu. Egzystencja nie pomogłaby mi przyjść na świat, nie stworzyłaby mnie. Jestem dopełnieniem czegoś bardzo podstawowego, bardzo istotnego – właśnie taka, jaka jestem. Akceptuję siebie i nigdy nie uzależniam swojego poczucia wartości od tego, czy ktoś akceptuje mnie, czy nie! Jestem, jak jestem.
I na koniec fragment z książki, w której wspomina swoją przeszłość Elizabeth Gilbert.
„Dawno temu, kiedy byłam zdesperowaną i zagubioną dwudziestolatką, pewna niesamowita, niezależna kobieta, będąca już grubo po siedemdziesiątce, udzieliła mi bardzo mądrej rady. Powiedziała, że kobiety w wieku dwudziestu i trzydziestu lat martwią się tym, co inni o nich powiedzą. Kiedy dojdą do czterdziestki, lub pięćdziesiątki, zaczynają czuć wolność i przestają zwracać uwagę na komentarze innych. Ale prawdziwe wyzwolenie przychodzi po sześćdziesiątce i siedemdziesiątce, kiedy w końcu zdajesz sobie sprawę z uwalniającej prawdy, a brzmi ona następująco: Nikt nigdy na dobrą sprawę nie zaprząta sobie Tobą głowy.”
Wysłuchaj, potem myśl, co zrobić z tą wiedzą!
Niektórzy ludzie, serwują nam dobre rady. Dlaczego nie potrafimy tego docenić? Obrażamy się albo ignorujemy! Później okazuje się, że często mieli oni rację. Uważam, że zawsze warto wysłuchać i przesiać zdobyte informacje, chociażby z tego względu, że niektóre z tych ziarenek mogą być bardzo wartościowe. I w wielu sprawach mogą nam pomóc. Jeżeli radzi Ci osoba, która w życiu już dużo przeszła i widać, że nie pragnie ingerować w Twoje życie, a jedynie uchronić Cię od popełnienia jakiegoś błędu – wysłuchaj i zapamiętaj. Kto wie, może będzie to jedna z tych najcenniejszych rad w życiu! Zmieniająca wszystko! Jeżeli to robi, to znaczy, że robi to z konkretnego powodu! Oczywiście, że najważniejsze jest to, co my czujemy i myślimy na dany temat. Ale wielu ludzi ma to do siebie, że aż bije od nich ta wiedza i życiowa mądrość. Czasem chciałoby się coś takiego posiadać już na starcie swojej egzystencji. Chociaż wiadomo, że wszystkiego trzeba się nauczyć, to jednak byłoby o wiele łatwiej wiedzieć jak się zachować na każdym życiowym zakręcie… Ja osobiście chętnie korzystam z porad i wcale w niczym mi to nie ujmuje. Bo potem potrafię samodzielnie podjąć decyzję znając możliwe scenariusze. Doceniam każdą cenną uwagę i radę.
Nikt z nas nie pozjadał rozumów, nikt nie jest idealny, nikt nie posiadł całej życiowej wiedzy. Jednak ta wiedza w ludziach się zbiera i często chcą ją przekazać. Uszanuj to! Zdarza się i tak w życiu, że są osoby, które wolą zachować swoją mądrość dla siebie i zakopać ją wraz ze sobą w grobie, tak by nikt inny z niej nie skorzystał. Szkoda mi takich ludzi. Uważam, że trzeba się dzielić z innymi tym, co się ma. Jeśli ktoś chce się z Tobą podzielić swą wiedzą, to wypadałoby to docenić!
Ja też zrozumialam, bo ktoś mądrze mi doradził i wzięłam tą mądrość do siebie. Zrozumiałam, że nie ma sensu ratować czegoś, co mnie niszczy!
Fragment z książki Ewy Woydyłło „W zgodzie ze sobą”
„Przede wszystkim, zdrowy człowiek jest odważny. A skoro nie jest zalękniony, jest otwarty i może spokojnie zajmować się otaczającym go światem. Nie boi się nowych sytuacji i potrafi podejmować ryzyko. Nie obawia się podejmowania prób, wyciąga wnioski ze swych porażek i uczy się na błędach. Gdy mu się coś nie uda, nie chce od razu zapaść się pod ziemię, tylko raczej zastanawia się, jak następnym razem uniknąć podobnych kłopotów. Wierzy w siebie i nie wpada łatwo w panikę. Nie boi się wyrażać swoich uczuć i nie traci nad nimi panowania. W sferze stosunków z otoczeniem zdrowy emocjonalnie człowiek stara się realizować swoje potrzeby, ale nie nadmiernym kosztem innych. Krótko mówiąc, człowiek taki nie wykorzystuje ludzi, nie krzywdzi, nie narzuca swojej woli. Jest zdolny do uczuć miłości, przyjaźni i życzliwości. Potrafi wybaczać sobie i podobnie umie wybaczać innym. Zdolny jest do uczuć silnych i głębokich, czy to będzie miłość, radość, smutek czy gniew. Jest wrażliwy na własne potrzeby i pragnienia, nawet, jeżeli nie wszystkie może zaspokoić. Nie udaje, że jest zadowolony wtedy, gdy nie jest. Gniew i rozczarowanie potrafi wyrazić od razu, ale na tyle spokojnie, że przy okazji nikogo nie obraża i nie rani. Nie tłumi ani nie skrywa uraz i dlatego na drugi dzień nie dostaje nagłej migreny lub rozstroju żołądka. Unika tego dzięki odwadze i gotowości wyrażania swych pretensji z miejsca i wprost. Tak samo zresztą potrafi wyrażać miłość, uznanie, przyjaźń lub współczucie”.
Ile razy w swoim życiu czegoś żałowałeś/aś?
Żałować można zawsze czegoś. Zazwyczaj żałujemy wtedy, gdy uświadamiamy sobie, że to co żałujemy, było dla nas ważne. Wszyscy popełniamy błędy, marnujemy niewykorzystane szanse, odpychamy od siebie ludzi, którym na nas zależało, a po jakimś czasie żałujemy. Jedno jest pewne – przeszłości nie zmienimy. To, co się stało już się nie odstanie. Relacji z ludźmi nie naprawimy, bo żal jest zbyt duży, by je naprawić. To, co było na początku, nigdy nie będzie już takie samo. Pozostaje tylko jedno lekarstwo dla duszy w postaci pozytywnego myślenia. W jaki sposób, a mianowicie.
Nie koncentruj się na tym i nie marnuj nadaremnie energii, która przyda Ci się w kreowaniu Twojej lepszej przyszłości. Zapomnij o tym, co już minęło - to jest nieistotne. By zmienić swoje życie, musisz się skoncentrować na tym, co będzie, a nie na tym, co było. Jeśli będziesz myśleć o przeszłości zastanawiając się, jakie "właściwe" decyzje mógłbyś podjąć, a nie podjąłeś, to niewiele czasu zostanie Ci na planowanie swojej lepszej przyszłości. Popatrz na swoją przeszłość jak na kopalnię doświadczenia i cokolwiek pomyślisz o niej - nie żałuj! Nie wiesz, po co i dlaczego przytrafiło się Ci się to i dlaczego dokonałeś takich, a nie innych wyborów lub decyzji. Przestań także używać słowa: "żałuję". Słowo "żałuję" bezpośrednio prowadzi Cię do rozmyślań o tym, co już było. Pamiętaj, że nic nie dzieje się bez przyczyny, wszystko ma jakiś sens i do czegoś służy. Dlatego nie żałuj, tylko skup się na tym, co ma nadejść. Pamiętaj o jednym - myślenie o przeszłości jest bezsensowną stratą energii. Masz tylko jedno życie, w którym bezlitośnie czas tyka, tyk, tyk, tyk…
A jeżeli zdarzyło Ci się w życiu, że osoba, na której Ci zależało odrzuciła Cię, lub zabawiała się Twoimi uczuciami w celu połechtania swojego ego lub wykorzystywała je do realizacji swoich celów, to jest tylko jedna dobra rada – Żyj tak, żeby żałowała, że to zrobiła! I pamiętaj, że dobro powraca w dwójnasób. Życie jest nieprzewidywalne, a los każdemu za wyrządzone przykrości odwdzięczy się z nawiązką, prędzej czy później, to tylko kwestia czasu. W życiu wszystko ma swoją cenę!
Z pierwszym pocałunkiem albo miłość się kończy albo zaczyna, ale nie dzisiaj o tym. Dzisiaj dzień zakochania - 14 luty. Dzisiaj można zetknąć się z artykułami o zakochaniu, prawie wszystkie portale rozpisują się o tym wspaniałym chemicznym uczuciu. Ja postanowiłam napisać o zakochaniu trochę z innej beczki.
Zakochanie – projekcja cech na partnera
Jest wiele powodów, dla których mężczyzna i kobieta biorą ze sobą ślub. Pierwszy i stereotypowy to taki, że mężczyzna zakochuje się w kobiecie lub odwrotnie, a ukochana osoba odwzajemnia to uczucie. Z biegiem czasu zakochanie przeradza się w miłość, która daje odwagę połączenia się na zawsze. Tak zazwyczaj jest ale nie zawsze.
Opiszę zakochanie trochę z innej beczki. Zdarza się, że zakochani dokonują projekcji wielu swoich nieuświadomionych cech na partnera. Zakochujemy się w człowieku, który ma w sobie coś, co jest również we mnie, ale co w sobie zaniedbałem. Podziwiając coś u kogoś, mamy nadzieję, że sami będziemy mieli w tym jakiś udział.
Bardzo ważne jest, żeby po etapie zakochania uwolnić się od projekcji i urzeczywistnić w sobie samym to, co jest przedmiotem fascynacji w drugim człowieku. Bo zakochanie to fascynacja drugą osobą! Zrzucenie projekcji jest istotne, bo tylko wtedy będzie szansa, na zbudowanie miłość. „Zakochanie uzależnia od innego człowieka. Miłość czyni wolnym. Wielu ludzi zaniedbuje uczynienie kroku prowadzącego od zakochania do miłości. Gdy zakochanie się kończy, rozpada się związek”
Co jeszcze jest niebezpieczne w zakochiwaniu
Partnerzy nieświadomie powtarzają w związkach swoją przeszłość.
Mężczyzna, którego łączy silna więź z matką, nieświadomie szuka kobiety, która będzie mu ją przypominać.
Kobieta, która straciła ojca i zawsze za nim tęskniła, szukać będzie mężczyzny, który będzie namiastką jej ojca.
Kobieta, która ma niskie poczucie własnej wartości, podświadomie szuka silnego mężczyzny. Jest zafascynowana jego siłą i pewnością siebie. To daje jej oparcie, ale tylko do czasu.
Mężczyzna, który nigdy nie zaznał poczucia bezpieczeństwa, szuka kobiety która nim się zaopiekuję. Kobiety, ktora będzie dawać o on brać.
Mężczyzna o niskim poczuciu wartości poszukuje kobiety, która będzie go podziwiać. To mu pochlebia. Chciałby doświadczać tego podziwu przez całe życie, ale tylko do czasu.
Z psychologicznego punktu widzenia, wygląda to tak, że idziemy śladem tych odniesionych w dzieciństwie psychicznych urazów, których sobie nie uświadamiamy! Do czego to prowadzi? Do tego, że nieświadomie szukamy zatem matki, która będzie nas ranić tak samo, jak czyniła to prawdziwa matka. Albo szukamy ojca, który traktuje nas tak samo mało poważnie, jak nasz prawdziwy ojciec, gdy byliśmy dziećmi. Niestety, wielu ludzi zatrzymuje się na poziomie powtarzania przeszłości. Nie dostrzega tego, że ich życiem stale kierują wzory wyniesione z dzieciństwa. Przypisują oni winę innym, zamiast pójść drogą wspólnego rozwoju z partnerem. Nieświadome poszukiwanie wzorców z dzieciństwa w parterach jest błędnym kołem i pułapką naszej kruchej wrażliwej psychiki. Niektóre kobiety zakochują się w mężczyznach, którzy są chwiejni emocjonalnie. Dlaczego? bo taką chwiejność emocjonalną doświadczyły w dzieciństwie. Wydaje im się, że kochają partnera, a tak naprawdę kochają tą chwiejność emocjonalną, czyli cierpienie. Uświadomienie sobie tego to pierwsza droga do wolności!
Kobieta, która ma niskie poczucie własnej wartości, szuka silnego mężczyzny ponieważ jest zafascynowana jego siłą i pewnością siebie. Dopiero po upływie dłuższego czasu zauważa, że rzekoma pewność siebie jej męża jest jedynie odwrotną stroną jego ogromnej niepewności oraz nieumiejętności okazywania uczuć i przyznawania się do własnych słabości. Na początku kobieta ta żyje, korzystając z pewności mężczyzny. Stopniowo jednak czuje się coraz bardziej skrępowana i chciałaby uciec z więzienia, do którego udała się dobrowolnie, choć nieświadomie.
W sytuacji kiedy mężczyzna który nie zaznała w dzieciństwie poczucia bezpieczeństwa, będzie szukał partnerki która mu to zapewni. Na początku będą oboje szczęśliwi, ale do czasu bo przecież nikt na dłuższą metę nie może występować w roli dającego. Kobieta nie może zawsze tylko dawać, chciałaby także dostawać. I również mężczyźnie nie wystarczy na dłuższą metę doświadczanie od swojej kobiety tylko matczynych uczuć ciepła i bezpieczeństwa. Okaże się, że chciałby, żeby była ona także partnerką, kobietą która będzie od niego wymagać.
Mężczyzna, który znajduje kobietę, która go podziwia chciałby doświadczać tego podziwu przez całe życie. Już po kilku latach zauważa jednak, że jego kobieta również go krytykuje i widzi jego słabe strony. Jest rozczarowany! Ożenił się przecież z inną kobietą, z taką, która wynosiła go na tron. Ponieważ on nie chce zejść ze swego tronu, dochodzi do kryzysu. Kobieta jest zafascynowana tym, że mężczyzna ją ubóstwia. Jest pewna, że zawsze pozostanie jej wierny. Po pewnym czasie ma jednak dość tego ubóstwiania. Ma wrażenie, że nie poślubiła mężczyzny, lecz dziecko, które ją podziwia i o które musi się troszczyć tak samo jak o swoje prawdziwe dzieci. Czuje, że nie może żyć samym zachwytem męża. Chciałaby żyć z partnerem, który dawałby jej poczucie bezpieczeństwa.
Mężczyźni lub kobiety z "syndromem pomocy" wybierają partnerów, którzy są wewnętrznie słabi. Oni sami są tak zafascynowani własną umiejętnością niesienia pomocy, że pociąga ich właśnie słabość drugiego człowieka. Często dotyczy to dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, którzy doświadczyli przemocy emocjonalnej i braku poczucia bezpieczeństwa. Ta słabość daje im poczucie siły. Mogą się uważać za zbawcę. Wiedzą, że niosą pomoc. Kiedyś będą żałować ciągłej gotowości niesienia pomocy i zaczną się denerwować słabością partnera. Może się też zdarzyć, że ich partner się rozwinie i pozbędzie słabości. Poczują się wtedy niepewni, ponieważ nie będzie już starego podziału ról.
Na początku kiedy mężczyzna jest silniejszy psychicznie od kobiety jest ok. Początkowo cieszy się, że wprowadza swoją partnerkę w życie, że stawia mu wyzwania. Kiedyś jednak konieczność odgrywania roli silnej osoby stanie się dla niego zbyt trudna. Ciężarem okaże się ciągłe kierowanie żoną. On też chciałby otrzymać pomoc, chciałby mieć równego sobie partnera. Widzi jednak, że jego żona coraz bardziej cofa się przed wyzwaniami życia, że stale za coś przeprasza i ciągle nie ma własnego zdania. To jego jeszcze bardziej rozwściecza.
Czasem partner nieświadomie wykorzystuje drugą osobę. Młoda kobieta potrzebuje męża, ponieważ chce uciec od trudnej sytuacji rodzinnej i rozpocząć własne życie. Mężczyzna potrzebuje kobiety, by opuścić dom lub udowodnić sobie i kumplom, że jest stuprocentowym mężczyzną. Jego żona jest po to, żeby on znaczył coś w oczach innych. Dopiero później zauważa, że wcale nie chodziło mu o tę akurat kobietę, że nie interesował się jej osobowością. Czasem kobieta wykorzystuje pomoc mężczyzny w swoim rozwoju psychicznym lub zawodowym. Ma nadzieję, że poprzez związek wydorośleje, uwolni się od kompleksów lub dzięki niemu zrobi karierę. To nie rzeczywista miłość prowadzi tę kobietę do małżeństwa, lecz nieuświadomione pragnienie rozwiązania własnych problemów z pomocą drugiej osoby lub zrealizowania własnych celów poprzez druga osobę. W podobny sposób mąż wykorzystuje swoją żonę, mając nadzieję, że dzięki niej uświadomi sobie swoje uczucia, że znajdzie wyjście z depresji. Kiedyś tacy partnerzy przejrzą na oczy i z przerażeniem stwierdzą, że nigdy nie dostrzegali indywidualności i niepowtarzalności wybranych przez siebie osób, ponieważ zawsze patrzyli na nie przez pryzmat własnych celów.
Dlatego, kiedy zakochanie minie, otwórzcie szeroko oczy i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy to właściwa osoba. Czy z tą właśnie osobą chce przejść przez życie, życie które nie będzie usłane różami. Życie, w którym pojawią się problemy i zwątpienia. Czy będziemy na tyle silni, by poradzić sobie z przeciwnościami losu ? Czy zaakceptujemy siebie z wadami, których mamy masę? Czy zaakceptujemy siebie z upływem czasu? Bo to, co na początku, nigdy nie będzie już takie same. Bycie razem to bardzo skomplikowana sprawa. Zaczyna się w trudny sposób, często niełatwy, a potem jest już tylko gorzej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)